1 marca 2009
1. NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU
Czterdzieści dni
Przelatuje nam życie – dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem. Jest poniedziałek, a potem już od razu sobota. Jest pierwszy, potem od razu piętnasty i z kolei trzydziesty dzień miesiąca. Jest rano i od razu nadchodzi wieczór. Nie zdążyliśmy się nacieszyć jeszcze Bożym Narodzeniem i choinką, a już Wielki Post. Dziecko, które mówi: „Nie chcę mieć pięciu lat”. Ono odczuwa również tę grozę przelatywania życia.
Aż się potykamy o Środę Popielcową. O Wielki Post. O wielkie pytania: o pytanie o sens życia. Po co żyję?! Po co mi to wszystko?! Jaki jest cel mojego życia?
I nie wybronisz się przed tym pytaniem, nie uciekniesz przed nim! Nie zakryjesz twarzy, nie zatkasz uszu. Musisz sobie na to pytanie odpowiedzieć, żeby żyć dalej – żeby wiedzieć, jak żyć dalej. Idziemy na spotkanie z Bogiem. Który jest Miłością. I tu mamy odpowiedź na nasze pytanie, które przed nami staje.
Albo nie stanie wcale. Wygłuszymy je, wypędzimy, machniemy na nie ręką. Ale ono powróci. Spotkamy się z tym pytaniem w chwili śmierci. I wtedy zdamy sobie sprawę z tego, żeśmy życie przegrali – bośmy to pytanie odrzucili, zlekceważyli.
A sensem naszego życia powinna być miłość. Ta złota nić, która musi być pilnie strzeżona – żeby była, rosła w wiązkę złotych nici. Żeby to był strumień złoty w naszych motywacjach. Żeby ta nić nie pękła, nie znikła z naszych dni. Żebyśmy się nie pogrążyli w ciemności nienawiści, obojętności – byle przeżyć.
March 1, 2009
1ST SUNDAY OF LENT
Forty days
Fr. M. M.