(Odkrywanie świata)
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
Gdy zapraszam kogoś z uczestników Mszy świętej do czytania Lekcji, to niektórzy po odczytaniu wyznaczonego tekstu zwracają się w kierunku tabernakulum, kłaniają się i dopiero wtedy odchodzą od pulpitu.
Są jeszcze wypadki takie, że i ministranci, służący do Mszy świętej, przechodząc przed tabernakulum, przyklękają.
Wszystko wskazuje na to, że dla nich jest dwóch Jezusów, jeden Jezus – Ten w tabernakulum, a drugi to jest Ten, który się dzieje w czasie Mszy świętej. A właściwie, niektórzy wydają się świadczyć, że jest jeden Jezus – w tabernakulum. A Msza święta to tylko taki dodatek.
Tak więc, z tego wynikałoby, że mamy nie siedem sakramentów, tylko osiem sakramentów: sakrament Mszy świętej i Najświętszy Sakrament. A właściwie, jeżeli musi być siedem, to tylko Najświętszy Sakrament. Wielu ludzi nie uważa Mszy świętej za sakrament. Pod terminem „Eucharystia” rozumieją Komunię świętą.
* * *
Jezus Eucharystyczny w pierwszych wiekach był przechowywany w kościele tylko dla chorych, ale od XII wieku otrzymał nową rolę: zaczął być adorowany. Dokonywało się to na rozmaity sposób.
W czasach przedsoborowych uroczysta Msza święta, na przykład suma czy Msza święta odpustowa, odprawiana była wobec Najświętszego Sakramentu. Co to znaczy? Przed Mszą świętą wystawiano Jezusa Eucharystycznego w monstrancji na tabernakulum. I dopiero wtedy rozpoczynała się uroczysta Msza święta. Sprawiało to wrażenie, że jest dwóch Panów Jezusów – bo jeden był na tabernakulum, a drugi stawał się podczas Mszy świętej. Albo że jest jeden Jezus, Ten w monstrancji, dla którego odprawiane jest nabożeństwo Mszy świętej. Dla nas: ludzi posoborowych, tak jedno jak i drugie jest nonsensem.
Podczas kazania stawiano na ołtarzu przed monstrancją umbrakulum – zasłonę. Żeby zakryć Najświętszy Sakrament. Na dobrą sprawę, nie wiadomo dlaczego. Może dlatego, że kazanie – nie homilia – było traktowane w pewnym sensie jako obcy element, a przynajmniej niespójny ze Mszą świętą, co jest kolejnym nieporozumieniem.
W miarę upływu czasu mnożyły się formy adoracji Jezusa Eucharystycznego.
Praktykowano nabożeństwa 40-godzinne. Wystawiony w monstrancji Jezus Eucharystyczny był przez 40 godzin adorowany.
Jezus był adorowany w szczególny sposób w procesji w czasie Święta Bożego Ciała, które zresztą urosło do rangi jednego z najważniejszych świąt w Kościele katolickim.
Wprowadzono adoracje wieczyste – czyli adorowanie Jezusa Eucharystycznego wystawionego w monstrancji w dzień i w nocy.
Rozpowszechniły się nabożeństwa majowe, czerwcowe i październikowe odprawiane wobec wystawionego do adoracji Jezusa Eucharystycznego.
Organizowano adoracje wynagradzające.
Zakładano Arcybractwa i Bractwa Najświętszego Sakramentu.
Powstawały zgromadzenia zakonne, jak eucharystki, które za cel stawiały sobie szczególną cześć Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie.
* * *
Czy to źle, czy to dobrze? Spróbujmy jakoś ustosunkować się do tego problemu.
Msza święta uobecnia nam Ostatnią Wieczerzę, która była sprawowana przez Jezusa i apostołów. We Mszy świętej staje się obecny Jezus Eucharystyczny. Jezus przechowywany w tabernakulum to nie jest drugi Pan Jezus, to jest dalszy ciąg Mszy świętej. W tej szczególnej sytuacji Jezus przemawia do nas nie tylko słowami Ewangelii świętej, którą ostatnio słuchaliśmy w czasie Mszy świętej, ale wszystkimi tekstami Mszy świętej i jej dzianiem się. A w ten sposób w dalszym ciągu włączamy się w dramat życia Jezusa.
Jeszcze jedno: Msza święta uobecnia nam całego Jezusa. Ze wszystkimi tajemnicami Jego życia. Z Jego poczęciem, narodzeniem, z Jego latami dzieciństwa i młodości, życiem spędzonym w Nazarecie, okresem nauczania, prześladowania, męki, śmierci i zmartwychwstania. Całe Jego życie jest przekazywane przez Mszę świętą, ale zgodnie z rokiem liturgicznym są dnie, okresy, kiedy jakaś tajemnica Jezusa, Jezusowego życia jest eksponowana, jest dla nas szczególnie uobecniana. I ten fakt powinien znaleźć odzwierciedlenie w naszych adoracjach.