STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


26 maja 2006

HERZLICH WILLKOMMEN – WITAMY SERDECZNIE

 
     Papież-Niemiec przyjeżdża do Polski. Traktujemy to jako wielki znak czasu dla naszych dwóch narodów.
     Trzeba sięgnąć wstecz chociażby do tego punktu – rok 1965, koniec Soboru Watykańskiego II – kiedy Episkopat Polski w swoich reprezentantach – do nich należał Wyszyński, Kominek i Wojtyła – wystosowali list do Episkopatu niemieckiego i do narodu niemieckiego. Kończący się słowami: „Wir vergeben. Und um Vergebung bitten” – „My przebaczamy. I prosimy o przebaczenie”. I rozpętało się szaleństwo w Polsce. Władze komunistyczne zaprotestowały: „Nie przebaczamy!!” „Nie mamy za co przebaczać!”.
     Po latach stwierdzamy, jak dalekowzroczna była ta polityka Episkopatu polskiego.
     Znajduje odpowiedź w obecnej wizycie Benedykta XVI do Polski. I w jego własnym życzeniu, ażeby jechać do Oświęcimia i wejść do Auschwitz-Birkenau, do obozu koncentracyjnego, gdzie zginęły miliony ludzi zamordowanych przez jego rodaków.
     Równocześnie trzeba wciąż zdawać sobie z tego sprawę, że jak długo świat będzie istniał, tak długo będziemy mieli za sąsiadów na zachodzie Niemców. Potęgę gospodarczą, polityczną, finansową. A na wschodzie Rosję. Jedyną drogą ludzką, chrześcijańską, polityczną – jakąkolwiek byśmy sobie jeszcze ją chcieli nazwać – jest zaprzyjaźnienie się. Nie pretensje, nie wyrównanie rachunków, ale współżycie, przyjaźń.
     Zróbmy jeszcze jeden krok wstecz, ażeby powiedzieć, że nie byłoby rozbiorów Polski, gdybyśmy mieli przynajmniej jednego sąsiada zaprzyjaźnionego. Zostaliśmy osamotnieni wobec trzech wrogów wokół nas – Rosja, Austria i Prusy.


* * *


     I w cieniu tej sprawy stoi nasz papież Jan Paweł II. Można podziwiać, jak on to wymyślił – żeby na prefekta najważniejszej kongregacji watykańskiej Nauki Wiary zaprosić kardynała z Monachium, Josepha Ratzingera. Że mu utorował drogę do tronu papieskiego.
     Przez 22 lata Ratzinger wpatrując się w Jana Pawła II – wpatrywał się w Polskę. Zaprzyjaźniał się z nim – z Polską.
     A my wciąż zdumieni. Bo nie ma prawie wystąpienia publicznego Benedykta XVI, żeby nie rzucił przynajmniej jednego zdania po polsku. Na Angelus Domini w niedziele o 12, na środowych audiencjach publicznych, na Mszach świętych uroczystych. Nie po hiszpańsku, portugalsku, angielsku, rosyjsku czy w jakimś innym języku – tylko po polsku. Swoim łamanym polskim językiem, który nas zachwyca. Chce mówić do nas, chce mieć z nami kontakt, chce okazywać nam swoją przyjaźń. Uśmiechamy się na jego przejęzyczenia się, na jego niezgrabności. To nieważne! Ale mówi po polsku. A przy tym jakiś gest, jakiś odruch, jakiś uśmiech w stronę powiewających sztandarów polskich na placu Świętego Piotra. Do nas! Żeby nam ukazać swoją miłość do naszego narodu.
     Są znaki czasu. I my jesteśmy w tym znaku czasu.


* * *


     Ale to nie tylko my Polacy patrzymy się na to, co się dzieje, jak postępuje Benedykt XVI w stosunku do nas. Na to patrzą również Niemcy! Że ich rodak tak wyróżnia, wynosi nasz naród. I cokolwiek byśmy powiedzieli o stosunku Niemców do Benedykta XVI, cokolwiek, choćby to, że północne i środkowe Landy wypominają mu, że pochodzi z Bawarii, to w gruncie rzeczy, w głębi duszy są dumni, że mają rodaka wyniesionego na godność papieską. Nie spodziewali się tego wydarzenia, jakim jest Benedykt XVI. I oni się uczą od niego przyjaźni z Polską! I że zawdzięczają ten pontyfikat Janowi Pawłowi II.
     I tak się rodzi przyjaźń, współzrozumienie. Tak się rodzi wspólna droga.


* * *


     Pokój to jest pojęcie bardzo wieloznaczne, wielopokładowe. Pokój buduje się na rozmaitych ścieżkach, rozmaitymi sposobami, przez rozmaite okoliczności. Ta pielgrzymka Benedykta XVI do Polski będzie jednym z głównych wydarzeń budowania pokoju między naszymi dwoma narodami i w całej Europie.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI