Biblioteka


3. NIEDZIELA ZWYKŁA



3. NIEDZIELA ZWYKŁA

Ewamgelia:                                                            Mt 4
I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.

Mówią Święci:
Wraz z wybranymi Jedenastoma – wybrałeś ich dla życia ponadziemskiego – zaprosiłeś mnie razem z nimi, abym wziął udział w życiu doskonałym.
Ale ja, ostatni z ludzi, mam bowiem duszę lekkomyślną, jak Judasz zostałem odrzucony, a chociaż nie wydałem Pana, to jednak zupełnie dobrowolnie zdradziłem moją duszę. Błagam cię za ich wstawiennictwem, abyś mnie znowu ustawił na prostej ścieżce wiodącej ku światłu, bym wprowadził w życie to, co jest powiedziane w Słowie, którego oni, z Twojego rozkazu, nas nauczyli.
                                                                             Nerses Snorhali (+ 1173)

Psalm:                                                                 Ps 27
Pan moim światłem i zbawieniem moim,
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia,
przed kim miałbym czuć trwogę?
O jedno tylko proszę Pana, o to zabiegam:
żebym mógł zawsze przebywać w Jego domu
przez wszystkie dni życia,
abym kosztował słodyczy Pana,
stale się radował Jego świątynią.

Rozważanie:
Nie odtrącaj ręki, która ci poprawia szalik pod szyją, przygładza włosy, strzepuje kurz z płaszcza; nie denerwuj się, gdy cię wypytują o to, jak się czujesz, czy cię głowa nie boli, czy nie jesteś zaziębiony, jak ci się spało, czy masz jakieś zmartwienie; nie narzekaj, że się tobą interesują, że się wtrącają w twoje sprawy: nie narzekaj, że cię upominają, ostrzegają, przekonują. Bo przyjdzie taki czas, bo dojdziesz do tego, że nikogo nie będziesz obchodził, że nikt nie będzie cię pytał ani ostrzegał, ani prosił. Stanie się to, czego chciałeś: nikt się nie będzie tobą interesował. Zostaniesz sam. A gdy przyjdzie tragedia, wtedy może zabraknąć ręki, która by cię uratowała przed rozpaczą.
Nie odtrącaj od siebie miłości, bo nie można jej znajdować w nieskończoność.

Poezja:
którędy do Ciebie
czy tylko przez oficjalną bramę
ze świętymi bez przerwy
w sztywnych kołnierzykach
niosący przymusowy papier z pieczątką
może od innej strony
na przełaj
trochę naokoło
od tyłu
poprzez ciekawą wszystkiego rozpacz
poprzez poczekalnię II i III klasy
z biletem w inną stronę
bez wiary tylko z dobrocią jak na gapę
przez ratunkowe przejście na wszelki wypadek
z zapasowym kluczem od samej Matki Boskiej
przez wszystkie małe furtki zielone otwierane z haczyka
przez drogę niewybraną
przez biedne pokraczne ścieżki
z każdego miejsca skąd wzywasz
nie umarłym nigdy sumieniem.
                                           Ks. J. Twardowski, Którędy