8. Msza święta – część synagogalna
Msza święta składa się z dwóch części. Pierwszą z nich jest część synagogalna, w której jest czytane Pismo Święte Starego Testamentu i komentowane przez Pana Jezusa w Ewangelii świętej. Dzieje się tak, jak wtedy, przed dwoma tysiącami lat, kiedy Pan Jezus przychodził do synagogi, czytał Pismo Święte i komentował. Tak jest we Mszy świętej codziennej. A jeszcze na dodatek w niedziele i święta komentarz ten jest poszerzony, przeważnie przez listy św. Pawła, ale i św. Piotra, św. Jana, św. Jakuba. A więc przez uczniów Jezusowych.
Pyta mnie ktoś: „A gdy się spóźnię na początek Mszy świętej, to Msza święta jest ważna czy nieważna? No na przykład, gdy przyjdę dopiero na Ewangelię, to jest Msza święta ważna czy nieważna? A gdy przyjdę po Ewangelii?”.
Ja nie rozumiem, co to znaczy „ważna”. Gdy przyjdziesz po Ewangelii, to znaczy – straciłeś całą jedną partię Mszy świętej, cały blok, który się nazywa czytaniem Pisma Świętego. Mądrość, którą trzeba wynieść z kościoła na cały tydzień!
W klasztorach buddyjskich uczeń otrzymuje od mistrza czasem jedno zdanie do rozważania – na cały rok. Albo jedno polecenie: że ma – na przykład – ze źródła do świątyni przynosić w garści wodę. I tak, żeby ani kropla nie spadła. Cały rok.
My otrzymujemy na cały tydzień w niedzielę tekst Pisma Świętego Starego Testamentu, skomentowany przez Jezusa w Ewangelii świętej. Do tego jeszcze jest kazanie – lepsze czy gorsze.
„No te kazania, no te kazania – słyszę, jak ktoś narzeka – mnie się nie chce chodzić na Msze święte niedzielne przez te kazania”.
Ale my nie chodzimy na kazanie, my chodzimy na Mszę świętą. A więc przede wszystkim na czytanie Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu, a kazanie jest lepszym czy gorszym komentarzem. Stare polskie przysłowie mówi, że z najgorszego kazania każdy może wynieść jakąś myśl dla siebie pożyteczną. Tylko trzeba słuchać.
Byłem w jednej parafii wiejskiej, w której był taki zwyczaj, że gdy ksiądz proboszcz zaczynał czytać Ewangelię i wygłaszać kazanie, wtedy młodzi ludzie spod chóru wychodzili na cmentarz okalający kościół: „na papirusa”. A więc ksiądz czytał Ewangelię i mówił kazanie, a oni palili papierosa. Głośników na zewnątrz nie było, tak że mogli spokojnie wypalić tego papierosa, a nawet dwa.
My mamy wynieść w niedzielę z kościoła na cały tydzień jakąś mądrość życiową, którą Bóg nam przekazuje za pośrednictwem Pisma Świętego.
Powiedzmy jeszcze inaczej: my wynosimy Boga, który przychodzi do nas w Piśmie Świętym. Bóg do nas przychodzi pod postacią słowa – więc przyjmujmy Go z otwartymi rękami. Przygarnijmy na cały tydzień.
Ktoś mi powie: „No, na szczęście, u nas nikt nie wychodzi na papierosa”. Odpowiadam: fizycznie nie, ale duchowo?
Bo gdy czasem pytam: „Co było w niedzielę na kazaniu? Jaka była Ewangelia?”, słyszę często odpowiedź: „No, nie pamiętam”. A gdy pytam: „A co ksiądz mówił na kazaniu?”, podobnie: „Nie pamiętam”.