21 grudnia 2008
4. NIEDZIELA ADWENTU
Znalazłaś łaskę
Po udzieleniu sakramentu małżeństwa Magdalenie i Bogusławowi u Świętej Anny poszedłem na Rynek Krakowski. Był zmrok. I zostałem oczarowany pięknem tego miejsca. Szedłem w stronę Świętego Wojciecha powoli, żeby nie spłoszyć tego czaru. Wyłoniła się wieża Mariacka ze swoją koroną na szczycie. Było coś urokliwego. Cicho. Bez krzyków, bez głośnej muzyki. Ludzi niewiele. Siąpił lekki deszczyk. Jakaś zaczarowana grupa turystów zagranicznych stała i gapiła się – na Sukiennice, na Wieżę Ratuszową, na Świętego Wojciecha, na kościół Mariacki. Byli chyba tak samo zauroczeni jak ja.
Pomyślałem: Niebo tak chyba będzie wyglądało. Tyle samo ciszy, piękna, tyle samo światła – nie za dużo, nie za mało, jak w sam raz. Tyle ozdób – nieprzegadane, ale takie, które zwiastują pokój.
I nagle przypomniały mi się słowa, które wykrzyknąłem u Świętej Anny, na rozejście się: „Ale oni chcieli koniecznie wziąć ślub przed Bożym Narodzeniem”
Trudności były piramidalne, pod sam sufit. Nie wierzyłem, ze się uda przebrnąć w tak krótkim czasie przez formalności, które trzeba było załatwić. Na głowie się postawili i dokonali tego niemożliwego. Żeby w Boże Narodzenie przystąpić do Komunii świętej jako małżeństwo. Wszystko przyszło na czas, w terminie.
Ten Rynek Krakowski, te słowa, które mi dźwięczały w uszach stanowiły jakąś całość, jakieś wytłumaczenie.
Bo każdy ma swoją drogę prowadzącą go do Boga. Każdy ma swoją drogę prowadzącą go do Świąt Bożego Narodzenia.