STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski wydanie niedzielne


10 kwietnia 2004

1227

11 kwietnia 2004
NIEDZIELA ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO


„I uwierzył” 


     Nie mogłeś spać. Wciąż jeszcze byłeś cały roztrzęsiony. Wciąż przed oczami miałeś Jezusa wiszącego na krzyżu, straszliwie poranionego, a potem Jego ciało leżące na prześcieradle wysypanym ziołami i przysypane ziołami, okręcane pospiesznie taśmami płótna – bo szabat się zbliżał wraz z zachodem słońca.
     Świtało. Wyszedłeś na zewnątrz. Zauważyłeś stojącą postać. To Piotr.
     – Też nie spałeś?
     – Nie.
     Przez chwilę staliście w milczeniu.
     Nagle zobaczyłeś z daleka Magdalenę biegnącą w waszym kierunku. Za chwilę była przy was. Zdyszana, zziajana, z rozczochranymi włosami, z pobladłą twarzą, łapczywie chwytająca powietrze. Zaskoczony patrzyłeś na nią, wiedząc, że coś się stało. Ale nie zdążyłeś nawet o to spytać, gdy ona zaczęła wyszarpywać ze siebie słowo za słowem:
     – Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono!
     Te słowa uderzyły w ciebie jak piorun.
     Nie czekając na wyjaśnienia, wykrzyknąłeś do Piotra:
     – Chodźmy tam! Biegiem!
     A więc z domu, na pustą prawie ulicę, potem na skróty ścieżkami. Wyprzedziłeś Piotra. Chciałeś być sam z tymi myślami, które zaczęły się tłoczyć w twojej głowie: Jak to „zabrali”? Kiedy zabrali? Przecież to w szabat. Przecież ciała pochowanego nie wolno dotykać pod grozą zanieczyszczenia. Kto „zabrali”? Rzymianie? Faryzeusze? Saduceusze? Po co zabrali?
     Wreszcie zobaczyłeś z daleka grób i kamień – odsunięty. Grób zionął czarną plamą wejścia. Dobiegłeś. Przystanąłeś, ciężko dysząc. Czekałeś na Piotra. Po chwili przybiegł i on.
     – Byłeś tam? – Piotr zapytał, wskazując grób oczami.
     – Nie. Czekałem na ciebie.
     – No to chodźmy. Ja wchodzę pierwszy.
     Za nim wszedłeś ty. Ogarnął cię mrok wnętrza. Powoli zacząłeś się przyzwyczajać. Zacząłeś rozróżniać kształty. Przed tobą, na płycie grobowej, leżał kokon. To były prześcieradła przysypane ziołami, zestalone żywicą, teraz sztywne, tworzące rurę – pustą.
     Patrzyłeś na to jak osłupiały, w milczeniu. Gdyby żył, jak mógł stąd wyjść? Gdy nie żył, jak Go mogli wyszarpnąć ci, którzy Go zabrali? Czemu nie zabrali Go z prześcieradłem?
     I nagle myśl jak błyskawica: Zmartwychwstał. Przecież o tym mówił. Tyle razy. Tylko my tego nie braliśmy poważnie. Myśleliśmy, że to jakaś kolejna metafora.
     Rzuciłeś się w ramiona Piotra i, prawie płacząc z radości, wykrzyknąłeś:
     – On zmartwychwstał! Jak powiedział!


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI