Jak my odbieramy Mszę świętą? Jak widzimy Ucztę Eucharystyczną? Jak traktujemy to powtórzenie Ostatniej Wieczerzy w kształcie obrzędu liturgicznego?
Co jest dla nas najważniejsze we Mszy świętej? Jaki obrzęd, jaki tekst? Na czym nam najbardziej zależy? Na odczytanej Ewangelii, na dobrym kazaniu, na pięknie śpiewanych przez chór gregoriańskich melodiach, na pobożnie odmawianych przez celebransa tekstach mszalnych?
Czy zdajemy sobie sprawę, o co chodzi we Mszy świętej? Jaki jest jej cel? Jaką rolę ma spełniać w naszym życiu?
A może nie zastanawialiśmy się nad tym. Traktujemy Mszę świętą jako niedzielny punkt programu, który należy przestrzegać, bo inaczej popełniamy grzech. Bo inaczej Bóg nas skarze.
A może – jako obrzęd, którego celem jest konsekracja, czyli przeistoczenie – właściwie nie wiadomo po co? A najwyżej po to, by mogli przyjmować Komunię świętą ci, którzy tego chcą? Nawet nie zastanawiamy się, czemu to wszystko ma służyć. I na tym się dla nas sprawa kończy. Skupiamy uwagę na podniesionej Hostii świętej i Kielichu podczas Podniesienia.
A może my jako istotę Mszy świętej traktujemy konsekrację, zwieńczoną Podniesieniem. Uprzedmiotowiamy Mszę świętą. Jesteśmy obecni na niej tylko dla samego bycia obecnym. Uczestniczymy w tym obrzędzie dla samego uczestniczenia. Bierzemy udział w tym sakramencie dla samego brania udziału. Jesteśmy czystymi obserwatorami, najwyżej adoratorami tej Tajemnicy, która dzieje się w obrzędzie sakramentalnym. Ale on wciąż jest z zewnątrz nas, ma cel sam w sobie, który my najwyżej podziwiamy, ale nie odnosimy do siebie samych.
A trzeba, żebyśmy traktowali Mszę świętą jako narzędzie zbliżenia się do Boga przez Jezusa czy nawet zjednoczenia się z Nim.
Bo przecież Msza święta jest sakramentem. Który służy na to, ażeby nas zjednoczyć z Bogiem przez Jezusa Chrystusa. I to zjednoczenie ma narastać zgodnie z rytmem Mszy świętej – od żalu za grzechy aż do ostatniego błogosławieństwa. To zjednoczenie z Bogiem realizuje się,
gdy śpiewamy: „Chwała na wysokości Bogu”,
gdy wsłuchujemy się w słowo Boże czytane ze Starego czy Nowego Testamentu,
gdy wsłuchujemy się w śpiewany Psalm międzylekcyjny,
gdy wsłuchujemy się w czytaną Ewangelię,
gdy przysłuchujemy się wygłaszanej przez celebransa homilii, która uaktualnia słowa Jezusa z Ewangelii,
gdy wspólnie powtarzamy Wyznanie wiary,
gdy wraz z kapłanem ofiarujemy chleb i wino,
gdy modlimy się wraz z nim tekstami mszalnymi,
gdy słuchamy słów, które Jezus wypowiedział w czasie Ostatniej Wieczerzy nad chlebem i winem: To jest Ciało moje, to jest Krew moja,
gdy recytujemy Ojcze nasz,
gdy przyjmujemy Komunię świętą,
a przedtem powtarzamy słowa setnika: Panie, nie jestem godzien
– wtedy traktujemy Eucharystię jako środek dla naszego uświęcenia. Montujemy ją w swoje życie, aby nasz dzień powszedni był ubogacony miłością, mądrością, odwagą, wolnością, bezinteresownością, ciepłem, jasnością, które czerpiemy z Eucharystii.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI