Biblioteka




5. Religie pogańskie


 


     Ktoś mógłby spytać: „A skąd taka pewność, co by było na tej bezludnej wyspie? Czy raczej nie jest tak, że gdyby Pan Bóg się nie objawił Abrahamowi, Mojżeszowi czy innym prorokom, ludzie nie mieliby szans, aby dowiedzieć się o Jego istnieniu?”. Gdybyśmy potrafili przestudiować wszystkie religie świata i dojść do ich początku, to spotkalibyśmy ludzi pierwotnych, którzy intuicją swoją dotknęli Boga samego. To animizm. Najbardziej pierwotna forma religii. Oni wierzą, oni tym żyją, że Bóg jest obecny w świecie, że to Wielki Duch. Im potężniejsze zwierzę, tym więcej tego Boga jest w nim. Im wspanialsze drzewo, góra, im zdrowsze źródło wody, im mądrzejszy, świętszy człowiek, tym więcej jest Boga w nim.
     Animiści są przekonani, że to nie jest tylko bezimienna siła, mądrość immanentna w świecie, ale Ktoś, do kogo można się zwracać tak jak do Ojca.
     Człowiek pierwotny doświadczył obecności Boga w przyrodzie i w sobie samym. Aby to przeżyć, nie potrzebował proroków: Abrahama, Mojżesza ani Izajasza czy Jeremiasza. Nie potrzebował również Jezusa Chrystusa.
     Potem, gdy na wyspie bezludnej zaroiło się od ludzi, zrobiło się dziwnie – i tak jest do tej pory. Pojawili się, prawie przez zaskoczenie, i egzystują dotąd: czarownicy, zaklinacze, cudotwórcy, zamawiacze. A wraz z nimi zabobony, czary, tajemnicze gesty, teksty, obrzędy, tajemnicza liturgia. Ludzie ci uważali się za reprezentantów Boga, a czasem za bogów, czasem za ważniejszych niż sami bogowie, a przynajmniej skupiali na sobie uwagę wiernych, zasłaniając sobą Boga.
     Gdyby tylko to. Ale bywały i bywają ofiary ze zwierząt, bywały i z ludzi. Bywały i bywają prześladowania tych, którzy wierzą inaczej. Bywały i bywają jeszcze tak zwane wojny religijne, ale tak naprawdę, to nie religijne, ale polityczne.
     Bo religia była i wciąż jeszcze jest wciągana w politykę – wielką czy małą. Dążono i wciąż dąży się do tego, by służyła najrozmaitszym fanatyzmom i nacjonalizmom. A wtedy to już nie jest religia, tylko ideologia. Religia stanowi tutaj tylko etykietę, chorągiew, płaszcz, za którym kryją się interesy książąt, królów, cesarzy, imperatorów, faraonów, prezydentów, liderów partii – prawicowych, lewicowych, centrowych – prowodyrów, rewolucjonistów, pseudoproroków ludowych i nieludowych.
     Jako protest przeciwko temu świętokradztwu pojawili się prorocy – założyciele religii, którzy chcieli przywrócić Bogu godność w życiu indywidualnym i społecznym, którzy chcieli uratować ludzi przed bałwochwalstwem, magią. Na przykład Budda, Konfucjusz, Mojżesz, Mahomet, nie mówiąc o Chrystusie.
     To geniusze religijni: mistycy, ludzie Boży, o wielkiej intuicji religijnej, o niezwykłej wrażliwości, myśliciele, ludzie o wielkiej duchowości.
     Ci ludzie porywali rzesze tych, którzy mieli dość profanacji religii, którzy odczytali, wyczuli świętość swoich proroków, szli za nimi, słuchając ich nauk o Bogu prawdziwym. A oni mówili o przeżyciach, doświadczeniach, objawieniach światła Bożego, które im się ukazało, o obecności Boga, której doświadczyli, o miłości Boga, która ich zachwyciła, o pięknie Boga przekraczającym wszelkie wyobrażenie. Ale jak mówić o mądrości Boga, o Jego potędze, o pięknie Boga, o Jego miłości? Mówili więc przypowieściami, bajkami, poezją, anegdotami, historyjkami. Budda mówił, że Bóg jest Uspokojeniem, Konfucjusz – że objawia się w porządku społecznym, Mojżesz – że jest Prawem, Mahomet – że jest Jeden i nie potrzebuje żadnej liturgii. Jezus – że jest Miłością. Bywało, że prorocy spisywali swoje nauki, przeważnie jednak spisywali je ich uczniowie. Bywało, że spisywali ich nauki znacznie późniejsi uczniowie.
     I tak księgi święte przekazują prawdy religijne w rozmaitych gatunkach literackich. A więc to nie jest ani teologia, ani historia, ani kronika, ani biografia założyciela, tylko legendy, mity, bajki, poezja, przypowieści, porównania, alegorie, anegdoty, powieści historyczne, a przynajmniej kazania – ale nie wykład naukowy.
     I jeśli porównamy treść tych nauk – czy to hinduistycznych, buddystycznych, czy mojżeszowych – to się okazuje, że wszystkie one zawierają takie same prawdy religijne, przynajmniej jeśli chodzi o prawdy podstawowe. Są nimi prawdy o Bogu Duchu, Bogu Stworzycielu, Bogu który sądzi żywych i umarłych, o Bożej Opatrzności, o obecności Boga w świecie, czyli o Bogu immanentnym w przyrodzie, jak również o Bogu transcendentnym, czyli ponad światem. O Bogu, który jest Ojcem, który przyjmuje nas w niebie po śmierci. Oczywiście, nie wszystkie są ukazywane jednakowo dobitnie. A przynajmniej nie wszystkie są jednakowo czytelne dla nas, Europejczyków, którym niełatwo jest połapać się w obcej nam symbolice, przebić się do właściwego zrozumienia przypowieści, alegorii osadzonych w innej kulturze, anegdot czy powieści historycznych opartych na nieznanej nam bliżej historii tamtych ludów.
     Ale dla nas jest bardzo ważne, co się dzieje potem – potem, gdy poumierają założyciele religii, a ich wyznawcy pozostają tylko z księgami świętymi. To „potem” jest wynikiem najrozmaitszych procesów, wśród których do najważniejszych należy polityka. To „potem”, to, co się działo, jest czasem przerażające, a przynajmniej niepokojące. Niejednokrotnie jest zaprzeczeniem istoty rzeczy. Bo znów gromadziły się osady, z którymi walczyli zakonodawcy. Religia obrastała coraz to bardziej w bezduszne obrzędy, ofiary, procesje. Z reguły pojawiał się fanatyzm, fundamentalizm, religie zamykały się. Każda przechwalała się, każda wykazywała, że konkurenci są źli, a przynajmniej gorsi – jeżeli nie pod każdym względem, to przynajmniej pod wieloma. A co najważniejsze – każda twierdziła, że tylko ona niesie zbawienie.
     Kościół katolicki nie był pod tym względem wyjątkiem. Zostało to nawet ujęte w sformułowanie, które obowiązywało przez wieki: „Extra Ecclesiam nulla salus” – „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Fanatyzm, szowinizm, brak kontaktów. Doszło do manipulacji prawdami religijnymi. I tak Bóg stał się własnością tych, którzy są chrześcijanami. Wszyscy niechrześcijanie są przez Boga odrzuceni i potępieni. A przecież przeciwko takiemu stanowisku Jezus protestował. Nauczał, że o przynależności do ludu Bożego decyduje uczciwe życie, czyli życie w miłości Boga, siebie i każdego człowieka. I za to zginął.