4. JEZUS NASZ BRAT
1. Jezus to postać unikalna w dziejach ludzkości i unikalny jej nauczyciel. Wyrósł z Objawienia zawartego w Piśmie Świętym Starego Testamentu, ale odczytał tę wielką księgę o Bogu i człowieku – jak nikt przedtem. Wyszedł pomad jej historyczność, tymczasowość, ponad jej uwarunkowania konkretnymi sytuacjami, ponad całą jej „przypadkowość” i wydobył z niej prawdy istotne, Boże. Ukazał Boga jako miłość. Jako Tego, kto nas bezgranicznie kocha – każdego z nas. Każdego – władcę czy nędzarza, wyznawcę mojej religii, innej religii czy żadnej religii, rodaka czy obcokrajowca, uczciwego czy przestępcę. Z tego wniosek, że każdy powinien traktować drugiego człowieka jak brata. Nawet nieprzyjaciela, jak to powiedział Jezus w Kazaniu na Górze zapisanym przez św. Mateusza: miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie, ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Na tej linii zderzył się zwłaszcza z faryzeuszami, którzy głosili, że zbawieni będą tylko Izraelici jako naród wybrany, a wszyscy poganie będą potępieni, że Bóg sprawiedliwych obdarza bogactwem, zdrowiem i powodzeniem, a grzeszników karze ubóstwem, choro0bą, śmiercią i wszelakim niepowodzeniem.
Jezus nauczał, że Bóg jest naszym Ojcem. I chce, byśmy byli z Nim wciąż zjednoczeni, nie tylko na modlitwie, ale wciąż: żyjąc w prawdzie, wolności, sprawiedliwości i miłości. Tak więc Bóg oczekuje od nas nie ofiar z bydła czy płodów rolnych, ale nas samych: życia naszego. W tej kwestii Jezus zderzył się z kapłanami, którzy podkreślali konieczność ofiar materialnych.
Jezus wyakcentował prawdę o miłości Boga ku człowiekowi i jej podporządkował wszystkie inne. Chciał, byśmy Bogu bezgranicznie zaufali. Bo nas nie tylko stworzył, ale stwarza nam to życie, którym idziemy: że urodziłeś się nie wcześniej ani nie później tylko teraz, że urodziłeś się w tym kraju, w tym mieście, miasteczku czy w tej wsi, że masz takich rodziców, że napotkałeś tych ludzi. Nie przekreślając naszej wolnej woli ani na moment, przecież zaplanował nam nasze życie, aby nam stworzyć maksymalne warunki do rozwoju naszej osobowości i zarazem do naszego uświęcenia i zbawienia. Kiedyś powiedział: „Czyż dwóch wróbli za grosz nie sprzedają na rynku, a żaden z nich nie spadnie bez woli Ojca, który jest w niebiesiech. Drożsi jesteście niż wiele wróbli”.
Tak też wyniósł człowieka do godności nigdzie dotąd nie spotykanej – jako istotę wolną i odpowiedzialną, wyrastającą ponad każdą instytucję, nawet ponad państwo. Ta prawda stanowiła absolutny przewrót w ówczesnej hierarchii wartości. W tamtych czasach najwyższym dobrem było państwo – było bogiem. Jak również władca – reprezentant państwa. Tak było nie tylko w przypadku starożytnego Egiptu, Asyrii czy Babilonii, ale nawet Rzymu, dla którego państwo też było bogiem, jak i władcy. Na tej płaszczyźnie Jezus zderzył się również z saduceuszami, do których należeli prawie wszyscy kapłani świątyni jerozolimskiej. Dla nich wszystkich najważniejszą wartością był Izrael.
I konsekwentnie: Ponieważ Jezus stawiał człowieka jako najwyższą wartość, domagał się dla niego wolności. W ten sposób Jezus zderzył się z faryzeuszami, którzy pod hasłem powrotu do Pisma Świętego zabrali się do jego interpretacji i stworzyli swoistą tradycję niepisaną, potem księgę świętą – Talmud. Stanowił on zbiór niezliczonych przepisów, które obowiązywały na dzień powszedni, a zwłaszcza na święta – zbiór przepisów, których przestrzeganie decydowało o czystości czy nieczystości (grzeszności) każdego Izraelity. Jedną z tez Jezusa było odsunięcie się od Talmudu i powrót do istoty Pisma Świętego. Odrzucił więc te przepisy jako balast, jako więzy ograniczające człowieka.
Prawda o tym, że człowiek jest najwyższą wartością, zagroziła strukturom społecznym i politycznym ówczesnych państw, które możemy określić jako totalitarne. Jak najnowsza historia uczy, wszystkie rządy totalitarne zawsze zwalczały chrześcijaństwo. Tak było w przypadku rządów hitlerowskich oraz komunistycznych, które również za najwyższą wartość uznawały państwo czy naród. Dlatego też i Jezus był prześladowany i musiał zginąć.
2. Jezus chciał i chce utworzyć ludzki świat. Gdzie jeden nie będzie się bał drugiego, ale każdy w każdym znajdzie swego brata. Chce zbudować normalnego człowieka. Bez kompleksów, strachów i zahamowań. Chce, byś wszystko, co ci Bóg dał, czym cię obdarzył, wyposażył, rozwinął maksymalnie – wciąż rozwijał tak w płaszczyźnie intelektualnej, jak emocjonalnej. Abyś był mądry, spontaniczny, wrażliwy, autentyczny. I wolny, wolny, wolny! Wolny od strachów, od lęków – co z jutrem, co z pojutrzem, co z przyszłością, ze starością, z chorobą, ze śmiercią, co z twoimi najbliższymi. Jezus chce, abyś nie utknął w nienawiści, w zemście, ale umiał darować, przebaczać, machnąć ręką mówiąc „nieważne”, porzucać krzywdy – jak zbyteczny wór – w rowie i iść dalej. Abyś nie utknął w rozważaniu, kto i ile jest ci winien uśmiechów, uprzejmości, czasu, prezentów, ale umiał dawać nie czekając na rewanż – czyli: był bezinteresowny. Jezus chce, żebyś nie zajmował się wyłącznie zbieraniem pieniędzy ani rzeczy, ale wyrósł na twórcę i tworzył – siebie, świat, społeczeństwo. Abyś miał środowisko przyjaciół, znajomych, niezależnie od tego jakiej rasy, jakiego języka, jakiej religii – czy żadnej religii. A na koniec: abyś wiedział, że największym darem jest miłość: gdy ty pokochasz i zostaniesz pokochany.
3. To Jego nauczanie – On sam jako Słowo Boże – jest zaklęte w nowym Testamencie, zwłaszcza w Ewangeliach. Jest to najbardziej tajemnicze dzieło, które przeczytać możesz w ciągu paru godzin, ale na to, żeby je odczytać, braknie ci życia. Czyta je ludzkość już dwa tysiące lat i wciąż jest ono dla niej niewyczerpanym źródłem prawdy, i to we wszystkich dziedzinach – nie tylko religijnej, również kulturalnej, gospodarczej i społecznej.
Ewangelia to dzieło, w którym jest obecny Bóg sam przez Słowo. I dlatego jest ona dla ciebie tak ważna. Bierz z tego źródła. To jest jakby sakrament, który może cię zjednoczyć z Bogiem. A przez Niego – z całym światem. Jak korzystać z niej? W rozmaity sposób: przez modlitwę, czytanie, rozważanie, medytację nad tymi tekstami. Przez pielgrzymki, przez nabożeństwa majowe, czerwcowe, październikowe, ale zwłaszcza poprzez sakramenty, które z Ewangelii wyrosły, zwłaszcza przez Mszę świętą. Zadbaj o ten punkt twojego programu tygodniowego. Jeżeli tylko możesz, znajdź kościół, gdzie ci dobrze. A tu przede wszystkim księdza, który ci odpowiada. Ale nie ograniczaj się do tych kontaktów z Jezusem.
Bo czas jest trudny – dla wszystkich, również dla ciebie. Będziesz musiał rozwiązywać – już rozwiązujesz – swoje osobiste problemy i będziesz musiał znaleźć się w tym, co się dzieje wokół ciebie. Nie możesz się zgubić. Tym bardziej jest ci On wciąż potrzebny. On o tym wie i chce ci być potrzebny. Chce ci być przydatny. Niekiedy wystarczy, gdy będziesz Go miał w zasięgu wzroku. Ale niekiedy trzeba iść splecionym z Nim w twardym uścisku. Miej swoje sposoby i metody, by sobie zapewniać Jego obecność. Poznawaj Go oczami mądrych myślicieli i teologów. Czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj książki religijne i teologiczne. Są do zdobycia. Przy odrobinie wysiłku znajdziesz je. A poza tym – wypatruj Jezusa w starochrześcijańskich mozaikach, w starych ikonach, a także w nowszych arcydziełach malarstwa. Szukaj Go w architekturze kościołów. Słuchaj Go w śpiewach gregoriańskich, w wielkiej muzyce. Spotkasz Go w wielkiej poezji, w wielkich sztukach teatralnych. Jego odbicie zobaczysz w świętych i w błogosławionych.
4. Żeby nie było nieporozumień: masz uwierzyć tylko w Boga i w Jego Syna Jezusa Chrystusa, który z nami został jako Słowo Boże. Nie w księdza ani w biskupa, ani nawet w papieża. Ksiądz jest po to, by cię nauczył, jak ty masz nawiązać bezpośredni kontakt z Bogiem, czyli religii. Na tyle na ile umie sam, na ile potrafi, na ile go stać. Ale cała reszta należy do ciebie. Cała droga zbliżenia się do Boga i Jego Syna Jezusa Chrystusa. Droga odkryć, zachwytów, oczarowań – i pięknem, i głębią. Bo to ty sam masz Go osobiście słuchać, masz kontaktować się z Nim, jednoczyć się z Nim – w modlitwie, w codziennym życiu, kształtować siebie na miarę wielkiego, prawdziwego człowieka – jakim jest Jezus Chrystus, Syn Boży.
Ty z Bogiem bezpośrednio rozmawiasz. Owszem, ksiądz dla ciebie sprawuje sakramenty święte. I trzeba się wyrazić ściśle: nie tylko dla ciebie, on z tobą sprawuje sakramenty święte. Wszystkie, łącznie z tym największym, jakim jest Msza święta. Nie ma ich bez twojej wiary, nadziei i miłości do Boga.
Bóg cię traktuje poważnie, niezależnie od tego ile masz lat. Kocha cię osobiście i chce, żebyś i ty Go traktował tak samo i żebyś ty Go kochał. Wiedz – na początku i na końcu, i w międzyczasie – że ty jesteś też kapłanem. Który – ty sam – twojemu ukochanemu Bogu, twojej wielkiej miłości, największej świętości, twojemu najdroższemu Ojcu, najbliższemu Przyjacielowi składasz siebie w ofierze. Ty sam. Nie ksiądz. Nikt za ciebie. Nikt cię nie zastąpi! Tyś jest kapłanem – siebie samego, swojego życia, swojej ofiary, swojego każdego dnia, tygodnia, miesiąca, roku. I swojej śmierci.
5. O czym ja marzę. Marzę o tym, by w Polsce obok pięknych kościołów rosły piękne przedszkola, ochronki, szpitale, banki spółdzielcze, kasy zapomogowo-pożyczkowe, mleczarnie, serowarnie wiejskie, miasteczkowe. Marzę, żeby obok pięknych kościołów powstawały piękne zieleńce, parki, ogródki, place zabawowe dla dzieci, by były chodniki dobrze poukładane i drogi bez dziur.
Kraj nie czeka na wielką inicjatywę. Ale na setki tysięcy drobnych inicjatyw, pomysłów i ich wdrożeń – które rozsypią się jak grzyby po deszczu. Kraj czeka na księży takich, jak ksiądz Kuznowicz, Wawrzyniak, Bliziński, Szwejnic. Na świeckich takich jak Bojanowski. Niech powstają takie wsie, jak przedwojenny Lisków czy Sidzina.
Potrzeba nam nowego myślenia i nowego działania – myślenia obywatelskiego, działania wspólnego. Nie tylko tego „co ja”, „co moja firma” ale „co my”, co ten brat za ścianą, przy ramieniu, w drugim mieście, w innym kącie Polski. Tego wypatrywania, gdzie jest błąd i jak go usunąć, gdzie jest bieda i jak jej zaradzić. Jak zatrzymać pieniądze, które nam uciekają za granicę. I jak je przyciągnąć. Jaką podejmować produkcję antyimportową. Ale nawet i takie nastawienie, aby po prostu kupować towary krajowe. A nie zagraniczne. Na ile się tylko da.
Może mi powiesz: „No i na co to księdzu przyszło? Od Jezusa, Jego teologii i religii, od prawie mistyki Nowego Testamentu zaszedł ksiądz aż do kas zapomogowo-pożyczkowych i mleczarni”.
Wyobraź sobie, że to nie ja wymyśliłem, ale sam Pan Jezus. To On powiedział: „Byłem głodny, a daliście mi jeść”. Albo: „nie daliście mi jeść”. A dopowiadając rzecz do końca: Gdyby na wsi czy w mieście stał tylko piękny kościół, a wokół brud, smród i ubóstwo, to śmiałbym twierdzić, że tkwi tu jakiś błąd – w przekazie ze strony Kościoła albo w odbiorze ze strony środowiska. Albo – jeszcze dokładniej – tkwi błąd i tu, i tu. Bo jeżeli to by było do zrozumienia jeszcze w czasach komunistycznych, to obecnie – już w żadnym wypadku. Inaczej mówiąc – bo miłość jest jedna: do Boga i do ludzi. Albo jej nie ma wcale – ani do ludzi, ani do Boga.