Biblioteka




VII ZMARTWYCHWSTANIE

      

        On skonał, ale równocześnie zmartwychwstał do nowego życia. Gdy wisiał na krzyżu, powiedział do łotra po prawej stronie: „Dziś jeszcze ze Mną będziesz w raju”.

            Podobnie będzie i z nami. Gdy przestanie bić nasze serce, zmartwychwstali staniemy przed Bogiem. Zacznie się nasza niebiańska historia. A nawet nie historia, tylko niebiańskie trwanie.

            Zmartwychwstajemy w ciele uwielbionym w momencie śmierci naszego ciała fizycznego.

 *********

To było na Plantach. Na odcinku między Uniwersytetem i Wiślną. Szła dziewczyna i coś mówiła. Trzymała w rękach kopertę brązową, zamkniętą szczelnie, o formacie biurowej kartki papieru (A 4). Ale najwyraźniej niezawierającą żadnych papierów, była puchata. Dziewczyna zdawała się mówić do tej koperty: „Jak się cieszę, że jesteśmy znów razem. Wracam z poczty, dokąd cię wysłano. A teraz będziemy zawsze razem. Umieszczę cię w kredensie na półce, za drzwiami oszklonymi. Ty będziesz widział nasz pokój, a ja będę się czuła pod twoim wzrokiem, blisko ciebie”. Nie rozumiałem, do kogo ona to mówi. W pierwszej chwili zdawało mi się, że do komórki, ale przyglądnąłem się dokładniej – nie miała żadnej komórki. Mówiła do tej paczki, którą niosła. Aż naraz mnie olśniło: ona niesie prochy kogoś bliskiego, które przyszły do niej wysłane pocztą.

            Nasze pogrzeby. To znamy na pamięć. Przywykliśmy. Ale warto sięgnąć do istoty ciała ludzkiego, które odprowadzamy do grobu. Przecież to jest istotna część naszego człowieczeństwa. Gdyby nie narząd wzroku, gdyby nie narząd słuchu, gdyby nie narząd mowy, gdyby nie mózg, jak byśmy mogli funkcjonować? Ciało uczestniczy w naszym życiu. W chwili śmierci ustaje praca narządu słuchu, wzroku, mowy, myślenia, a równocześnie ciało nasze zmartwychwstaje, wchodzi w wymiar istnienia pozagrobowego, duchowego, w życie wieczne. Ta tajemnica zawiera się w Ewangelii, a najwyraźniej w odezwaniu się Jezusa na krzyżu do towarzysza wiszącego po Jego prawej stronie: „Dziś ze Mną będziesz w raju”. Nie kiedyś, nie przy końcu świata, ale dziś. Tak jak ja i ty zmartwychwstaniesz, tak jak wszyscy umierający równocześnie zmartwychwstają w momencie swojej śmierci.

*********

            Tak nam się zdawało – kiedyś, na początku – że jeżeli my nie zrobimy nic złego ludziom, to nas wszyscy pokochają. Tymczasem okazało się, że są ludzie, którzy nas nie znoszą, nami się brzydzą, którzy na nas patrzeć nie mogą, którzy zawsze nas posądzają o coś złego. Dlaczego? Trudno wytłumaczyć. Tak z bezinteresownej nienawiści? A może dlatego, że jesteś mądrzejszy, piękniejszy, bogatszy, bardziej zaradny, może że cię ludzie podziwiają, szanują.

            I potem wystarczy jedno twoje potknięcie, żeby się rzucili na ciebie z pełnym nienawiści okrzykiem: „Zdrajca, złodziej, kłamca, szubrawiec”. I będą tak głośno wołali, że ludzie usłyszą, będą patrzyć na ciebie jak na bandytę. Pozrywają kontakty, przestaną się do ciebie odzywać, pisać do ciebie, ciebie znać.

            I teraz wszystko zależy od ciebie – jak się ty zachowasz. Czy będziesz postępował tak jak oni: czym oni rzucą w ciebie, ty rzucisz tym samym w nich; oni oskarżają cię fałszywie, to ty też ich będziesz oskarżał fałszywie. I ta bijatyka przerodzi się w nienawiść. Aż polegniesz. Zostaniesz osamotniony, bo przyjaciele uciekli, rodzina się wyrzekła. Samotny, będziesz czekał na śmierć.

            Albo zostaniesz przy swojej uczciwej pracy – nie poddasz się. Będziesz robił swoje. Będziesz im życzył wszystkiego najlepszego. Będziesz się modlił za nich. Nawet nie o nawrócenie ich do siebie, ale modlić się będziesz za nich, jak człowiek za człowieka. I zachowasz swoją godność. Jeżeli będziesz postępował uczciwie w dalszym ciągu, to zmartwychwstaniesz! Ustaną szepty wokół ciebie, okrzyki zgorszenia, błazenada, która towarzyszyła ci od pewnego czasu. Będziesz szedł ulicą wyprostowany, uśmiechnięty. Będą się ludzie pytali: „Jak to, to jest ten złodziej? To jest ten bandyta? To jest ten szubrawiec?” Ale ucichną za chwilę okrzyki, nawiążesz kontakt z ludźmi wszystkimi, którzy będą tylko chcieli, przyjaciele się do ciebie wrócą. I będziesz szedł jak człowiek wolny, niedotknięty śmiercią nienawiści.

*********


Jezus został ukrzyżowany na mocy wyroku rzymskiego. Jurysdykcję nad Jego śmiercią rozciągnęła władza Rzymu. Ale Jego ciało nie zostało po śmierci wrzucone do dołu buntowników, bo Józef z Arymatei wyprosił je od Piłata i pochował we własnym grobie. Na prośbę arcykapłanów Piłat zezwolił, żeby przy grobowcu Jezusa stanęła straż.

            I nadeszła noc, o której trudno dowiedzieć się, co działo się naprawdę. Bo ewangelista pisze, że ziemia się trzęsła, rozbłysło światło, pojawił się anioł, który odwalił kamień nagrobny i usiadł na nim, a żołnierze ze strachu byli jak sparaliżowani.

            Już z rana padło na apostołów oskarżenie – że to oni wykradli ciało Jezusa. Tylko jeżeli tak, to powinni być schwytani i postawieni pod sąd! Zmuszeni do tego, żeby oddali ciało Jezusa.

            Ale nic nie wiemy o aresztowaniu apostołów ani o przesłuchiwaniu ich, ani o ukaraniu. I te wiadomości, które wstrząsały co chwila społeczeństwem Jerozolimy, Galilei i Judei, przyciszyły wszystkie inne wiadomości. Brzmiał, roznosił się na wszystkie strony okrzyk apostołów: Zmartwychwstał! – jak powiedział.

*********

            A więc uciekają. Przeraziły ich niektóre z kobiet. „Bo były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewnili, że On żyje”.

Dopiero teraz głowy polecą! Najlepiej schronić się w Emaus. I zza węgła patrzyć, co się będzie działo w Jerozolimie.

To jest i nasza pokusa. Nie angażować się w Jezusa – za bardzo. Nie wkładać palca między drzwi. Tak zza węgła przyglądać się, co się będzie działo. A będzie się działo. Bo oni nie odpuszczą.

Ale Jezus dołącza do uciekinierów. Idzie z nimi. Wyjaśnia. Zaprzyjaźnia się. „Przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż się ma ku wieczorowi i dzień się już nachylił”.

Jezus nie opuszcza nas. Tak i z naszych serc wyrywa się to pragnienie: Zostań z nami. Bo nam z Tobą bezpiecznie.

I zostaje.

Poznali Go po łamaniu chleba”.

I wracają! Rezygnują z bezpiecznego Emaus. Wracają do kipieli. Do piekła, które może rozpętać się lada chwila w Jerozolimie.

Ale oni już się nie boją. Cieszą się. Są odważni, wolni. Gotowi głowę nadstawiać.

*********


Jak to nie poznali Jezusa Jego uczniowie? Był zakapturzony aż po same oczy? Jak to nie poznali Go? Przecież rozmawiał z nimi – nie poznali Go po głosie? Jak to nie poznali Go? Szli w nocy z Nim? Przecież szli za dnia.

            Był tym samym Jezusem z Nazaretu, którym był przed paroma dniami żyjący i nauczający – a już inny, nie z tego świata, przewyższający jakoś to, co było w Nim najpiękniejszego, najmądrzejszego. Był ten sam, a inny.

            Dopiero wtedy poznali Go, gdy odmówił błogosławieństwo nad chlebem, połamał go i dawał im – coś, co było nie do powtórzenia, coś czym się charakteryzowały Jego zachowania przy stole, coś co było tak jedyne, że nikt tego nie mógł naśladować ani powtórzyć.

*********

            I nic, ani słowa o nieprzyjaciołach. Jezus nie mówi nic o krzywdzie, którą wyrządzili Mu ludzie Jego narodu. Przecież to się stało zaledwie przed paroma dniami. A już mówi do apostołów, że głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkich narodów – począwszy od Jerozolimy.

            Mówi o odpuszczeniu grzechów Jerozolimie, która Go odrzuciła i skazała na śmierć.

*********

            Zmartwychwstały Jezus nie przyszedł do apostołów, aby się rozliczyć z nimi: Piotrowi wypomnieć, że się Go zaparł, uczniom wypomnieć, że pouciekali, nie było ich pod krzyżem, Jego pogrzeb odbył się bez ich udziału.

            My nie przychodzimy do kościoła tylko na to, żeby przepraszać Boga za nasze grzechy. My powinniśmy być wychyleni ku przyszłości. Przychodzimy na spotkanie z Jezusem, abyśmy mieli siłę, mądrość, ufność na cały tydzień, który przed nami.

*********

           Zmartwychwstały Jezus nie wypomniał Piotrowi, że się Go zaparł. Powiedział: „Paś owce moje, paś baranki moje”. Nie wypomniał apostołom, że nie było ich pod krzyżem. Nazwał ich „braćmi”. Nie oskarżał tych, którzy Go skazali na śmierć niesprawiedliwie. Nie dopominał się przeproszenia, przyznania się do winy.

            My, Jego uczniowie, stoimy zawstydzeni przed Nim. Bo nie umiemy przebaczać, darować ani być miłosierni. Chcemy wyrównywać rachunki. Domagamy się sprawiedliwości, ukarania tych, którzy nas skrzywdzili.

            Obnosimy się ze swoją krzywdą, wdajemy się w bezproduktywne procesy. Tracimy czas i siły na udowadnianie własnej niewinności. Biegną dnie i lata, a my tkwimy w poczuciu zmarnowanego życia. Już nikt nie chce naszych tłumaczeń słuchać. Stajemy się żałosnym pośmiewiskiem naszych wrogów.

 *********


Boże nasz, któryś dał nam swoje Słowo – Jezusa Chrystusa, niech Ci będą dzięki za Tomasza. Nie obraziłeś się, gdy on oświadczył, że nie uwierzy, dopóki Jezus nie przyjdzie do niego. Nie obraziłeś się na niego: Jak nie, to nie; nie chce wierzyć, to niech nie wierzy.

Przysłałeś Jezusa specjalnie po raz drugi do Wieczernika. I wtedy padają słowa tak ważne dla nas: „Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.

*********

            Uwierzyli – bo chleb rozmnażał, burze uciszał, chorych uzdrawiał, zmarłego wskrzesił. A gdy brakło cudu – uciekli. Piotr zaparł się Jezusa przed dziewczyną służebną na dziedzińcu Annasza: „Nie znam tego człowieka. Ja znam Słowo Boże, Jezusa Chrystusa, który cuda czyni. Ale tego nie znam, który dał się schwytać”.

        Gdy był biczowany, cierniem koronowany, gdy szedł z krzyżem na Golgotę, gdy Go ukrzyżowali, nie było żadnego z nich. Musiał zmartwychwstać! Bo by nie wierzyli w Ewangelię, którą głosił.

*********

           
Bądź miłosierny dla siebie samego. Choć zachowałeś się jak szmata, jak błazen, jak Judasz, jak niewierny Tomasz. Bądź miłosierny dla siebie.

Bądź miłosierny dla ludzi, którzy nie byli lojalni wobec ciebie, którzy odwrócili się od ciebie, którzy zerwali kontakty w godzinie próby, którzy się skompromitowali. Bądź miłosierny dla bliźnich twoich.

            Bądź miłosierny dla Boga. Nie każ Mu się tłumaczyć, dlaczego doszło do nieszczęścia w twoim życiu, jak je dopuścił, chociaż mówi, że cię kocha. Bądź miłosierny dla Boga swojego.

Bo przy odrobinie miłości miłosiernej znajdziesz motywy swojego działania niezręcznego, fatalnego, nawet złego.

            Bo przy odrobinie miłości miłosiernej rozpoznasz trudne dylematy twoich bliźnich.

Bo przy odrobinie miłości miłosiernej odkryjesz ścieżki Boże w twoim życiu.

*********


Apostołowie wrócili do Galilei i do swojej zawodowej pracy, do łowienia ryb. Tak jakby nie było Jezusa, Jego nauczania, cudów, śmierci i zmartwychwstania. Wyszli łowić ryby. Po nocy napotykają Jezusa. Ale nie wszyscy Go rozpoznają.

            Pisze święty Jan: „Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? Bo wiedzieli, że to jest Pan”. Prawie na jednym oddechu pierwsze zdanie zaprzecza drugiemu.

            Jezus jest taki sam, a inny. Taki sam, a jakby nie ten sam. Poznają Go tak, jakby Go nie poznawali. Poznają Go tak, jakby Go po raz pierwszy w życiu zobaczyli.

            To jest zagadka dla uczniów Jezusa – On sam.

          Ale to jest zagadka również dla nas.

*********

            Bóg nas wprowadza w Swoją Rzeczywistość. Na krótko, na mgnienie oka, abyśmy dotknęli tego nadzwyczajnego świata, do którego przecież należymy, ku któremu idziemy, ale którego zupełnie nie rozumiemy.

To jest nowy świat. Kolejny wielki dar Boży – dla każdego z nas. Spotykamy ten świat w zmartwychwstaniu Jezusa.

A w tym świecie niebiańskim jest wszystko inaczej. Niby tak samo, a właściwie zupełnie inaczej. Nie ma czasu, nie ma przestrzeni. – Jest wielkie TERAZ. Jest szczęście, radość, zachwyt – Bogiem, który jest Niebem naszym.

*********

      Jak przyjąłeś Zmartwychwstanie Jezusa? Tak jak Maria Magdalena, która pierwsza ujrzała Jezusa, jak Szymon Piotr, który biegł do grobu, jak niewiasty, którym się Jezus ukazał, gdy wracały od grobu, jak apostołowie w Wieczerniku, których Jezus uspokoił, jak Tomasz, który wątpił w opowiadanie apostołów?