„Gdy (Włóczykij) zabierał się do płukania kociołka w strumyku, spostrzegł to stworzonko. Siedziało pod korzeniem po drugiej stronie wody i patrzyło na niego spod zmierzwionej grzywki (…) Para nieśmiałych oczu pod strzechą włosów: tak właśnie wyglądają ci, z którymi nikt się nie liczy (…)
– No, a jak ty się nazywasz? – spytał Włóczykij. (…)
– Jestem taki mały, że się nie nazywam, nie mam imienia – odpowiedziało stworzonko z przejęciem. (…) Czy sprawiłoby ci to wiele trudu, gdybyś mi wymyślił imię, które byłoby tylko moje i niczyje więcej?” (…)
– Mógłbyś się nazywać: Ti-ti-uu – odpowiedział Włóczykij.
(Tove Jansson: „Wiosenna piosenka”
w: „Opowiadania z Doliny Muminków”)
Na to więc, żeby można było kogoś nazwać, trzeba go poznać. Imię jest ściśle związane z osobowością, którą reprezentuje.
Każdy człowiek na swoje imię pracuje całe życie. Ludzie, wymawiając to imię (nazwisko i imię) mają konkretnego człowieka przed sobą – z jego całym życiorysem, z jego dorobkiem intelektualnym, moralnym, materialnym. Z jego uczciwością czy nieuczciwością, z jego sukcesami i potknięciami, z jego optymizmem przetykanym pesymizmem. Nazwisko i imię identyfikuje się z treścią osoby, z osobowością konkretnego człowieka.
Często bywa tak, że ludzie do oficjalnych nazwisk dodają jakieś uzupełnienia na użytek codzienny. Najczęściej ma to miejsce to w szkole. Jako przezwisko. Bywa to przezwisko albo lepiej powiedziawszy: dookreślenie. Związane jest często z wyglądem, ale w gruncie rzeczy oddaje cechy charakteru.
* * *
Dodać by należało jeszcze i to, że konkretny człowiek indywidualny ma wymiar społeczny i wymiar przeszłościowy. To jest jego rodzina, do której należy, to jest jego ród, z którego się wywodzi. Który ma swoją historię, swoje wybitne osobowości i przeciętnych obywateli, swoich bogaczy i biedaków, swoje osiągnięcia i tragedie. Do tego rodu człowiek przynależy nie tylko formalnie, ale również istotowo. Jeden i drugi wymiar wzbogaca albo obciąża jego osobę i jego nazwisko.
Indywidualny człowiek jest kontynuatorem tradycji rodowej, obyczajowości, kultury, stylu życia, kolejnym ziarnkiem w różańcu przodków. I swoim postępowaniem podnosi wartość rodowego i rodzinnego imienia albo ją obniża.
Kiedyś zapytałem człowieka, który nosił dziwne nazwisko:
– Czy nie miałeś nigdy takiego zamiaru, żeby sobie je zmienić. Nawet zachowując rdzeń ten sam, dodać -ski, -cki, -czek czy jeszcze coś innego.
Prawie że się obraził:
– A to złe nazwisko? Moi przodkowie, na ile wiem, byli uczciwymi ludźmi. I jak bym mógł im popatrzeć w oczy?
* * *
Jest bardzo charakterystyczne pytanie o nazwisko człowieka obcego albo nowo poznanego. Jeszcze niedawno był zwyczaj, że mówiono nie: „Jak się pan nazywa?” ale: „Jaka pańska godność?” I ten zwrot oddaje w pełni to, o czym mówimy. Że nazwisko niesie osobę, którą oznacza, wypowiada człowieka, uczestniczy w jego osobie. Tak więc gdy dojdzie do naruszenia dobrego imienia jest to równoznaczne z naruszaniem samej osoby.
* * *
Bywają sytuacje, że ktoś decyduje się „występować w czyimś imieniu” – czyli w zastępstwie tego człowieka, który z jakichś powodów jest nieobecny. Najprostszy wypadek, gdy jest do tego upoważniony. Nie tylko domyśla się, ale wczuwa się w niego, postępuje tak, jak by on postąpił, mówi to, co by on powiedział, podejmuje taką decyzję, jak by on zadecydował.
Ale może zaistnieć taka sytuacja, kiedy jakiś człowiek, choć nie był delegowany ani proszony, zabiera głos, mówiąc na przykład: „Ja w imieniu mojego przyjaciela protestuję, nie zgadzam się” – będąc przekonanym, że ten jego przyjaciel tak zareagowałby na pewno.
* * *
Marzeniem każdego człowieka jest, aby jego imię było nieskalane. Żeby było synonimem uczciwości, prawości, solidności, odpowiedzialności, zaufania. Ale to zależy od stylu życia. Czy żyje zgodnie z tymi wartościami. Tutaj nie da się niczego ukryć.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI