45
NAŁÓG
Przepraszam, dzisiaj nie palę
Pijesz? Ja w tej chwili nie mówię tylko w rodzaju męskim, ale w żeńskim też. Pijesz? Pytanie nie jest przypadkowe. Przykładów obok siebie masz pod dostatkiem. Wystarczy przejść się wieczorem w sobotę – o mój Boże – nie tylko w sobotę, nie tylko nawet wieczorem. Zarazić się bardzo łatwo. Musisz sobie jasno powiedzieć, czy masz być jednym z nich? Ale jak do tego dochodzi, że ktoś się upija? Bo nie umie sobie kiedyś powiedzieć: „dość”. Mówię całkiem wyraźnie: to nie znaczy ani kieliszka nigdy w życiu. Ja ci nie mówię: nigdy się nie napij. Ale bądź człowiekiem – powiedzmy, żeby nikt nie miał wątpliwości – kulturalnym.
Gdy pytałem, czy pijesz, to nie chodziło mi o to, żebyś mnie zapewnił gorąco: nie, ja taki abstynent – tak w męskim, jak i w żeńskim rodzaju – tylko żebyś był człowiekiem.
Palisz? Ile dziennie? Całkiem bez kontroli? Zawsze gdy częstują? To już inna sprawa, bo nie lubię spraw, które graniczą z samobójstwem. Nie myśl, że znowu jestem taki fanatyk i zacznę przed tobą roztaczać obraz raka płuc. Ale zagrożenie ze strony powietrza zanieczyszczonego dymami i spalinami samochodowymi, które są rakotwórcze, jest dostatecznie duże. Po co sobie dokładać jeszcze jeden element i to za własne pieniądze. Po prostu – krótko i węzłowato – nie ma sensu. Jeżeli nawet powiesz – palę i koniec, to spytam: a przez Wielki Post też, a przez Adwent też?
Mój ojciec umarł, gdy miałem 14 lat – dużo palił i prawie codziennie wstępował do Pollera na piwo – cały wielki rok oprócz Adwentu i Wielkiego Postu. Gdy sobie to potem uświadomiłem, bo wtedy, gdy byłem smarkaty, nie bardzo wiedziałem, co to znaczy – nabrałem jeszcze większego szacunku dla tego człowieka. Może powiesz: ja nie taki pobożny. Wiesz, mnie nie chodzi o to, że Adwent i Wielki Post, ale czy potrafisz? Powiesz: gimnastyka dla gimnastyki? O nie!
W gruncie rzeczy nie chodzi o ten papieros czy ten kieliszek wódki, nie chodzi wyłącznie o skutki fizjologiczne, ale chodzi o ciebie samego, o twoją osobowość. Bo potem dojdziesz do takiego stanu, że nie potrafisz nie powiedzieć czegoś, czego naprawdę nie powinieneś, że nie potrafisz nie zrobić czegoś, czego naprawdę nie powinieneś. Dojdzie do tego, że będziesz robił i mówił wszystko, co ci się tylko zechce. Nie będziesz w stanie kontrolować się dostatecznie. Narobisz dużo głupstw i sobie, i ludziom dużo krzywdy, i nie będziesz w stanie nic poradzić.
My jesteśmy takimi dziwnymi stworzeniami, że jak chcemy robić remont, to gdy się zaczniemy pilnować przy jednym detalu, natychmiast pchamy się do góry.
Taki jest też sens Wielkiego Postu. Popatrz sam, czy to nie brzmi śmiesznie: Wielki Post. Mówiąc inaczej: wielkie poszczenie. Nawet gdy ci się wytłumaczy, że to dla uczczenia Jezusa. Nam się przesunęły akcenty i naraz ze środka do celu zrobił się cel. My mieliśmy na to pościć, by uczcić pamięć Jezusa cierpiącego: ażeby o Nim pamiętać i ażeby ta pamięć nas przemieniła, abyśmy się stali do Niego podobni. A z tego zrobiło się poszczenie dla poszczenia. Stąd dyskusja na temat: Po co? Przecież ryby to też białko. Czy to nie śmieszne?
Ten sam sens ma post w każdy piątek. Jako instytucja rocznicowa: dzień Śmierci i Męki Jezusa w rytmie tygodnia. Ale prawo magii dosięgło również i piątku. Jak uniknąć tego absurdu? Nie ma żadnego panaceum, tylko się trzeba strzec mechanizacji życia. Przed tym uchroni cię pytanie: „Po co?” Musisz uzasadnić cel, złączyć post z Jezusem. Wtedy okres Wielkiego Postu, wtedy każdy piątek będzie dzięki temu poszczeniu bardziej święty – w sensie, że ty będziesz w tym okresie bardziej święty – bo będzie ci w nim w sposób szczególny towarzyszyła pamięć o Jezusie.
To nie gimnastyka dla gimnastyki. To jest sprawa kontroli, opanowywania się. Również na to, żebyś umiał powiedzieć sobie i otoczeniu: „Nie piję dziś więcej ani jednego kieliszka. Swoją normę wypiłem”. Nawet wtedy, gdy będą wznosić zdrowie twoje po raz pierwszy albo nieustające zdrowie pań. Żebyś umiał powiedzieć: „Dziękuję, nie palę, już paliłem”. Ż e b y ś n i e m u s i a ł. Żebyś nigdy nic nie musiał, żebyś był wolny od swoich przyzwyczajeń czy nałogów – jak wolisz. Z tym wiąże się sprawa narkomanów. Dla mnie najbardziej przerażające jest to, że ci ludzie nie potrafią się oprzeć, że muszą, że nie potrafią powiedzieć „n i e”.
To jest tragiczne nie tylko w wypadku narkotyków, ale w każdym wypadku.