12 października 2003
XXVIII NIEDZIELA ZWYKŁA
NOWE OBLICZE PONTYFIKATU
a) W y p a d k i
– Wypadek miał miejsce 28 kwietnia 1994 roku. I to jest jakiś początek nowego rozdziału w życiu Papieża. Czy tak?
– Już od pewnego czasu pilni obserwatorzy działań Papieża zostali zaniepokojeni jego wyglądem, jego sposobem poruszania się. Krok mu spowolniał, stał się jakiś ciężki. Twarz tak jakby obrzękła. A przy tym delikatne, ale coraz bardziej widoczne drganie lewej dłoni. Jako powód wskazywano skutki kuli Ali Aqcy, która spowodowała spustoszenie w organizmie Papieża.
– Ale przed tym, tragicznym w swoich skutkach, wypadkiem miały miejsce inne, drobne, jakby ostrzegawcze wydarzenia.
– Tak. W listopadzie w 1993 roku, w trakcie audiencji dla delegatów FAO Ojciec święty poślizgnął się na schodach i upadł. Stwierdzono zwichnięcie stawu barkowego.
– Zdawało się – incydent.
– A tymczasem to był początek. W kwietniu w 1994 roku Papież pojechał na narty i nadwerężył prawe ramię.
– Ale to jeszcze było nic.
– W tym samym miesiącu, 28 kwietnia, Papież upadł w łazience i złamał kość udową. To była katastrofa.
– Dlaczego zaraz katastrofa. Niejeden człowiek ma podobne złamanie, ale potem wraca do pełnej sprawności.
– Znalazł się w Klinice Gemelli. Doradzano, aby zaprosić fachowców zagranicznych do przeprowadzenia tej operacji. Ostatecznie zdecydowano się na specjalistów włoskich. Zabieg został dokonany chyba niezbyt szczęśliwie. 27 maja Papież opuścił Klinikę. Zdaniem niektórych lekarzy – za wcześnie. I skutki okazały się widoczne gołym okiem. Papież utykał.
– Niektórzy tłumaczyli, że powodem tego jest zbyt wczesne wstanie z łóżka.
– Inni zapewniali, że „Papież się rozchodzi”. Ale na razie nic na to nie wskazywało. A nawet wprost przeciwnie. Papież utykał coraz wyraźniej. Obrzęk twarzy powiększał się. Drganie lewej dłoni nasiliło się. W prasie światowej pojawiły się przypuszczenia, że to jest skutek choroby Parkinsona, na którą cierpi Papież. Tę diagnozę zdawała się potwierdzać niewyraźna mowa. To już nie był ten dźwięczny głos, znany całemu światu – potężny, optymistyczny, świetnie modulowany. Głos przybladł, przycichł, zmatowiał. Artykulacja stała się niedokładna.
– I wtedy zaczęły odzywać się głosy: „Papież powinien odejść”.
– Argumentacja bywała rozmaita. Chociażby taka, że „człowiek, który pełni funkcję papieża nie powinien tak wyglądać. Powinien być wyprostowany, władczy, zwycięski, a nie pochylony, zgarbiony, utykający”. Powiedziałem kiedyś do niego: „Wtedy, kiedy wszystkie kamery są nastawione na twarz Papieża, należy się uśmiechać, pokazywać pogodne oblicze. Nie wolno pokazywać cierpienia”. Usłyszałem odpowiedź: „Mam kłamać?”
– I to jest cechą charakterystyczną tego etapu pontyfikatu.
– Papież nie wstydzi się cierpienia. Powiedzmy więcej: nie wstydzi się kalectwa, nie wstydzi się starości, która w ten sposób się objawia.
– Były też inne głosy domagające się rezygnacji Jana Pawła II: „Papież powinien być w pełni sprawny. Sprawny fizycznie i duchowo. Aby mógł podołać obowiązkom, które spoczywają na jego barkach. Niech odpocznie, niech zamieszka we Włoszech czy w Polsce w klasztorze albo w jakiejś przeznaczonej dla niego rezydencji. Będzie miał czas na rozmyślanie, na pisanie. Już dość się napracował, należy się mu odpoczynek”.
– A trzeba stwierdzić, że Papież dba o sprawy Kościoła tak jak dawniej, gdy był w pełni sił fizycznych. Pisze encykliki: 25 marca 1995 „Evangelium vitae”, 25 maja 1995 roku „Ut unum sint” – która jest kolejną encykliką poświęconą jedności Kościoła.
– Nawiasem mówiąc, dla mnie, który się interesuję filozoficznym podejściem do życia, najważniejsza jest encyklika z 14 września 1998 roku: „Fides et ratio”. Bardzo trudna encyklika.
– Oprócz tego wykonuje wszystkie inne obowiązki. Pisze adhortacje, listy pasterskie, przyjmuje biskupów przyjeżdżających na wizyty ad limina apostolorum. Kontynuuje środowe audiencje generalne. Codziennie od godziny jedenastej przyjmuje poszczególnych ludzi czy małe grupy. Udziela sakramentów chrztu świętego, kapłaństwa, wyświęca na biskupów, prowadzi liturgie – skomplikowane i rozbudowane w czasie – tak Wielkanocną jak Bożonarodzeniową. Wykonuje wszystkie swoje funkcje papieskie tak jakby był najzdrowszym człowiekiem pod słońcem.
b) P i e l g r z y m k i
– No i w dalszym ciągu pielgrzymuje po świecie?
– A właśnie. Przyjmuje zaproszenia. I odwiedza. Powiedzmy przy tej okazji coś ważniejszego. To specyficzny pontyfikat – oparty na pielgrzymkach. Można stwierdzić, że są one jego celem. Ale również są inspiracją tego pontyfikatu. I dlatego je Papież, pomimo swojego kalectwa, kontynuuje.
– Ile pielgrzymek miał Papież za sobą do fatalnego złamania nogi w udzie?
– Sześćdziesiąt jeden. Ostatnia była między 4 a 10 września 1993 roku na Litwę, Łotwę i Estonię. Wypadek miał miejsce w kwietniu. Następna, czyli sześćdziesiąta druga, pielgrzymka odbyła się do Chorwacji od 10 do 11 września 1994 roku.
– To jest ta jedna z krótszych.
– Ale już następna, od 11 do 21 stycznia 1995 roku, to ogromna wyprawa. Od Filipin, Papua-Nowa Gwinea, Australia i Sri Lanca. Z początkiem czerwca 2003 roku udaje się po raz trzeci do Chorwacji. To była jego setna pielgrzymka.
– Coraz trudniej Papieżowi poruszać się.
– Pytają mnie nie raz dziennikarze, co sądzę – jak długo Papież będzie sprawował swoją funkcję. Odpowiadam: Myślę, że tak długo, jak długo będzie w stanie jeździć po świecie i odwiedzać kraje, które go zapraszają.
– Czy tylko tak długo?
– Może również: jak długo będzie mógł mówić. Bo to przynależy do istoty pielgrzymki. Wcześniej nie zrezygnuje.
– Te pielgrzymki, które podejmuje, nie są wcale gorsze od tamtych, kiedy był młodym, potężnym Papieżem, w pełni sił fizycznych i psychicznych.
– Słuszna uwaga. Każda z pielgrzymek jest dopracowana do końca. Z tą samą precyzją w dostrzeganiu problemów, przed jakimi stoją nawiedzane społeczeństwa. Jest przeprowadzona z pełnym oddaniem, z pełnym zaangażowaniem, z wielkim sercem.
c) „D r o b n e s p r a w y”
– Należy stwierdzić, że Papież jest tak operatywny, jakby jego dzień nie liczył 24 godziny, tylko przynajmniej 48. Nie umyka mu żadna sprawa sprzed oczu – tak ważna jak mało ważna.
– A przy tym tak zwane drobne sprawy – jeżeli nazwać można drobną sprawą rozbudowanie modlitwy różańcowej przez dodanie Tajemnic Światła.
– Jak to było?
– 16 października 2002 roku pisze list: „Rosarium Virginis Mariae”, w którym proponuje dołączyć do różańca nowe pięć tajemnic, a mianowicie: 1. Chrzest Jezusa, 2. Kana Galilejska, 3. Nauczanie o królestwie Bożym, 4. Przemienienie, 5. Ustanowienie Eucharystii.
– Czy to nie przesada, naruszać prawie tysiącletnią tradycję różańcową?
– Ale przecież to jest ewidentny brak w różańcu. Tajemnice Radosne kończą się na znalezieniu dwunastoletniego Jezusa w świątyni. Po nich następują Tajemnice Bolesne, które zaczynają się od modlitwy Jezusa w Ogrójcu. A gdzie środek? Gdzie ten najważniejszy czas – głoszenie Ewangelii przez Jezusa. Gdzie Jego kazania, gdzie Jego życie, które zarówno jak kazania głosi miłość.
– Tak nawiasem mówiąc, to są paradoksy tego pontyfikatu. Z jednej strony różaniec, a z drugiej strony umiejętność wykraczania poza sprawy czysto religijne, kościelne?
– Faktycznie, Papież tkwi w nurcie wydarzeń świata. Ma swoje zdanie w sprawach społecznych, gospodarczych, politycznych, w sprawach dotyczących całej ludzkości, poszczególnych regionów czy poszczególnych krajów. Nie tylko wie o wszystkim, co się dzieje na świecie, ale zajmuje stanowisko – tak swoimi krótkimi wypowiedziami w czasie niedzielnego Angelus Domini na placu Świętego Piotra o godzinie dwunastej, których nie zaprzestał, czy w czasie środowych audiencji, których też nie zaprzestał, czy w czasie swoich wielkich kazań z okazji wielkich uroczystości, których też nie zaprzestał. I należy stwierdzić, że są to wypowiedzi niezwykle mądre, trafne, wyważone. I świat się im pilnie przysłuchuje i z nimi się liczy.
d) P o k ó j
– To, co mnie uderza w działalności politycznej Papieża, to sprawa pokoju. Moim zdaniem, tej sprawie Papież najwięcej poświęca czasu, uwagi, energii.
– I to nie były nigdy tylko słowne deklaracje. Angażował swoją osobę. Ryzykując niejednokrotnie życiem.
– A dla przykładu?
– Chciał doprowadzić do pokoju w wojnie, która się zaczęła toczyć pomiędzy bratnimi narodami na Bałkanach. Gdy nie skutkowały nawoływania o zaprzestanie walk, zdecydował udać się do bombardowanego Sarajewa 8 września 1994 roku. Niestety, był zmuszony odwołać ten wyjazd. Wyjaśnił: „Nie jadę, bo do końca życia oka bym nie zmrużył, gdyby z mojej przyczyny miał zginąć choćby jeden człowiek”. W Zagrzebiu, stolicy Chorwacji, gdzie znalazł się 11 września, oświadczył: „Pukałem do wszystkich drzwi, próbowałem wszystkich dróg, ażeby zatrzymać krwawą bratobójczą wojnę”. 23 stycznia 1994 roku z inicjatywy Papieża ogłoszono w Kościele Dzień Modlitwy o Pokój. Zwłaszcza na Bałkanach. Powiedział: „Potrzebny jest ten krzyk, wielki krzyk, który zawsze jest krzykiem Chrystusa”.
– Toteż nie przypadkiem amerykański tygodnik „Time” 26 grudnia 1994 roku ogłosił Papieża „Człowiekiem roku”. Uzasadnienie brzmiało: Niesłabnąca popularność i powszechnie uznawany autorytet moralny.
– Papież angażuje młodzież w tę swoją wielką akcję pokoju na świecie. Przybywa do Loretto we wrześniu 1995 roku na spotkanie młodzieży. Uczestniczy w nim pół miliona młodych ludzi pod hasłem: „Eur-hope”, którzy przekazują zebrane pieniądze na pomoc dla Bośni i Hercogowiny.
– Ale to nie było jedyne ognisko zapalne w świecie. Choćby Ruanda.
– Nie przeoczył tego Papież. Po zamknięciu Synodu Biskupów poświęconego Afryce, który się odbywał od 10 kwietnia do 8 maja 1994 roku, Papież reaguje na rzeź plemion Hutu i Tutsi w Ruandzie: „Jest to prawdziwe ludobójstwo. Każdego dnia jestem z tym narodem przeżywającym agonię”.
– A z bliższych nam czasów?
– Był przeciwko interwencji zbrojnej Stanów Zjednoczonych w Iraku, która wybuchła na wiosnę 2003 roku. To też nie były tylko czysto słowne deklaracje. Wysyłał swoich delegatów. Takim wielkim posłańcem w zapalne strony świata był często kardynał Roger Etchegary. I tym razem interweniował. I to w obie strony. To nie było tylko naleganie w stosunku do prezydenta Busha ani to nie było naleganie tylko w stosunku do Saddama Husajna. Papież jest świadomy tego, że pokój jest sprawą skomplikowaną, że wymaga uczestnictwa obu stron. Że na to, żeby doprowadzić do jakiegoś wyniku, trzeba koncesji z jednej i z drugiej strony.
e) D z i a ł a l n o ś ć l i t e r a c k a
– Ma wciąż nowe pomysły. Papież nie tylko wykonuje wszystkie swoje obowiązki jak dawniej, ale podejmuje wciąż nowe. Jesienią 1994 roku, 19 października, ukazuje się jego nowa książka „Przekroczyć próg nadziei”.
– To ta rozmowa z dziennikarzem Vittorio Messori.
– Tak. Ale jest to dzieło niezwykłe. Stanowi swoisty klucz do odczytania całego nauczania papieskiego.
– To nie ostatnia książka.
– 15 listopada 1996 roku ukazuje się autobiografia Papieża „Dar i tajemnica”. Jest ona wspomnieniem a równocześnie rozważaniem nad tajemnicą kapłaństwa.
– Czasem ludzie pytają, czy Papież pisze wiersze.
– No i otrzymaliśmy odpowiedź. Jakby tego wszystkiego nie było dosyć, pisze i publikuje w listopadzie 2002 swoje medytacje, jak je nazywa: „Tryptyk rzymski”. Zdawałoby się, że już nie ma czym się zająć, i dlatego zdecydował się wrócić do poezji. Można tylko stawiać pytanie, jak on potrafi w swoim dniu wypełnionym po brzegi, w swojej głowie zaprzątniętej wszystkimi sprawami świata, jak on potrafi znaleźć dystans do siebie i do tych spraw i zająć się pisaniem tekstów poetyckich. Gdzie czas, energia na takie rozmyślanie filozoficzne i teologiczne. Ten czternastostronicowy poemat w jakiś sposób zaszokował świat. I to nie tylko katolików, ale wszystkich, których interesuje głębsze zastanowienie się nad życiem i wiecznością, nauką i sztuką, historią i teraźniejszością.
– I jak tu mówić, że Papieżowi brak sił i energii.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI