Biblioteka



s. 3.



 


 


     Siedział w kapitularzu kolegiaty Świętego Floriana i przysłuchiwał się obradom prowadzonym przez dziekana kanoników. Bardzo lubił to wnętrze. Wysokie – a uwielbiał pomieszczenia, w których nie przeszkadzał strop. Przejrzyste. Z pięknymi, starymi meblami. Do tematu, który poruszył podczas przyjęcia z okazji jego instalacji w Olkuszu, nie wracał od tamtego czasu ani on, ani nikt. Tak jakby czegoś takiego w ogóle nie było. Ale wiedział, że to jest rana, która nabrzmiewa i która musi pęknąć. Spodziewał się, że będzie to właśnie dzisiaj, 2 lutego, w Matkę Boską Gromniczną, kiedy, jak zwykle w święto, wszyscy byli w komplecie. Choć na razie nic na to nie wskazywało, a sesja dobiegała końca. A jednak. Dziekan, który zdawał się zamykać obrady, nieoczekiwanie zwrócił się do niego:
     – Na zakończenie chciałbym powrócić do incydentu, jaki miał miejsce w Olkuszu, kiedy to nasz najmłodszy współbrat zadeklarował się buńczucznie, że albo zostanie w Olkuszu jako rzeczywisty proboszcz i zrezygnuje z profesury na uniwersytecie, albo będzie nadal profesorem i zrezygnuje z probostwa w Olkuszu. Ja, po namyśle, potraktowałem to jako wybryk, kiedy to człowiek pod wpływem alkoholu, wobec kompanów wpatrzonych w niego z aprobatą, gotów jest do rozmaitych ryzykownych deklaracji. Nie tylko ja to tak odczytałem, ale wielu tam obecnych dostojników. Czy się omyliłem?
     – Nie piję żadnego alkoholu, odkąd zostałem księdzem.
     – O, to zmienia postać rzeczy. Wobec tego jak mamy potraktować wypowiedź księdza kanonika? Jako niewybredny żart?
     – Nie, jest to moje przekonanie i moja decyzja, które w pełni podtrzymuję.
     – A dlaczegóż to ksiądz profesor – już zrezygnował z tytułów „proboszcz” i „kanonik” – nie podjął konkretnych kroków w tym kierunku?
     – Bo nie powiedziałem wtedy wszystkiego, co powiedzieć chciałbym.
     – Cóż to takiego?
     – Właściwie jest to to samo, tylko odnoszące się bezpośrednio do kolegiaty Świętego Floriana.
     – No proszę. Nie spodziewałem się, że i nasze grono jest przedmiotem analiz księdza profesora. Wobec tego słuchamy.
     – Kolegiata, kolegium kanoników – zaczął powoli – była dziełem grupy księży, którzy w trosce o zbawienie swoje i zbawienie dusz im powierzonych, złączyli się w modlitewną wspólnotę. A powodem do takiej mobilizacji był choćby fakt, że kościół ten znajduje się w miejscu eksponowanym, bo gromadzą się tu dwa razy w tygodniu na targi rzesze wiernych, które szukają w tym kościele oparcia duchowego. Co z tego pozostało?
     Napięcie w kapitularzu panowało takie, że zdawało się: jeszcze chwila, a padnie piorun.
     – Jest nas ośmiu kanoników i każdy ma swoją inną robotę. Za nas modlitwy odmawiają w stallach nasi wikarzy. Ciż sami wikarzy – jak umieją – sprawują funkcje duszpasterskie. Czysta parodia. Albo, wyraźnie powiedziawszy: nieuczciwość.
     – Ale to nie myśmy tak zrobili. Tak to jest, bo i tak było – powiedział ktoś z kąta.
     – Nie wszystko co jest, dlatego że jest – jest dobre. A nasz obowiązek: uczynić dobro tam, gdzie go nie ma.
     – Co ksiądz profesor proponuje? – spytał prepozyt, który dotąd cierpliwie milczał.
     – Znowu są dwa wyjścia: odprawić wikariuszy, zrezygnować z innych przez nas pełnionych obowiązków i zabrać się poważnie i odpowiedzialnie do duszpasterzowania wśród ludzi na placu targowym. Albo zrezygnować z godności kanoników, bo to fikcja, tę godność przekazać wikariuszom, a nam wycofać się i ograniczyć do tego, co robimy, czyli w moim wypadku do pracy na uniwersytecie.
     – Rezygnując ze stanowiska kanonika, tracimy źródło utrzymania, które nam umożliwia wykonywanie tamtych funkcji.
     – Myśli ksiądz kanonik o pełnieniu funkcji profesora uniwersytetu.
     – W tym wypadku – w moim wypadku – tak.
     – Nie lubię dawać za przykład siebie, ale przecież tyle lat wykonywałem tę funkcję, nie będąc kanonikiem kolegiaty Świętego Floriana, i wyżyłem. Przyznaję, ubożuchno, ale wyżyłem. I zawsze tak uważałem, że jeżeli chcę mieć luksus pracy na uniwersytecie, powinienem płacić za to ubóstwem. I tyle.
     – A jeżeli nie spełnimy księdza propozycji?
     – Przepraszam, ale ja od nikogo z księży kanoników nic nie żądam ani niczego się nie domagam. Ja tylko wyraziłem, jakie jest moje zdanie na ten temat. I jaka jest moja decyzja.
     – A jaka ona jest?
     – Może tego nie powiedziałem wyraźnie, a więc: rezygnuję z godności kanonika kolegiaty Świętego Floriana i z obowiązków proboszcza kościoła parafialnego w Olkuszu.
     – Czy ksiądz sobie zdaje sprawę, jakie reperkusje może spowodować to bezprecedensowe zachowanie się księdza?
     – Nie, nie wiem.
     – Przecież to była desygnacja samego rektora uniwersytetu i za odrzucenie jej może księdza czekać usunięcie ze stanowiska profesora.
     – Będzie, jak Bóg da. Ja inaczej nie mogę postąpić.