8 stycznia 2006
NIEDZIELA CHRZTU PAŃSKIEGO
„Rozwiązać rzemyk”
Stajemy na brzegu. Przed nami bezmiar nowego roku naładowany zagrożeniami, trudnościami, problemami niewyobrażalnymi.
Powiedzmy tylko tyle, że to będzie rok bardzo trudny dla nas.
Jesteśmy jako państwo zagrożeni z bardzo wielu stron. Mamy mnóstwo nierozwiązanych problemów, które domagają się na gwałt regulacji. Mamy dużo zaniedbań, uchybień, pomyłek. Rosja, Białoruś, Niemcy, Irak; służba zdrowia, bezrobocie, głodowe pensje emerytów i rencistów. Rząd mniejszościowy. To tylko garść trudności, jakie mamy do rozwiązania.
Czego nam potrzeba w ten naprawdę trudny czas roku 2006?
Pokoju.
Żebyśmy nie stracili nerwów. Żebyśmy byli nosicielami pokoju. Co to znaczy? Żebyśmy byli tolerancyjni, wyrozumiali, cierpliwi, przyjaźni, bez pogardy, bez lekceważenia rozmówcy czy nawet przeciwnika. Z zachowaniem godności osobistej.
Powiesz: „To jest wezwanie chyba dla polityków, parlamentarzystów, a nie dla nas. Przecież my nie decydujemy o tych sprawach, o których mowa”.
Pokój rośnie z dołu. Jaki będzie na dole pokój, taki będzie pokój na górze. Pokój buduje społeczeństwo. A zakwitnie on w rozmowach polityków, ludzi postawionych na najwyższych szczeblach naszej hierarchii państwowej i samorządowej.
Niech będzie pokój w naszych domach. W naszej duszy. W naszych miejscach pracy. W naszych towarzyskich kontaktach – z przyjaciółmi, ze znajomymi. Z rodziną naszą. Przede wszystkim z rodziną naszą. Z rodem naszym.
Taki właśnie: tolerancja, szacunek wobec rozmówcy, cierpliwość, wyrozumiałość.
A zwłaszcza pokój twój osobisty. Tolerancja wobec samego siebie. Cierpliwość wobec samego siebie. Szacunek wobec samego siebie.
Pokój rośnie od dołu. Jakimi my będziemy, tacy będą oni – ci na górze. I wtedy razem przejdziemy przez nasze Morze Czerwone. Suchą nogą, obronną ręką.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI