Biblioteka



s. 7.



 


 


     Aż znowu się wszystko zmieniło. To było już w Adwencie 1382 roku. Rozpoczęły się Msze święte roratnie, na które zawsze zwykła była chodzić. Któregoś dnia pani matka powiedziała do królowej Marii:
     – Będą chcieli dzisiaj posłowie polscy rozmawiać z waszą wysokością.
     – W jakiej sprawie?
     – Szlachta polska Wielkopolski na zjeździe w Radomsku, 25 listopada tego roku, i Małopolski na zjeździe w Wiślicy 6 grudnia, uchwaliła, że tylko tej córce Ludwika dochowa wierności i posłuszeństwa, która z mężem na stałe zamieszka w Polsce.
     Zrobiło się cicho przy stole. Wszyscy zamarli.
     – Co radzicie, pani matko? – spytała Maria po chwili milczenia.
     – Trzeba zwołać radę królewską.
     – A co wy o tym myślicie?
     – Są dwie drogi: albo wasza królewska mość zrezygnuje z królestwa węgierskiego i obejmie królestwo polskie, albo zostanie w Budzie, a Jadwisia pojedzie do Krakowa, żeby objąć królestwo polskie.
     – A pozostać królową Polski i Węgier?
     – To musielibyście się przenieść do Krakowa, a na to panowie węgierscy się nie zgodzą.
     – A pozostać w Budzie, zatrzymując królestwo polskie? – wtrącił się Zygmunt.
     – Z Polakami nie ma co żartować. Nie ustąpią. Znam ich od lat. Byli bardzo niezadowoleni z królowania mojego umiłowanego męża, świętej pamięci, a ojca waszej królewskiej mości. Bo wciąż wynikały ważne sprawy do załatwienia, wymagające królewskiej ręki. Wybuchały w kraju niepokoje. Buda daleko od Krakowa. Zanim posłowie zawędrowali tam, zanim wrócili z powrotem, dużo złego się działo, czego już odmienić nie było można. Nieodżałowanej pamięci mój mąż i pan, a wasz ojciec, uczynił wielkorządcą do spraw polskich świętej pamięci swoją matkę, a waszą babkę: Elżbietę Łokietkównę. Ta, będąc już w podeszłym wieku, uczyniła swoim namiestnikiem księcia Władysława Opolczyka. Nie był to, moim zdaniem, najlepszy wybór, ponieważ książę ten jest autorytatywny i butny. Poza tym, prowadził własną politykę. Chciał na przykład Halicz oderwać od Polski i przyłączyć do Węgier. Toteż jest znienawidzony przez panów polskich.
     – Pozwólmy, niech się wypowie rada królewska.
     Przysłuchiwała się tej rozmowie jak ktoś obcy. A przecież to o nią chodziło. Nikt nawet nie zwrócił się do niej z zapytaniem, czy zechce być królową Polski.
     Zresztą, jak się okazało, wcale nie było potrzeba jeszcze o jej zgodę pytać. Panowie węgierscy nie ustępowali. Zlekceważyli postanowienia szlachty polskiej. Chcieli za wszelką cenę utrzymać Marię na tronie polskim i węgierskim. Posłowie z Budy do Krakowa i z Krakowa do Budy jeździli bez przerwy. O tym wszystkim dowiadywała się, jak zwykle, przy wspólnych posiłkach. Ale ją już to wszystko znudziło śmiertelnie. Zmęczyła ją ta nieustanna huśtawka planów, gdy w jednym dniu ustalono w sposób ostateczny, że będzie królową Polski, po to, żeby za parę dni przekreślić te ustalenia – zdawałoby się – znowu w sposób ostateczny. Już miała tego dosyć. Wyczekiwała jakichś wiadomości od Wilhelma czy raczej od jego ojca, Leopolda. Nie nadchodziły żadne.
     – Przecież minęły wszystkie terminy wyznaczone jeszcze za życia świętej pamięci króla Ludwika. Na co czekają. Czemu ich nie dotrzymują. Co się zmieniło.
     – Czekają na pewno, aż twoja sytuacja ulegnie wyjaśnieniu.
     Nie rozumiała po co. Tymczasem kombinacje przy stole już od dawna wykroczyły poza granice Węgier i Polski. Na szachownicy pojawiła się Ruś, Litwa, Krzyżacy, Włochy, Austria, Francja. Czasem siedziała jak na szpilkach. Nie wytrzymywała. Kiedyś powiedziała:
     – Drażnicie się z Polakami jak z lwem i to się może źle skończyć.
     Mówiła to wcale nie dlatego, żeby tak bardzo chciała być królową Polski, ale uważała, że nie wolno tak postępować. Prawie że nie zwrócono uwagi na jej słowa.
     Wreszcie przyszła zapowiedź z Polski, że szlachta przestaje prosić o przyjazd Jadwigi i zapowiada elekcję nowego króla na 22 sierpnia do Sieradza. I tego nie potraktowano poważnie. Winnym tego najbardziej był znowu Zygmunt.