Biblioteka



6. Powstanie Państwa Polskiego




 


6.

Powstanie Państwa Polskiego



    I nagle wszystko się stało. To „wszystko” zaczęło się 18 lipca 1918 roku. Kiedy wojska alianckie przełamały front niemiecki i zaczęły zwycięską ofensywę. Ale dopiero w październiku nastąpił prawdziwy koniec wojny światowej. Wtedy to na froncie wschodnim austriaccy żołnierze po prostu porzucili broń i poszli do domu.
    Helenka nie dowierzała własnym uszom. Wydawały się jej te wiadomości nieprawdopodobne. A tymczasem wydarzenia zaczęły biec jak po sznurku. Jakby były przez miesiące i lata ustalone, obmyślane. I to błyskawicznie. W ciągu kilku dni wszystko się rozstrzygnęło. Oczywiście, potem było żmudne dogrywanie rozpoczętej operacji. Formułowanie w odezwach, postanowieniach, oświadczeniach, rozporządzeniach, ustawach tego, co się stało. Ale na dobrą sprawę to już było nieważne. Tak relacjonował pan Łaziński. Po kolei. Tak jak się to działo.
    Pierwszy zgłosił się Cieszyn. 28 października Księstwo Cieszyńskie ogłosiło niepodległość i wolę przyłączenia się do Rzeczypospolitej Polskiej, której zresztą jeszcze nie było.
    W tym samym dniu wyzwolił się Kraków od austriackich wojsk i urzędników. Bohaterem dnia stał się porucznik Antoni Stawarz, który w koszarach na Podgórzu poderwał do bezkrwawego powstania swoich żołnierzy. I tu na czele Polskiej Komisji Likwidacyjnej stanął uwielbiany przez wieś „król chłopów” – Wincenty Witos.
    7 listopada w Lublinie socjaliści utworzyli Tymczasowy Rząd Ludowy, z Daszyńskim jako premierem.
    10 listopada Józef Piłsudski został uwolniony z więzienia magdeburskiego i przybył do Warszawy.
    11 listopada na wszystkich frontach ogłoszono zawieszenie broni. W tym samym dniu Piłsudski na prośbę Rady Regencyjnej objął urząd głównodowodzącego. I zaproponował dowództwu niemieckiemu Warszawy i Królestwa Polskiego, aby żołnierze  złożyli broń, zanim dojdzie do powstania, i opuścili Królestwo. I tak się stało. W ciągu trzech dni Królestwo wraz z Warszawą zostało uwolnione od Niemców.
    14 listopada Rada Regencyjna oddała swą władzę Piłsudskiemu.
    Wiadomości spadały na Helenkę jak lawina – ale nie kamieni, tylko kwiatów. Na początku nie dowierzała. Po prostu w głowie się jej nie mieściło, że to jest możliwe. Czekała na potwierdzenie, usiłowała sprawdzać. Potem się jej zdawało, że to wszystko nieprawda, że to sen. Bo to wszystko było za łatwe, za proste. Ale kolejne dni upewniały ją, że to nie sen, że to jawa. I nie mogła pomieścić się ze swoim szczęściem, żyła jak w transie.
    Gdy w domu już było tyle harmideru, że nie można było wytrzymać, biegła do kościoła, gdzie w niedziele odprawiano modły dziękczynne, ale w dnie powszednie było cicho, przytulnie i pustawo. Mogła trwać przed Bogiem w dziękczynieniu za to, że obdarzył naród polski taką radością. Tylko żeby tak dalej, żeby tak dalej – powtarzała, żeby ludzie nie zniszczyli, żeby jedni nie chcieli przedobrzyć, a drudzy zepsuć. Niech ta fala powodzenia trwa jak najdłużej. Bo kiedyś ona też musi się skończyć. Już nadstawiała grzbiet na uderzenie. Już nawet wiedziała, skąd pojawią się przeszkody. Granice państwa polskiego, zwłaszcza granica wschodnia.