Syn Boży rodzi się w stajni. Tak się do tego faktu przyzwyczailiśmy. Już to nie robi na nas dużego wrażenia. A przecież to jest coś nadzwyczajnego! On – jak bezdomny – rodzi się w stajni. A nas drąży myśl, że to się stało nie przypadkiem! Nie przez przeoczenie! To nie zbieg okoliczności. Ale świadomie wybrane miejsce – stajnia! Nauka dla nas: Bóg staje po stronie biedaków.
To jest rewolucja Ewangelii. Rewolucja, bo przecież dotąd w narodzie żydowskim panowało przekonanie, że bogactwo jest zapłatą, darem Boga, wynagrodzeniem za uczciwość człowieka, podobnie jak dobre zdrowie, jak długie życie. A ubóstwo – karą Bożą za grzechy, podobnie jak choroba i wczesna śmierć. Tak uczyli faryzeusze.
A więc narodzenie Jezusa w stajni jest wydarzeniem na miarę rewolucji – głoszeniem prawdy, że Bóg jest po stronie biedaków. Niedokarmionych, niedoubranych, niemających gdzie mieszkać, niemających z czego żyć.
I co więcej, jak się miało okazać, narodzenie Mesjasza w stajni nie było wydarzeniem odosobnionym. Ono jest zapowiedzią tego, co będzie ważnym punktem programu Jezusowej Ewangelii. Zaangażowanie się Jezusa po stronie ubogich stanowi wyraźny akcent w całym Jego nauczaniu. Przewija się w rozmaitej formie, w rozmaitych okolicznościach.
Świadczy o tym choćby przypowieść o bogaczu i ciężko chorym Łazarzu, nad którym ten nie miał miłosierdzia. Jak to obaj zmarli i po śmierci pierwszy został ukarany piekłem, a Łazarz został wzięty do nieba.
Świadczy o tym najważniejsze kazanie: Kazanie na Górze, a w nim Osiem Błogosławieństw, gdzie pierwsze Błogosławieństwo to: Błogosławieni ubodzy, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. – To oświadczenie wprost porażające.
Świadczy o tym obraz końca świata, sądu ostatecznego. Bóg zwraca się do potępionych: Byłem głodny, a nie daliście mi jeść! Byłem spragniony, a nie napoiliście mnie! Byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie! Byłem chory, a nie odwiedziliście mnie! Byłem w więzieniu, a nie przyszliście do mnie! I zakończenie bulwersujące, nie do pojęcia: Cokolwiek nie uczyniliście moim braciom najmniejszym, mnieście nie uczynili! Cokolwiek uczyniliście moim braciom najmniejszym, mnieście uczynili.
* * *
Ale żebyśmy się nie rozpędzili za bardzo. Żeby nie było nieporozumień. Ewangelia nie jest pochwałą bierności ani lenistwa. To nie popieranie żebractwa! Oczekiwania, że spadną gruszki z wierzby. To nie bierne wypatrywanie wsparcia, które ubogim powinni świadczyć bogaci. To nie jest wyłącznie domaganie się pomocy. Bo jest i druga strona medalu.
Ewangelia jest skierowana do bogatych i nawołuje do miłości bliźniego. Ale jest skierowana również do biednych.
Jezus mówi w jednej z przypowieści – gdy gospodarz wyjeżdżał w daleką podróż, to oddał swój majątek sługom swoim pod zarząd. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu trzy, ostatniemu jeden. A talent to 33 kilogramy złota lub srebra. To majątek! Kiedy wrócił, przepytywał ich, jak zagospodarowali powierzone im talenty. I pochwalił i wynagrodził tych, którzy podwoili jego majątek. A ukarał tego, który przyniósł jeden talent, nie ruszywszy go, nie pomnożywszy go.
W domyśle, zwraca się do ludzi biernych z wyrzutem: „Coście zrobili ze swoimi zdolnościami, którymi was obdarzyłem?! Z korzystnymi okolicznościami, które wam przygotowałem na waszej drodze?”
Tak więc Ewangelia jest rewolucją, ale nie nienawiści. Nie: zabrać bogatym siłą i rozdać biednym. Domaga się od ubogich maksimum zaangażowania, inicjatywy, pomysłowości, inwencji, twórczości! Żeby wyjść z swojej biedy. Domaga się od nich: Dajcie ze siebie wszystko, na co was tylko stać! Nie w bezczynności, nie w wyczekiwaniu, aż cię obdarzą!
* * *
Żebyśmy tylko nie zagłaskali tego znaku, jakim powinno dla nas być Boże Narodzenie. Ewangelia to jest rewolucja. Ale to Radosna Nowina. Dla wszystkich. Dla bogatych jak i dla biednych. Radosna, ale wymagająca nowina.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI