Telefon:
– Mam kłopot z córką.
– Ile ma lat?
– Ma 17 lat. Chodzi do liceum. Właściwie tylko formalnie, bo się nic nie uczy. Nie przeszła.
– A co robi?
– Baluje. Po obiedzie wychodzi, wraca w nocy. O pierwszej, o drugiej.
– Dokąd idzie?
– Tego nie mówi.
– A pani tego nie domaga się?
– Domagałam się, ale nic nie uzyskałam. Mówi, że ma swoje towarzystwo.
– Zna je pani?
– Nie. Ona sobie tego nie życzy. Mówi, że to jest ingerencja w jej życie prywatne.
– Dyskoteka?
– Tak.
– Alkohol?
– Pijana nigdy nie była. Ale pod wpływem alkoholu tak.
– Narkotyki?
– Nie znam się na tym.
– Co chce robić dalej w życiu?
– Nie zastanawia się. Żyje dniem obecnym. To jej wystarczy.
– Jak reaguje pani mąż, a jej ojciec?
– Nie ma go. Jest za granicą. Zarabia pieniądze.
* * *
W potocznej mowie pod słowem „zabawa” rozumie się przeważnie: zabawa typu – karnawałowa. Albo forma pokrewna. Czym jest zabawa? Zabawa z natury rzeczy kreuje drugą rzeczywistość człowieka, taką bardziej „na niby” niż prawdziwą, bardziej fikcyjną niż realną.
Do zabawy trzeba się przygotować. Jak na wielką przygodę. A więc panie: włosy, makijaż, interesująca suknia (stojąc przed szafą pełną ubrań wpadają w rozpacz: „Przecież nie mam co na siebie włożyć”), jeszcze coś na szyję, żeby współgrało ze suknią, coś na rękę, jakieś klipsy, no i buty.
A już na miejscu – rozmawiać. Żeby to było mądre, ale nie nudne; wesołe, ale nie rubaszne; dowcipne, ale nie ordynarne. W międzyczasie podjadać – ale nie obżerać się. Pić – ale nie: żeby się upić. To jest gra. Chodzi o to, żeby zauroczyć, oczarować, pokazać się z najlepszej strony. Znaleźć dobrego partnera albo partnerkę. I tańczyć, tańczyć, jeszcze raz tańczyć – lekko, odważnie, ale bez wygłupów, do upadłego. „Ja bym najchętniej tak całe życie przeżył”.
A tymczasem zabawa nie może być stanem ciągłym, trzeba zejść w codzienność – w normalne ubranie, normalną fryzurę, normalny tryb życia. Trzeba zejść do rzeczywistości podstawowej – ubogaconej zabawą, ale tylko tyle.
* * *
Ale zabawy są wielorakie. Nie kończy się na karnawałowej nocy. Zabawa to również występ estradowy zespołu muzycznego, z udziałem niejednokrotnie wielu tysięcy ludzi. Do zabaw zaliczyć trzeba mecz piłkarski, któremu kibicują rzesze zgromadzone na stadionie. Zabawą są programy radiowe jak i telewizyjne rozrywkowe, sportowe.
Są ludzie, którzy potrafią przesiadywać przed telewizorem całe godziny i tak się z nim związać, że traktują programy telewizyjne jako swoją osobistą rzeczywistość, a życie codzienne – smutną konieczność.
* * *
Najgorsze są małżeństwa dyskotekowe – poznani chłopcy na dyskotece, poznane dziewczęta. Zachwyceni sobą w tańcu. I to im wystarcza do tego, aby się zdecydować na małżeństwo. Ale małżeństwo nie ma być w wymiarze zabawowym. Trzeba funkcjonować w rzeczywistości. I wtedy się okazuje, że to nie ten chłopiec, że to nie ta dziewczyna, która była na dyskotece. I dochodzi do tragedii.
* * *
Czwarte przykazanie kościelne – jego druga część – brzmi: „W okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach”.
W Kodeksie prawa kanonicznego istnieje zapis, że dniami i okresami pokutnymi są poszczególne piątki całego roku i czas Wielkiego Postu.
Ale nie jest sprecyzowana sprawa „zabawy”. To przykazanie sprzed wielu jeszcze lat brzmiało: „Wesel i zabaw hucznych nie odprawiać”. I nie było wesel i zabaw hucznych. Akcent na „hucznych”. To znaczy nie huczne można. Tak to było przez prawodawcę postrzegane i przez odbiorców też.
* * *
Czy w czasie Wielkiego Postu, czy w piątki może być urządzana „impreza”? Niewątpliwie pod słowem „impreza” dużo się mieści. Ale czy jest dozwolona impreza, podczas której się pije jakieś lekkie alkohole, kiedy utwory rozrywkowe idą na okrągło z taśm albo z płyt. Czy jeżeli się poderwie kilka par do tańca – czy to jest dozwolone, czy nie? Czy to już jest ta zakazana zabawa – czy nie?
Decyzja należy do każdego z nas.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI