„W niedziele i święta nakazane powstrzymać się od prac niekoniecznych”.
To nie jest przykazanie, które ci robi krzywdę albo jest wymyślone z jakichś powodów czysto religijnych, ale to jest przykazanie, które chce ci pomóc, ochronić, uratować cię. Ono ci mówi: „Odpocznij, oderwij się, weź dystans do swej roboty, przestań siebie traktować jak maszynę do wykonywania zadań. Popatrz na swój tydzień, który minął, na całe dotychczasowe życie jakby ze szczytu góry, żebyś poczuł się człowiekiem, który odpowiada za to, co robi”.
Kiedyś ludzkość odkryła rytm ludzkiego działania, wymyśliła tydzień – jednostkę czasu 5, 7, 8 czy 10-dniową. W naszej kulturze – sześć dni pracy, jeden dzień odpoczynku. Na tyle człowieka stać. Na tyle ma sił fizycznych i duchowych, na tyle energii. Gdyby ktoś chciał zburzyć ten rytm, przeciągnąć ilość dni pracy, wyczerpie się, wkrótce staje się bezproduktywny, twórczość jego maleje, słabnie, człowiek niszczy się, tępieje, przygasa, myślenie się wyjaławia, czynności się instytucjonalizują, odczłowiecza się, już nie potrafi nic innego, tylko tępo pracować jak katorżnik.
Ktoś odczytał ten rytm tygodniowy jako rytm Boży. My, jako Jego stworzenie, jesteśmy do Niego podobni jak dzieło do twórcy. Genialny poeta dopisał do jednostki tygodniowej przypowieść o stwarzaniu świata przez Boga. Mamy ją zapisaną w Piśmie Świętym Starego Testamentu. Jest to piękna przypowieść o tym, że Pan Bóg stwarzał świat przez sześć dni i w siódmym dniu odpoczywał.
A więc trzeba odpocząć od swojej pracy. Jaka by nie była piękna, użyteczna, opłacalna, interesująca, trzeba ją przerwać, zaprzestać – i odpocząć. Zregenerować swoje siły.
Sposób spędzenia niedzieli powinien wypływać z potrzeby serca. Czynić to, na co się ma ochotę, bo wtedy jestem najbardziej sobą, bo to przynosi człowiekowi najwięcej radości i jest najbliższy Boga.
Trzeba na pewno rozejrzeć się po świecie. Stwierdzić, że poza konkretną pracą jest Coś. Jest wspaniała przyroda, jest wszechświat, są interesujący ludzie, jest rodzina, z którą jestem spokrewniony, ród z którego się wywodzę, naród z którym mnie tyle łączy, ludzkość do której należę.
Najlepiej wyjechać poza miasto i iść w łąki, pola, lasy, potoki, góry, morze. Albo przynajmniej powędrować po parku. Iść do muzeum, do Ogrodu Botanicznego. Są dla ciebie i kawiarnie przytulne, gdzie można siąść, pogadać, wypić kawę. Posłuchać dobrej muzyki. Nawet pobawić się: potańczyć. Zajść tam, gdzie promocje, konkursy, gdzie każdy wygrywa. Gdzie zabawa dla dzieci, karuzele – dla każdego coś miłego.
A najpewniej – do rodziny. Odwiedzić ich, przyjąć ich w gościnę. Nacieszyć się dziećmi, nacieszyć się rodzicami, ciociami, wujkami, kuzynami, kuzynkami. Dowiedzieć się, jak żyją, jak sobie radzą. Przy okazji zjeść coś dobrego, napić się, porozmawiać o rzeczach ważnych i mało ważnych, gospodarce, o perspektywach jakie stoją przed państwem i przed każdym obywatelem.
I dopiero po takim spędzeniu niedzieli wraca człowiek do pracy prawdziwie wypoczęty, gotowy podjąć się trudnych zadań. Dopiero wtedy jest szansa, że to będzie prawdziwie twórcza praca.
* * *
Dawniej było powiedziane w przykazaniu kościelnym, że zakazane są prace służebne. Ustawodawca miał niewątpliwie na myśli przede wszystkim prace fizyczne. A jeżeli umysłowe, to dla zarobku. Ale my już dobrze wiemy, że to nie tylko o takie prace chodzi. Chodzi również o odpoczynek od wszelakich prac, które należą do naszego wykonywanego zawodu.
Jest powiedziane: „Powstrzymać się od prac niekoniecznych”. Co to jest praca konieczna, co jest niekonieczna? Kościół oddaje osąd w nasze ręce – do uznania ze strony każdego człowieka osobiście. Na pewno praca konieczna jest np. kolejarzy, tramwajarzy, pracowników telekomunikacji, radia, telewizji, policji, straży pożarnej.
Ale gdzieś na werandzie suszy się w niedzielę świeżo wyprana bielizna. Ktoś myje samochód w niedzielę. Ktoś inny w ogrodzie plewi grządki, kopie łopatą, grabi. Zapanowała najnowsza moda: zakupy w supermarketach.
Czy to są prace na pewno konieczne?
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI