Adwent
Adwentus znaczy po łacinie „przyjście”.
Ale jak można przeżywać przyjście Boga, skoro JEST? Tak, to jest paradoks: czekamy na Niego z Nim. Bo my po roku jesteśmy już inni. Na tym nowym odcinku życia, który się nazywa kolejny rok, funkcjonują nowe sytuacje, treści, problemy, trudności, wymagania, niespodzianki, które w poprzednich latach nie występowały. Pojawiają się nowi ludzie, nowe obowiązki. Czekamy na Niego, bo jesteśmy inni niż w roku poprzednim.
I Bóg musi w tym nowym naszym życiu zostać zauważony, uwzględniony, musi w nas na nowo zamieszkać, zadomowić się w świecie, w którym się znaleźliśmy.
A więc czekamy na Niego w tym nowym życiu, może wygodniejszym nawet, może bogatszym, ciekawszym nawet. Ale wciąż jeszcze bez Niego. Jeszcze On nie zagospodarował ani naszej codzienności, ani świętowania. A przynajmniej nie zdołaliśmy Go o to poprosić.
Niemniej, my sami czujemy, że czegoś nie uwzględniliśmy, nie zbudowaliśmy, że coś przeoczyliśmy. I czujemy, że nam jest źle, pusto, bez sensu, niewygodnie, że tak dłużej nie można egzystować, że tak dłużej być nie może. I to jest nasz Adwent.