WYCHOWANIE DO SAMODZIELNOŚCI
Rozpętała się gorąca dyskusja:
– Ja zaraz po urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy.
– To ty serca nie masz.
– Bo uważam, że stać mnie na coś większego niż prać pieluchy, zmieniać pampersy, kąpać i karmić.
– To ty nie karmisz już piersią?
– Na początku tak, ale teraz… Nie jestem staroświecka. Jest dość soczków i odżywek. To wszystko dobrze przygotowane, witaminizowane.
– Przepraszam cię, ale jeżeli ty powiedziałaś o matkach karmiących piersią jako staroświeckich, to wybacz, ale jest wprost przeciwnie. Najnowsze badania bębnią na alarm, domagają się, aby karmić piersią, że pokarm matczyny jest nieporównywalny z żadnymi innymi, które są produkowane przez najbardziej wyspecjalizowane firmy.
– O czym my rozmawiamy – zdenerwował się jedyny mężczyzna w tym towarzystwie. – Czy matka jest potrzebna tylko na to, aby karmiła i wycierała pupę, ewentualnie aby usypiała?
– To też jest ważne, bo dziecko wie, że to jest flaszka, a co jest pierś matki.
– I właśnie o to mi chodzi. Dziecko, chociaż to dopiero niemowlę i może nawet oczkami jeszcze nie potrafi dokładnie widzieć, ale czuje, kto bierze je na ręce, mówi do niego kto je przewija.
– A czy to jest takie ważne?
– Szalenie. Bo nikt nie kocha tak bardzo jak matka. I wciąż o to chodzi, o miłość.
– Ja bym jeszcze jedno dodał, a mianowicie osobowość. Ona inaczej trzyma dziecko, inaczej przytula, inny głos, inny śmiech, inny dotyk – czyli przekaz innej osobowości, a to znaczy kształtowanie na inny model.
* * *
Maciek swojego ukochanego dzieciaka postanowił nie opuszczać. Wziął urlop bezpłatny i został przy dziecku. Stara się być z nim 24 godziny na dobę.
Lata biegną, przyszedł czas na przedszkole – nie posłał do przedszkola. Teraz przychodzi czas na szkołę. Na razie odsuwa termin zapisania dziecka do szkoły. Najchętniej by nie posłał go do szkoły w ogóle, przynajmniej parę lat, tylko uczył sam. Bo – jak mówi – chce mu przekazać całą swoją mądrość, którą nazbierał w ciągu swojego życia, wszystkie wartości, według których starał się postępować, a które uważa, że są najważniejsze dla każdego, kto chce być prawdziwym człowiekiem. A boi się, że w szkole, zwłaszcza w przedszkolu, dziecko jego zostanie poddane rozmaitym naciskom ideologicznym czy światopoglądowym, które wprowadzą dezorientację, zawirowanie, która zachwieje to, co on usiłował przekazać dziecku. To jest jedna postawa.
Druga postawa to jest Magda, która po krótkim urlopie macierzyńskim wynajęła panią do dziecka i wróciła do swojej pracy zawodowej, twierdząc, że potrafi w życiu coś więcej robić. I póki co, doczekać się nie może, kiedy przyjdzie czas na przedszkole, żeby dziecko było taniej zaopiekowane niż przez panią. Na wszelkie uwagi odpowiada, że dziecko powinno się rzucać na głęboką wodę, bo tylko tak ono może się nauczyć samodzielności.
* * *
Pozostaje pytanie jaki jest sposób wychowywania do dorosłości. Czy tylko taki, aby pozbawić dziecko rodzicielskiej miłości, opuścić je, oświadczając: „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Ja mam swoje życie, ty masz swoje, każdy musi się troszczyć o siebie”.
A więc nie. Generalnie biorąc, Maciek ma rację, tylko że przedobrzył. Dziecku należy się od rodziców fundament pod budowę swojego człowieczeństwa. Ale potem trzeba się usuwać w cień, przygotowując je do pełnej samodzielności. Niech zderzy się z dziećmi, które mają inne poglądy, inny styl życia. Niech spróbuje wybronić się, uratować siebie – te wartości, które uznało za ważne pod wpływem swoich rodziców. Niech wypracuje swój model życiowy, nieraz korygując poglądy rodziców.
Ale na to potrzeba konfrontacji. I dlatego przedszkole jest właściwym polem dorastania. Tym bardziej szkoła.
To nie znaczy, że kontakt z rodzicami w tym momencie się kończy. Wprost przeciwnie, pogłębia się, nasila się, choć na innych zasadach, w innych relacjach.
Niech więc przychodzi spłakane, niech się wtuli w ramiona matki, niech się wypłacze, niech opowiada o swoich klęskach. Ale również niech umie wchodząc już w drzwiach wołać: „Zwyciężyłem!” Na tej drodze ojciec i matka staną się dla niego najbliższymi ludźmi na świecie, najwierniejszymi przyjaciółmi, przed którymi nie ma tajemnic, doradcami w najtrudniejszych problemach, problemach nie do rozwiązania.
I to nie narusza dorosłości. Wprost przeciwnie, to jest jednym z elementów dorosłości, samodzielności. Bo w końcu dziecko wie, że ostateczna decyzja należy do niego.