Nie tylko duch, ale i ciało
Zacznijmy od spraw najprostszych. Bardzo pomocnych na drodze. Jako kierowca boję się samochodów zabłoconych. Kiedy widzę, że człowiek za kółkiem nie wjechał do myjni od wieków czy też sam nie obmył swojego samochodu, to się go boję. Czyli boję się ludzi w brudnych samochodach. Może ktoś mi powie, że się czepiam. Przecież nie o to chodzi. Oczywiście, to nie sprawdza się zawsze, ale często.
Spróbuję się wytłumaczyć. Brudny samochód jest podobny do człowieka, który chodzi w brudnych butach, nie dba o swoje ubranie ani o swoją higienę. Wtedy łatwo o kolejny wniosek: Nie dba o siebie, to i nie dba o innych.
Gdy nie dba o wygląd samochodu, budzi się podejrzenie, że go nie szanuje, że mu nie zależy na nim. Budzi się podejrzenie, czy dba o to, żeby samochód był sprawny. Jeżeli tak nie jest, to łatwo może spowodować wypadek. Bo mu nie zależy ani na samochodzie, ani na sobie – nie zależy mu na swoim życiu. To taki kamikadze. I dlatego trzeba się go strzec.
Ale i coś więcej, po tej samej linii idąc: Strzeż się siebie samego, gdy stwierdzisz, że od pewnego czasu jeździsz coraz bardziej brudnym samochodem. Coś jest z tobą niedobrze.
A więc zacznijmy od początku. Myjesz się? Kąpiesz się codziennie? Jak często myjesz włosy? Skarpetki, rajstopy, slipy zmieniasz codziennie?
Nie czuj się dotknięty. Nie mów mi, że przepytuję cię jak w szkole podstawowej. W szkole podstawowej bym tego nie robił. Bo wtedy są rodzice. Oni się troszczą, żeby dziecko miało wszystko, czego mu potrzeba. Ale teraz, gdy dorosłeś i w tych sprawach nie masz przy sobie rodziców, gdy to już wyłącznie twoja sprawa, to się pytam: Czysta koszula, czysta bielizna? Zęby codziennie? Rano i wieczór przynajmniej? Śmierdzisz? Sam pociągnij nosem czy sama pociągnij nosem. Nie pomoże zlać się wodą kolońską czy perfumami. Smród przebija przez pachnidła.
„Po co takie pytanie? To nie istota rzeczy”. Nie. Ale to tak jak z brudnymi samochodami. To pomaga, orientuje. Taka jest reguła. Nie zawsze się zgadza. Ale pomaga.
Pokaż mi swoje mieszkanie, a powiem ci, kim jesteś. Masz porządek w pokoju czy ustawiczny bałagan, gdzie brudne bety i jakieś łachy kotłują się bez końca. I wiecznie czegoś szukasz, i nic nie jest na swoim miejscu.
Pozwól, że spytam o inne sprawy. Kiedy wstajesz, kiedy idziesz spać? Ile czasu spędzasz przed telewizorem? Masz wyrzuty sumienia, gdyś zmarnował cały dzień, gdyś zaprzepaścił choćby godzinę? Ile tracenia czasu na byle co – na tak zwane herbaty czy kawy? Umiesz pracować? Kiedy twój najlepszy czas do pracy – czy rano skoro świt, szósta, siódma? Czyś ranny ptaszek czy nocny marek, czyli wieczorami jesteś najbardziej trzeźwy, skupiony, precyzyjny? Liczysz się z tym?
Umiesz wypoczywać? Jak wygląda twój wypoczynek – sobota, niedziela czy w ciągu dnia, w ciągu tygodnia? Piwo – jedno, drugie, trzecie – żeby się urżnąć i pogo na dyskotece? Nic więcej nie potrafisz? Nie umiesz inaczej?