2. Małżeństwo
Gdy mowa o społeczeństwie, trzeba zacząć od małżeństw. Należy stwierdzić, że ogromny procent małżeństw znajduje się w kryzysie. Albo się rozpada, albo już całkiem się rozpadło. Praktycznie biorąc, to już dwoje obcych ludzi – a nawet wrogich. Pozostają jeszcze ze sobą w tym samym mieszkaniu z rozmaitych powodów, ale już są na wylocie. Traktują mieszkanie nie jak dom, najwyżej jako poczekalnię. A przecież jeszcze tak niedawno byli wpatrzeni w siebie, tak oszołomieni sobą. I mówili, że są zakochani. Tylko czy to była prawdziwa miłość, czy tylko pożądanie? Czy to było oczarowanie mądrością, urokiem osobistym, taktem, delikatnością, wrażliwością – czy tylko pożądanie? Najczęściej nie mieli za sobą okresu narzeczeństwa, nie było wzajemnego poznawania siebie, tylko szał. Ale gdy pożądanie dość szybko opadnie i gdy odsłoni się głupota, chamstwo, grubiaństwo, fałsz, chciwość pieniędzy i powodzenia, próżność i egoizm – to co potem? Ileż takich wariackich małżeństw, zawartych z marszu, zupełnie bez głowy. A skutkiem to, że wkrótce mąż znajduje sobie inną panią, która jest jeszcze bardziej atrakcyjna, żona znajduje sobie innego pana, który poza wszystkimi zaletami ma duże pieniądze.
A może zostali dotknięci Bogiem, nawet była miłość. A może zostali dotknięci Bogiem, który jest Miłością, który zamieszkał w ich duszy. Tylko to powinno być nie po wariacku, nie na łapu-capu. Tylko należało to wykończyć i budować niebo na ziemi, swój kąt, żeby można się było sobą nacieszyć i dzieckiem, które przyjdzie na świat.
Bo dom rodzinny to powinno być niebo na ziemi – czy przedsionek nieba – znak, że spotkali się dotknięci Bogiem. Że zobaczyli się, zachwycili się sobą i chcieli ze sobą zostać na zawsze, przyglądać się sobie do końca swojego bytowania, jak przygląda się człowiek diamentowi – coraz to z innej strony, pod innym kątem. A bajka się skończyła. Dlaczego? Bo najczęściej brakło kultury osobistej – która legitymuje się również takimi cechami, jak tolerancja, wybaczanie, przepraszanie, cierpliwość, wyrozumiałość, no i bezinteresowność. I tak trzeba postępować wciąż i bez końca. Przecież przyszli z rozmaitych środowisk, z innej kultury domowej. I te dwie inności muszą się zgrać, żeby stanowić jedność – aby nie było „ty” i „ja”, „on” i „ona”, tylko „my”.