EUCHARYSTIA ŚREDNIOWIECZA
1. 1. Wędrówki ludów zmieniły oblicze Europy. Młode narody, które napłynęły, były bardzo pracowite i nie chciały zaniedbać dorobku kultury grecko-rzymskiej. Ale po pierwsze, ich nie było stać na nic innego jak tylko na prymitywne przyswajanie sobie dawnego dorobku. Po drugie, ludy barbarzyńskie nie stanowiły jakiejś czystej karty, na którą można by kulturę grecko-rzymską swobodnie nanosić – to były inne predyspozycje psychiczne, inne sposoby ujmowania rzeczywistości i inne światopoglądy, które ci ludzie już z sobą nieśli. Charakteryzowała je rzeczowość. Ich nie interesował człowiek, tylko rzecz. Dodajmy: rzecz pojęta w pełnym sensie tego słowa, zgodnie z hasłem: „Jedynie ważne, pewne, wartościowe jest to, co użytkowe, praktyczne”. Możemy to określić bardziej precyzyjnie: mieli sposób traktowania rzeczywistości od strony praktycznego pozytywizmu. I tego nie wyzbyli się po zetknięciu z kulturą grecko-rzymską. Przy tej mentalności niełatwo było im zrozumieć chrześcijańską naukę. Interpretowali ją na swój praktyczny sposób. Charakterystyczne są tutaj chociażby księgi pokut – gdzie było wyliczone, jaką pokutę za jaki grzech należy wykonać, by go zgładzić – jak również magiczny sposób traktowania relikwii świętych.
Eucharystia, która była dotąd przez Ojców Kościoła traktowana całościowo – jako wydarzenie, teraz została ujęta statycznie. Wyodrębniono Chleb i Wino Eucharystyczne i zatrzymano się na fakcie obecności Jezusa. W konsekwencji Msza święta zaczęła się przekształcać – początkowo w sposób jeszcze niedostrzegalny – w adorację konsekrowanej Hostii.
Innym powodem takiego traktowania Eucharystii był fakt, że barbarzyńcy nie byli przygotowani na to, aby zrozumieć ucztę eucharystyczną jako ofiarę. Oni nie znali uczt ofiarnych. Stąd też doszło do tego, że w Średniowieczu Komunię świętą przyjmowano zaledwie trzy razy w roku. (Święty Franciszek dla swoich braci wyjednał czwarte przyjmowanie Komunii świętej w ciągu roku). W końcu Sobór Lateraneński (1215 r.) ustalił obowiązek jednorazowego przyjmowania Komunii świętej w ciągu roku.
Dodać należy kolejny ważny fakt. Dla tych ludów wino nie było składnikiem zwyczajnych posiłków. Chrześcijaństwo nie mogło narzucić im tego, tym bardziej, że zostało przyniesione na północną i środkową partię kontynentu europejskiego przez misjonarzy irlandzkich, mnichów wędrownych – zapuszczali się oni aż po Śląsk. Dla nich również chleb i wino nie były pożywieniem codziennym. Tak więc, wskutek tych okoliczności Msza święta straciła charakter wspólnego posiłku.
1. 2. Jednak udział we Mszy świętej, gdzie od uczestników wymaga się tylko samej obecności i tylko duchowego łączenia się z ofiarą Chrystusa, oddawania Mu swego życia, był zbyt wielką abstrakcją, tym bardziej trudną w odbiorze, że nie podpartą żadnym aktem zewnętrznym. Jeszcze przez jakiś czas ratował sytuację zwyczaj przynoszenia darów ofiarnych, ale potem ten symbol stawał się coraz bardziej niepraktyczny – zanikł w wieku XI. Równocześnie Msza święta coraz bardziej odsuwała się od społeczeństwa przez obowiązujący na Zachodzie (od IV wieku) język łaciński, który był zrozumiały tylko dla małej grupy wykształconych. W późnym Średniowieczu upowszechnił się zwyczaj tzw. Mszy suchych – Missae siccae. Były one w gruncie rzeczy nabożeństwami. Składały się z modlitwy, czytań i błogosławieństwa. Tak więc charakter ofiarniczy Mszy świętej był praktycznie zupełnie wyeliminowany przez to właśnie nabożeństwo również i w świadomości wiernych.
2. Ale, co może ważniejsze, nie rozumiano zupełnie sakramentalnego symbolizmu Eucharystii Ojców Kościoła. Również pojęcia memoria, anamnesis zostały całkowicie przeoczone. Doszło do polaryzacji pojęć: symbol i rzeczywistość, w sensie – albo symbol, albo rzeczywistość. Ówcześni ludzie nie byli wychowani na filozofii Platona i Plotyna i choć czytali teksty Ojców greckich i łacińskich, a pośród nich przede wszystkim św. Augustyna, nie odebrali tego, co tamci rozumieli, pisząc o Eucharystii, że jest to figura czyli „obraz” Ciała i Krwi Chrystusa.
Ta problematyka odzwierciedliła się w sporze, który wyniknął pomiędzy dwoma teologami w wieku IX, byli to Paschasius Radbertus (+860) i Ratramus (+868). Paschasius Radbertus w dziele Liber de corpore et sanguine Domini, opublikowanym w roku 840, w przeciwieństwie do nauki św. Augustyna twierdził, że pomiędzy historycznym i sakramentalnym Ciałem Chrystusa istnieje identyczność.
Przeciwko temu stanowisku wystąpili Rhabanus Maurus (+856), Scot Eriugena (+877) a przede wszystkim Ratramus (+868), w książce pod tym samym tytułem dowodząc, że przemiana dokonuje się nie cieleśnie, ale duchowo. Opierając się na nauce św. Augustyna, której zresztą nie rozumiał, mówił, że Chrystus jest w Eucharystii obecny obrazowo (figurate). Dla obydwu, tak Paschasiusa, jak i Ratramusa, istniał taki sam problem – jak może coś być rzeczywiście, jeżeli jest tylko obrazem. Podczas gdy ten ostatni reprezentował kierunek symbolizmu Eucharystii, pojętego odmiennie niż u Ojców Kościoła, bo w sensie oznaczania, ten pierwszy – prymitywny realizm. Dla Paschasiusa jak i Ratramusa obraz jest przeciwieństwem rzeczywistości, bo gdy zarzucona została platońska stopniowość, rzeczywistość sprowadziła się do kategorii rzeczy. To spowodowało, że Paschasius utożsamiał historyczne Ciało Chrystusa z eucharystycznym. Ale jak Paschasius skłania się do identyfikowania historycznego Ciała Chrystusa z eucharystycznym, tak Ratramus określa historyczne Ciało Chrystusa jako rzeczywistość, a sakrament jako obraz (figura), właśnie pojęty aplatońsko – jako li tylko oznaczanie.
Ratramus pisze: Quod corpus et sanguis Christi, quae fidelium ore in Ecclesia percipiuntur, figurae sint secundum speciem visibilem et vero secundum invisibilem substantiam, id est divini potentiam verbi, corpus et sanguis vere Christi existunt – „Ciało i Krew Chrystusa, które w Kościele przyjmowane są ustami wiernych, są obrazem podług zewnętrznych postaci i podług niewidzialnej substancji, to jest według mocy Boskiego Słowa, istnieją rzeczywiście jako Ciało i Krew Chrystusa” (De corpore et sanguine Domini, c. 49: PL 121, 147).
3. Po dwóch wiekach wrócił w teologii europejskiej problem Eucharystii. Podjął go Berengar z Tours (+1088), rektor szkoły katedralnej. U niego rzeczowe pojęcie bytu jest osadzone głębiej w filozoficznej refleksji. Kontynuuje stanowisko reprezentowane przez Ratramusa. Powtarza się polaryzacja pojęć: prawda (veritas) i obraz (figura). Ciało i Krew, jego zdaniem, nie jest prawdziwym Ciałem i prawdziwą Krwią, ale tylko obrazem (figura) i podobieństwem (similitudo). Podkłada pod te słowa wyrosłe z filozofii platońskiej inną treść. Posługiwał się on w swoich analizach pojęciem substancji, które z pojęciem substancji u Arystotelesa niewiele miało wspólnego (za jego czasów pisma Arystotelesa były w Europie Zachodniej jeszcze nieznane). Dla niego była to suma zmysłowo sprawdzalnych własności. Przy takim ujęciu przemiana eucharystyczna niczego nie mogła dokonać w substancji chleba i wina. Ale przyznać należy, że Berengar szedł w kierunku dynamicznego symbolizmu. Msza święta, jego zdaniem, jest symboliczną ofiarą o charakterze wspomnieniowym. Nauka Berengara została kilkakrotnie potępiona: w roku 1050 w Vercelli, w roku 1051 w Paryżu, w roku 1054 w Tours. Na Synodzie Lateraneńskim w roku 1059 musiał Berengar podpisać oświadczenie zaprzeczające jego dotychczasowym tezom.
Z kolei jego przeciwnicy: antydialektycy stali na pozycjach diametralnie różnych (też nie do utrzymania) – prymitywnego obiektywizmu. Hugon z Langres (+1051), Durandus Troarn (+1088), kontynuując realizm Radbertusa, dochodzili w swoich wywodach do nonsensów. Twierdzili, że prawdziwe Ciało Chrystusa jest rękami kapłana dotykane, łamane i miażdżone zębami spożywających.
4. 1. Nauka o transsubstancjacji zbudowana została, aby usunąć alternatywę – albo prymitywny realizm, albo subiektywny symbolizm. Stopniowość rzeczywistości, pra-obraz i obraz – terminy, Którymi posługiwali się Ojcowie Kościoła – zostały teraz zastąpione przez nową serię sformułowań: Substancja – species, przypadłość – accidens. Pra-obraz i obraz według Ojców Kościoła były w stanie nie tylko wyrażać widzialną rzeczywistość, ale także uobecniać wydarzenia przeszłe. Określały precyzyjnie Eucharystię z jednej strony jako znak, a z drugiej – jako pozasubiektywną rzeczywistość. Scholastycy pomagali sobie ontologicznym rozróżnieniem substancji od przypadłości.
Najpierw Anzelm z Laon (+1117) i Grzegorz z Bergamo (+1146) szukając rozwiązania, wypracowali dwa pojęcia: istota i przypadłości. Przełomową rolę odegrało dwóch teologów, Landfrank von Bec z Canterbury (+1089) i Guitmund von Aversa (+1095), którzy przygotowali drogę późniejszej nauce średniowiecznej o transsubstancjacji. To oni już określili różnicę pomiędzy sakramentem – widzialną rzeczywistością, a res sacramenti – niewidzialną rzeczywistością Ciała Pańskiego. Landfrank wyraźnie rozróżnia substancję (substantia) od zewnętrznego kształtu (species visibilis); istotę (essentia) i właściwości (proprietates) i posługując się tymi rozróżnieniami, może powiedzieć, że ziemskie substancje są przemienione na istotę Ciała Pańskiego. Guitmund uczył w 1070 roku: Panem et vinum altaris Domini in corpus et sanguinem Christi substantialiter dommutari (PL 149, 1488) – Chleb i wino ołtarza Pańskiego są przemienione substancjalnie w Ciało i Krew Chrystusa.
4. 2. Ostateczne wypracowanie słowa „transsubstancjacja” zawdzięczamy prawdopodobnie szkole Gilberta z Poitiers (+1154). Piotr z Poitiers (+1205) pisze: Substantia panis in substantiam Corporis Christi transit, manentibus tamen omnibus proprietatibus, quae erant in pane. – Substancja chleba przechodzi w substancję Ciała Chrystusa przy zachowaniu wszystkich właściwości, które posiada chleb (Sent V c 12: PL 2 II, 1247).
Około roku 1150 doszło do powstania pojęcia transsubstantiatio, które określało przemianę eucharystyczną. Posługiwali się nim odtąd tacy teologowie jak Piotr Lombard (+1160), Wilhelm z Auxerre (+1237). Papież Innocenty II (+1216) szeroko to pojęcie wyjaśnił w swoim dziele De sacro altaris mysterio, libri sex. Sobór czwarty Lateraneński (1215), przez niego zwołany, posługiwał się również tym pojęciem, którego dalsze wyjaśnienie kontynuowano w Średniowieczu.
4. 3. Nauka o transsubstancjacji dodaje do dogmatu o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii dwie nowe tezy: po pierwsze, że przypadłości chleba i wina pozostają, chociaż znikły substancje, do których przynależały; po drugie, że substancje chleba i wina nie są zniszczone, ale zostają cudownie przemienione (por.: STh III q 75 a. 4 i 8). Materia chleba jest przemieniona w materię Ciała Chrystusa. Forma chleba w formę Ciała, to znaczy, zgodnie z Tomaszową antropologią, w duszę Chrystusa (q 75 a. 6 ad 8). Chrystus w postaci sakramentalnej nie jest tym samym bytem secundum se, ale pomiędzy Nim a postaciami trwa pewne habitudo. Gdy postacie zanikają, znika i to habitudo, jak i obecność Chrystusa (q 75 a. 6).
Pojęcie transsubstancjacji odpowiadało na postawione przez wieki średnie pytanie: Jak może być rzeczywiście obecny Jezus Chrystus pod postaciami chleba i wina w Eucharystii.
5. Pozostało jednak szereg niedomówień. I tak na skutek koncentracji na temacie realnej obecności Chrystusa pod postaciami zniknęła z pola widzenia prawda o związku Chrystusa z Kościołem i o związku Eucharystii z Kościołem. Nawet św. Tomasz nie ustrzegł się przed takim traktowaniem Eucharystii, gdy, porównując ją z Kościołem, mówi, że Kościół różni się od niej, że w nim Chrystus jest oznaczony, ale nie zawarty (STh III q. 80, a. 4). To rozróżnienie „oznaczony” – „zawarty” byłoby dla Ojców Kościoła nie do przyjęcia.
Eucharystia, w oczach teologów średniowiecznych, ma działanie jednostronne – ona buduje Kościół. Ale nie została stwierdzona odwrotna prawidłowość, że Chrystus żyje przez wiarę w społeczności wiernych, czyli że Kościół sprawuje Eucharystię. Do zaistnienia Eucharystii jest przecież potrzebna wiara (q 75 a. 3). Kościół dla teologów Średniowiecza nie był sakramentem, lecz stał się „mistycznym” Ciałem Chrystusa, a więc czymś, czemu brakuje widzialności. Odróżniono w nim instytucję prawną od niewidzialnej społeczności świętych. Poza tym, rzecz charakterystyczna, pojęcie „prawdziwe Ciało Chrystusa” – corpus verum – używane przez starożytność chrześcijańską na określenie Kościoła, przeniesiono na określenie Eucharystii, a Kościół został nazwany corpus mysticum.
To skupienie się Kościoła Średniowiecza na prawdzie o obecności Ciała i Krwi pod postaciami chleba i wina, a zaniedbanie prawdy o Kościele pojętym jako prawdziwe Ciało Chrystusa, miało uzasadnienie społeczne. Społeczność chrześcijan w Średniowieczu nie tworzyła jedności. Istniał w niej wyraźny podział – na kler i świeckich. A grupa świeckich rozbita była z kolei na szlachtę i nie szlachtę.
Przeoczenie prawdy o sakramentalności Kościoła i o tym, że Chrystus mieszka w społeczności wiernych – „Gdzie dwóch albo trzech zbierze się w imię moje, tam ja jestem pośród nich” (Mt 18, 20) – miało też inne konsekwencje. Fałszywe poglądy na temat świętości w połączeniu z rzeczywistością myślenia spowodowały, że zaczęto nazywać świętymi miejsca i rzeczy – praktykuje się uroczyste poświęcanie kościołów i ołtarzy.
Kolejnym nieporozumieniem w teologii średniowiecznej był fakt, że chociaż jej twórcy Mszę świętą uważali za reprezentację, partycypację Męki Chrystusa (q 83 a. 1, 2), to jednak widzieli ofiarę w samej Mszy (q 79 a. 5 c; q 83 a. 4 c). Zaciążyło to w sposób niebezpieczny na teologii i praktyce Kościoła późnośredniowiecznego.
6. 1. Głównym jednak mankamentem tej teologii było to, że sama idea Mszy świętej jako ofiary została zepchnięta na margines. Na planie pierwszym pozostała prawda o obecności Ciała i Krwi Chrystusa pod postaciami chleba i wina. Nie było to zresztą przypadkowe. Teologia jest zawsze odbiciem tego, czym żyje Kościół danej epoki. A Kościół – począwszy od Wędrówek Ludów – żył Eucharystią w aspekcie nie uczty i nie ofiary, ale adoracji Ciała i Krwi Pańskiej.
Zaistniał proces psychologiczny, który łatwo jest pominąć, a który stanowi charakterystyczny element na drodze dalszego rozwoju życia eucharystycznego Kościoła. Zaprzestanie praktykowania uczty eucharystycznej, gdzie każdy z uczestników otrzymywał do rąk Ciało i Krew Pańską, spowodowało sakralizację Postaci. Uwaga wiernych koncentruje się nie na akcji, nie na spotkaniu, poczuciu wspólnoty, która tworzy się przy spożywaniu Ciała i Krwi Pańskiej, ale na samych Postaciach. Dochodzi do prawie fizycznego lęku przed spotkaniem się z nimi, przed dotknięciem ich.
Tradycja przyjmowania Eucharystii pod dwiema postaciami była bardzo silna i mimo trudności technicznych utrzymywała się długi czas, aż do Średniowiecza. Zmienił się tylko sposób – Chleb Eucharystyczny podawano do ręki. Dość szczegółowy opis spotykamy u św. Cyryla Jerozolimskiego: „Podchodząc nie wyciągaj płasko ręki, nie rozłączaj palców, podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdy masz przyjąć Króla: do wklęsłej dłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz amen”. Z czasem z tego zrezygnowano, a zaczęto podawać do ust. I stało się tak nie tylko z całkiem praktycznych względów – można było zmniejszyć do minimum podawane cząstki chleba-opłatka – ale przede wszystkim ze względu na szacunek dla Postaci eucharystycznych.
6. 2. Możemy obserwować, jak – począwszy od wczesnego Średniowiecza – szybko narasta cześć do „Pozostałości” po Mszy świętej, które były przechowywane na użytek chorych. Ten zwyczaj istniał zresztą „od zawsze”. Konsekrowany Chleb po skończeniu Mszy świętej zatrzymywano dla chorych, owijano w płótno czy też, z czasem, umieszczano w naczyniach. Początkowo przechowywano w zakrystiach, od wieku VI na ołtarzu obok relikwiarzy. Potem – w specjalnie zbudowanych na ten cel niszach, najczęściej po stronie Ewangelii, w wykuszach prezbiterium albo w wieżyczkach budowanych nad ołtarzem. Niejednokrotnie są to wolno stojące sanktuaria. Od wieku XII ustawia się je na ołtarzu pod znaną nazwą – tabernakula. Wprowadza się zwyczaj zapalania świecy (wieczna lampka), jak również przyklękania. I teraz możemy mówić w pełni o kulcie Najświętszego Sakramentu poza Mszą świętą – chociaż już w VI wieku w opactwie Cluny istniał zwyczaj oddawania czci Najświętszemu Sakramentowi przez przyklękanie, a nawet okadzanie.
6. 3. Kolejnym nurtem adoracji Najświętszego Sakramentu jest Komunia święta przyjmowana poza Mszą świętą. Doszło do niej na drodze długowiekowego procesu. Od samego początku istniał zwyczaj, że zabierano z sobą do domu konsekrowany Chleb, aby spożywać w powszednie dni, kiedy nie była sprawowana Msza święta, a przede wszystkim, aby zanieść tym, którzy w niej nie mogli uczestniczyć. Zwłaszcza chorym i więźniom. Również zabierano Go z sobą na czas długich podróży. Tak jest mniej więcej do wieku VIII, kiedy zwyczaj ten zanika, zresztą na skutek ponawianych zakazów. (Równocześnie zanika zwyczaj rozdawania Komunii przez świeckich.) Tych praktyk nie zaliczamy jednak wprost do Komunii świętej poza Mszą świętą, ponieważ wszystkie one pozostawały w ścisłej relacji do niej. Innymi słowy: nie była to jakaś osobna forma nabożeństwa. Poza wymienionymi praktykami od VII wieku przyjmowano Komunię świętą niezależnie od Mszy świętej tylko w Wielki Piątek. Wprawdzie we wczesnym Średniowieczu (VIII w.) przyjął się zwyczaj, że w wielkie uroczystości przy uczestnictwie dużej liczby wiernych komunikowano po Mszy świętej, aby nie zatrzymywać tych, którzy nie przystępowali do Komunii świętej, niemniej uważano to za integralną część Mszy świętej. Dopiero w XVII wieku zaczęto praktykować tę formę – przyjmowanie Komunii świętej poza Mszą świętą – nagminnie i to coraz bardziej jako osobną jednostkę liturgiczną.
6. 4. W oparciu o te nowe praktyki jak i zaplecze teologiczne zanikały coraz bardziej dawne elementy społecznych wymiarów Komunii. Słowo „komunia” straciło swój pierwotny sens: to nie była komunia – wspólnota z braćmi moimi, „z którymi uczestniczę w uczcie Pana”, ale wspólnota z Chrystusem, którego przyjąłem – adorowanie Jezusa obecnego w mojej duszy. A więc już nie uczta, nie ofiara, a adoracja obecnego sakramentalnie Jezusa. Dlatego też od wieku XVI przestano nazywać Mszę świętą uczestnictwem w uczcie czy ofierze, a mówiono tylko o obecności Jezusa w Eucharystii.
Coraz mniej ludzi komunikowało: w Średniowieczu zaczęto wymagać przystąpienia do spowiedzi świętej przed każdą Komunią świętą. Rosła więc potrzeba stworzenia innej formy adoracji Najświętszego Sakramentu, która byłaby dostępna ogółowi wiernych obecnych na Mszy świętej. Aby im to ułatwić, celebrans po konsekracji podnosił do góry Postacie Eucharystyczne. Od XII wieku wprowadzono podniesienie Hostii, od wieku XIV również i Kielicha. Nazywano nawet udział we Mszy świętej „oglądaniem Ciała Chrystusa”. Moment podniesienia uznano za najważniejszą chwilę we Mszy świętej. Podkreślano to uderzeniem w dzwon, wnoszeniem świec. Do dzisiaj praktykuje się w niektórych polskich parafiach dzwonienie sygnaturką w czasie podniesienia, by dać znać o tym wydarzeniu wszystkim członkom parafii.
6. 5. Ale adoracja podczas podniesienia nie zaspokoiła nowego rodzaju pobożności. Stąd – wystawienie Najświętszego Sakramentu w monstrancji, co stanowi jakby przedłużone podniesienie. Początki tej praktyki obserwujemy w XIV wieku w Niemczech. W XVI wieku ogarnia ona cały Kościół, i to w ogromnych wymiarach: wystawienia dokonuje się prawie codziennie, nawet w czasie Mszy świętej. Jeżeli ta praktyka natrafia na sprzeciwy ze strony synodów biskupich, to obchodzi się zakazy, zasłaniając monstrancje welonem. Równolegle trwa ucieczka od Mszy świętej, coraz bardziej obcej chociażby przez język łaciński. Ucieczka w najrozmaitsze nabożeństwa, np. majowe, czerwcowe, październikowe, nieszpory, godzinki, gorzkie żale, odprawiane najchętniej przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Coraz większą popularność zyskuje święto Bożego Ciała, wprowadzone przez papieża Urbana IV w roku 1264. Do ustanowienia tego święta przyczyniły się prywatne objawienia Augustianki Juliany z Lüttsch (+1264). (Święty Tomasz z Akwinu (+1274) pisze hymn Pange lingua i sekwencję Lauda Sion.) W miarę upływu czasu zdaje się Boże Ciało pretendować do roli najważniejszego święta chrześcijaństwa; podkreślają jego ważność procesje (zalecane od roku 1316 Dekretem papieża Jana XII), które coraz bardziej zyskują na znaczeniu.