I NIEDZIELA PRZYGOTOWANIA PASCHALNEGO
„Nie samym chlebem”
Inaczej idziesz, gdy widzisz cel. Inaczej idziesz przez życie, gdy widzisz przed sobą szczęście w niebie. Inaczej biegnie czas, inaczej płynie dzień za dniem. Inaczej przyjmujesz klęski. Inaczej przeżywasz zwycięstwa. Inaczej
chorujesz, inaczej jesteś zdrowy. Inaczej jesteś młody, inaczej starzejesz się.
Gdy widzisz przed sobą cel, jakim jest niebo – inaczej przeżywasz śmierć bliskich twoich, inaczej myślisz o swojej śmierci.
Sprawdzianem twojej wiary, nadziei i miłości jest popatrzenie w swoją śmierć. Wytrzymasz jej wzrok? Widzisz przez śmierć swoje zmartwychwstanie? Widzisz życie wieczne?
Czy wytrzymasz spojrzenie śmierci. Czy potrafisz się do niej uśmiechnąć. I powiedzieć: Prowadź – w miłość, prowadź – w szczęście, prowadź – w niebo, prowadź – do Boga.
=======================================
II NIEDZIELA PRZYGOTOWANIA PASCHALNEGO
„Twarz Jego zajaśniała”
A my tacy zniechęceni, rozczarowani, zniesmaczeni. Zwyczajnością naszego życia!
Zwyczajne wstawanie, zwyczajne śniadania, zwyczajna praca. Zwyczajne powroty. Zwyczajni ludzie w domu. I tak dzień za dniem. Nic się nie dzieje! A tak byśmy chcieli, żeby się wreszcie coś stało! Żeby wreszcie wydarzyło się w naszym życiu coś nadzwyczajnego! Coś wspaniałego! Coś na miarę moich marzeń!
Jezus miał podobne pokusy. „Zaistniej. Pokaż się, przecież jesteś Synem Bożym. Zaimponuj ludziom. Powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem. Skocz w dół!”.
A On wybrał drogę wędrującego nauczyciela, który czasem nie miał co jeść. Nie miał swojego domu. Wybrał zwyczajne życie. I zwyczajną śmierć. Buntownika.
Ale tak naprawdę, to było nadzwyczajne życie, pełne zachwytów, miłości, radości. Głosił ludziom prawdę o Bogu-Miłości! Żył tak jak w to wierzył i tego nauczał! Był z nimi. Bo Go wszyscy chcieli mieć – jak najczęściej, jak najwięcej wziąć od Niego, jak najdłużej słuchać Go, jak najdłużej z Nim obcować, jak najdłużej brać od Niego ciepło, mądrość, piękno, serdeczność.
Gdy był wyczerpany, odchodził na samotną modlitwę.
Gdybyśmy potrafili pójść drogą Jezusową, to byśmy swoją
zwyczajność zobaczyli jako nadzwyczajność. Swoje codzienne domowe prace jako niecodzienne. Swoją powszednią pracę jako niepowszednią, unikalną, niepowtarzalną, jedyną.
=====================================
III NIEDZIELA PRZYGOTOWANIA PASCHALNEGO
„Zmęczony drogą”
Tak czasem już mamy dość tych świrów, opętanych, nienormalnych, odchylonych od normy, a przynajmniej pazernych, zazdrosnych, chciwych, zawistnych, pnących się bezwzględnie ku stanowiskom, tytułom, pieniądzom, rozpychających konkurentów łokciami.
Tak czasem już mamy dość. I tęsknimy za normalnymi matkami, normalnymi dziećmi, nauczycielami, uczniami, dyrektorami, pracownikami, księżmi, biskupami, za normalnymi zakonnicami, świeckimi, urzędnikami, ministrami, posłami, senatorami.
I szukamy recepty, szukamy sposobu, żeby się samemu uratować, żeby nie wpaść w jakieś zawirowanie, żeby samemu nie dać się opętać – przez pieniądz, stanowiska, tytuły, pychę, zazdrość, chciwość.
Jedynym ratunkiem, sposobem jest trzymanie się Boga. Gdyby powiedzieć: modlitwy, mogłoby to być fałszywie zrozumiane – że chodzi o pacierz ranny i wieczorny. A chodzi o to, że cały dzień trzeba trzymać się Boga. Mieć z Nim kontakt. Z Nim, który jest Mądrością, Światłem, Prawdą, Dobrem, Ciszą, Łagodnością, Tolerancją, Pokojem. Trzeba brać od Niego to, co na każdą chwilę potrzebujemy. Złączeni z Nim swoją podświadomością, czasem przesuwającą się w pełną świadomość. Wtedy Go słyszymy. Jak mówi do nas, woła, szepcze, prosi, zachęca, powstrzymuje, jak nas upomina, gani, niepokoi, pociesza, chwali, daje radość serca, satysfakcję. Czasem tak wyraźnie, że zdaje się, że jest tuż tuż. Czasem niewyraźnie – że zdaje się, ze jest gdzieś daleko. A przecież wiemy, że jest wciąż przy nas.
To nie mistycy tylko. To nie ludzie wybrani. Każdy może mieć związek z Bogiem, jeśli tylko chce. I powinien mieć, żeby się uratować. Bo tylko On może nas ocalić od wszystkich wariactw, kompleksów, opętań, zahamowań i doprowadzić do normalności, strzec naszej normalności. Abyśmy byli po prostu ludźmi. Normalnymi rodzicami, dziećmi, studentami, profesorami, urzędnikami, petentami, przełożonymi, podwładnymi, robotnikami, normalnymi pielęgniarkami, lekarzami, chorymi i zdrowymi.
Po prostu ludźmi.
=========================================
IV NIEDZIELA PRZYGOTOWANIA PASCHALNEGO
„Otworzył ci oczy?”
Jesteśmy porażeni tym, co dzieje się w Ziemi Świętej. Patrzymy otępiali na wyrównywanie rachunków. Wet za wet, śmierć za śmierć. Z jednej strony czołgi, wozy pancerne, helikoptery – z drugiej strony ludzie, którzy wieszają na sobie ładunki wybuchowe i wysadzają w powietrze siebie i swoich przeciwników, żeby zemścić się za zabitych kolegów, dzieci, kobiety. Nie ma końca.
Wiemy, że to jest beznadziejne, że ta droga nie prowadzi do sprawiedliwości. Bo co to znaczy sprawiedliwość? „Jak ty mnie, tak jak tobie – i będziemy po równo. Policzymy trupy po jednej i po drugiej stronie”. Nieprawda. Nigdy nie będziemy po równo. Nawet gdyby była równa ilość trupów. Ktoś musi powiedzieć: Wybacz, przepraszam. Ktoś musi wyciągnąć rękę. Właśnie, tylko kto? Znowu – kto pierwszy?
Gdy Jezus przyszedł do kraju Samarytan – odwiecznych wrogów Żydów – nie zrzucił z nikogo trądu, żadnego paralityka nie uruchomił, nikogo nie wskrzesił z martwych. A Samarytanie Mu uwierzyli. Nawet nie wyciągnął ręki na znak pokoju. Nie podpisał układu ani porozumienia. Tylko po prostu poprosił Samarytankę o wodę. Żyd zwrócił się do Samarytanki z prośbą! Taki wstyd. Tylko napluć na niego – powiedzieli na pewno niektórzy zagorzali patrioci żydowscy. A Samarytanie Mu uwierzyli. Bo przyszedł z miłością. Nawet nie nazywajmy tego tak. Przyszedł jak człowiek do człowieka.
To jest lekcja jak powinniśmy załatwiać problemy niezgody, zawiści, niesprawiedliwości. Bo i ty masz swojego „palestyńczyka”, i ty masz swojego „żyda”, z którym masz niewyrównane rachunki. Bo o jeden uśmiech za mało, o jedno słowo za dużo, o jeden niepotrzebny czyn. Masz dokładnie na swoim koncie wpisaną twoją krzywdę. I nie mówię, żebyś podpisywał układ albo wyciągał rękę. Podejdź i powiedz tak jak Jezus: „Daj mi pić”.
Innym razem Jezus sprawia, że niewidomy przejrzał. Nie wygłasza przy tym żadnego kazania o Bogu-Miłości, o Bogu który kocha wszystkich ludzi – również grzeszników. Bo przecież niewidomych uważano za ukaranych przez Boga za ich grzechy. Jezus nie poucza, tylko uzdrawia. „Sapienti sat” – „Kto mądry, zrozumie”.
======================================
V NIEDZIELA PRZYGOTOWANIA PASCHALNEGO
„A Jezus miłował Martę i jej siostrę”
Być kobietą. Być dziewczynką. Być dziewczyną. Być kuzynką. Być siostrzenicą. Być dziewczyną chłopca. Być narzeczoną. Być żoną. Być matką. Być ciocią. Być babcią.
Być kobietą. Być pielęgniarką. Być lekarzem. Być kreślarzem. Być inżynierem. Być kierownikiem. Być sekretarką. Być profesorem. Być studentką. Być bizneswomen. Być woźną.
Być kobietą. To zawsze być piękną kobietą. Trzeba uwierzyć do głębi w to, że każda kobieta jest piękna. Nie ma brzydkich kobiet, są tylko zaniedbane.
Być kobietą. Być mądrą – ale nie przemądrzałą. Być inteligentną – choć nie ironiczną. Szanować się – ale bez zarozumiałości. Cenić się – chociaż bez pychy. Zachowywać się z godnością – choć bez wyniosłości.
Być kobietą. Być wrażliwą – ale nie histeryczką. Być pogodną – ale nie naiwną. Być serdeczną – ale nie nachalną. Być głęboko wierzącą – ale nie dewotką.
Być kobietą. Mówić poprawnie – nie bełkotać. Nie wrzeszczeć – a tłumaczyć. Nie kłócić się – a przekonywać. Nie przeklinać, nie przezywać. Mówić pięknie.
Być kobietą. Być pięknem tego świata. Być pięknem domu rodzinnego, pięknem męża, pięknem dzieci. Być pięknem instytucji, w której pracuje, w której zajmuje jakiekolwiek stanowisko – od dyrektorki do sprzątaczki.
* * *
Pragniemy, by nasze dziewczynki były prawdziwie dziewczynkami. Dziewczyny – prawdziwie dziewczynami. Siostrzenice – prawdziwie siostrzenicami. Żony – prawdziwie żonami. Matki – prawdziwie matkami. Ciocie – prawdziwie ciociami. Babcie – prawdziwie babciami.
Aby kobiety – były prawdziwie kobietami.
========================================
NIEDZIELA PALMOWA
„Ukrzyżowany”
Ojczyzna jest w potrzebie. Tak jak niegdyś była w potrzebie, gdy najeżdżali na nasze tereny Tatarzy, gdy się zbliżali Turcy, gdy wchodzili na nasze ziemi Szwedzi, tak i teraz jest w potrzebie. A ta potrzeba nazywa się bezrobocie. Dochodzi do 20 procent. A wygląda na to, że jeszcze podniesie się.
Nie należy zamykać oczu na to, co się dzieje. Trzeba sobie z tego zdawać sprawę, że to jest klęska. Nie wolno czekać na to, co Warszawa uczyni albo co władze miejskie powiedzą. Trzeba na własną rękę robić to, co się da, aby pomóc drugiemu człowiekowi. Bo jeżeli ktoś wychodzi z gabinetu dyrekcji z obłędem w oczach i mówi: „Wymówiono mi pracę. Nie mam środków do życia ani ja, ani moja rodzina” – to ci nie wolno odwrócić się plecami.
Mamy wielkie serce. Gdy była powódź we Wrocławskiem, to szły transporty z żywnością, z odzieżą, z kocami, ze śpiworami. Szły pieniądze ze wszystkich stron Polski. Podobnie gdy miała miejsce powódź w Gdańskiem. Ale nawet gdy była potrzeba w Czeczenii czy gdziekolwiek bądź na świecie – bo susza, bo powódź, bo trzęsienie ziemi – to szły polskie transporty i polskie pieniądze.
Teraz jest coś gorszego niż powódź, niż trzęsienie ziemi. To nasz kolega – tuż obok, biurko przy biurku. To nasza koleżanka przy warsztacie. Już jej nie będzie, bo jej wymówili. Bądźmy wtedy przy tych ludziach. Bądźmy przy tych, którzy nie „idą na bezrobocie”, ale zostali wyrzuceni. I radźmy, i pomagajmy.
To może być firma, jakakolwiek bądź instytucja, instytut naukowy czy zwyczajny zakład pracy rzemieślniczej, czy fabryka. Nie opuszczajmy koleżanki i kolegi, którzy odchodzą. Może nawet trzeba będzie zdeklarować się na miesięczne jakieś składkowe. Nie czekajmy aż się jakoś poprawi, żeby nie doszło do tragedii. Najlepiej, gdy pomoc organizują rodziny, rody, firmy, kamienice, bloki, parafie – gdzie jeden drugiego zna, żeby nie było możliwości nadużycia.
Bądźmy solidarni. Bo inaczej zginiemy. Bo inaczej koniec będzie z naszą Rzeczpospolitą, z naszym państwem, z naszym narodem.