Ks. MIECZYSŁAW MALIŃSKI Rekolekcje unijne (4)
Sztuka modlitwy
W Niemczech rozmawiałem wiele razy z księżmi tamtejszymi na temat braku powołań, pustych seminariów. Seminaria zamienia się na biblioteki, na biura kurialne, na inne cele kościelne. Nie ma powołań. Nie ma księży.
Pytam:
– Dlaczego?
Powodów wymienić można parę, ale najważniejszy powód jest – że ksiądz nie ma przypisania do społeczeństwa. Nie czuje się osadzony. Nie wie, po co jest. Nie wie, po co jest księdzem, co ksiądz ma do roboty.
Nie może uczyć w szkole religii – chociaż religia jest obowiązkowa we wszystkich szkołach niemieckich. Ale ksiądz nie może uczyć religii. Dlaczego? Bo są katecheci świeccy. I związki zawodowe katechetów świeckich wywalczyły to, że ksiądz nie może być zatrudniony jako katecheta dzieci ani młodzieży. W ten sposób odpadła bardzo ważna funkcja księdza. Urwał się kontakt z dziećmi i z młodzieżą – podstawowa sprawa dla duszpasterstwa, równocześnie urwał się kontakt z rodzicami.
– A „Caritas”.
– „Caritas” jest w rękach katolików świeckich.
– A praca w biurze parafialnym.
– Tam jest sekretarka.
– A odwiedzanie domów, poświęcanie domów w okresie świąt Bożego Narodzenia – kolęda?
– Nie ma takiego zwyczaju. Co nam pozostaje? Odprawiać Mszę świętą. W niedziele.
– A w dzień powszedni?
– Nie odprawiamy.
– Nie odprawiacie Mszy w dzień powszedni?
– Nie odprawiamy.
– Dlaczego?
– Nikt nie przychodzi do kościoła. I w niedziele też jest nie najlepiej.
– Wobec tego co ksiądz ma do roboty? W Niemczech. W kraju. W świecie. Modlić się. I być nauczycielem modlitwy.
Mam znajomych buddystów jak i ludzi, którzy przeszli na islam. Przeważnie to nie są ci, którzy byli obojętni, niereligijni. Wprost przeciwnie. Przeszli na buddyzm czy na islam ludzie spragnieni modlitwy. I tej modlitwy nie znajdowali w Kościele katolickim.
A Msza święta?
Tak, to jest modlitwa. Specyficzna modlitwa. Modlitwa liturgiczna, gdzie operują oczy, uszy, głos, ruchy, zachowania. Ale nie można na tym kończyć.
W Polsce mieliśmy jeszcze wiele innych form modlitwy paraliturgicznej. Były „Godzinki”. Śpiewane w niedziele jako przygotowanie do rannych Mszy świętych. Piękne melodie, piękne teksty. Znikły. Były nieszpory w niedziele po południu. Piękne melodie, piękne polskie teksty – psalmów, hymnów. Znikły. Jeszcze istnieją nabożeństwa majowe, czerwcowe, październikowe. Ale z frekwencją jest, powiedziałbym, coraz gorzej. Podobnie wygasają pierwsze czwartki i pierwsze piątki miesiąca. I pierwsze soboty.
Jeżeli chodzi o Msze święte, to zwracam uwagę, że śpiewamy pieśni barokowe, ewentualnie z XVIII wieku czy z XIX wieku. Mamy niewiele współczesnych pieśni religijnych. To jest symptomatyczne. Są stare, piękne pieśni. Niech będą. Ale – gdzie są nowe? Oazowe nie wytrzymały próby czasu. Okazały się za miałkie, za błahe. Dobre do śpiewania przy ognisku. Jeszcze na pielgrzymce. Ale nie w kościele, nie podczas Mszy świętej. Pojedyncze przetrwały. Ale jest ich niewiele.
Jeszcze są pielgrzymki. Jako forma modlitwy. Jak czasem się je nazywa „modlitwa nogami”. Nieprawda, to jest modlitwa całym człowieczeństwem. Ale tu by był koniec.
Tak się prosi, żeby znaleźć nową formułę, nowy sposób odprawiania nabożeństw majowych, dla nabożeństw czerwcowych, październikowych. No bo i one zanikną.
Jakie nabożeństwa nowe wnieśliśmy w nasz Kościół polski?
Do Miłosierdzia Bożego. Jeszcze to nie jest dopracowane. Jeszcze to nie jest upowszechnione.
Potrzebna jest również nowa forma, nowy sposób odprawiania Mszy świętej, uczestnictwa we Mszy świętej. Żeby to była prawdziwie modlitwa. Żeby to było prawdziwe uczestnictwo. Żeby się ksiądz prawdziwie modlił! Żeby to było odczuwalne! – że to jest jego modlitwa, nie „klepanie”. Żeby się wszyscy wierni w kościele modlili. A nie „odstawali” tych trzydziestu minut – żeby zbyć: „byliśmy na Mszy świętej w niedzielę”. Trzeba wzbogacić liturgię mszalną nową muzyką, może śpiew bez organów. Ale gdy nowe pieśni, to nie pieśni smutne, ale radosne.
Wreszcie – ażeby stał się modlitwą codzienny pacierz poranny, pacierz wieczorny.
Ilu ludzi dorosłych odmawia pacierz poranny i pacierz wieczorny? To, czego nas nauczyli rodzice: „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Mario”, „Wierzę w Boga Ojca”, „Aniele Boży, Stróżu mój”, „Chwała Ojcu i Synowi”, „Wieczne odpoczywanie”. Pytanie retoryczne: Ilu z nas modli się inaczej, ale modli się rano i wieczór albo w ciągu dnia?
– A co ksiądz proponuje zamiast pacierza rannego i pacierza wieczornego?
– Cichą Mszę świętą ranną. Albo cichą Mszę świętą wieczorną. To jest takie pół godziny trwania przed Bogiem. A jeżeli nie możesz przyjść na Mszę świętą, to weź fragment Pisma Świętego, który jest w tym dniu we Mszy świętej czytany i zostań przy tym fragmencie przez chwilę. Żebyś mógł uczestniczyć w wydarzeniu z życia Jezusa, które uobecnia nam Ewangelia święta. To nie ma być zamiast pacierza, tylko jako dodatek do pacierza.
Skąd wziąć taki fragment Ewangelii świętej? Są mszaliki. A gdy nie masz mszalika, to ewentualnie weź moją książeczkę: „Modlitwa na każdy dzień”. Tam jest podany dzień za dniem fragment Pisma Świętego, który jest czytany we Mszy świętej, i rozważanie. To jest pomoc. A więc mszalik albo ta książeczka „Modlitwa na każdy dzień. Rok A, B, C”.
Na koniec: trzeba przywrócić różańcowi utraconą godność jako szkoły modlitwy kontemplatywnej.
A buddyści codziennie: pół godziny czy nawet całą godzinę – medytacja. A buddyści w ciągu roku: tydzień czy dwa tygodnie, a nawet cztery tygodnie w zamkniętych pomieszczeniach, w zespołach, domach – odprawiają rekolekcje, które się przede wszystkim opierają o taką medytację, o takie milczenie.
A my gadamy. Czy to źle? Dobrze. Ale umiejmy też nie gadać! A słuchać! Być razem z Bogiem. Zapaść się w siebie. Spotkać się z Nim, który jest w nas. Do-słyszeć Go, do-zobaczyć Go, do-czuć Go, dotknąć Go – duchem swoim, duszą swoją; miłością swoją – miłością Jego. Spotkać się – te dwie miłości, te dwa duchy, te dwie rzeczywistości, jakimi my jesteśmy i Bóg. Stwórca nasz i Ojciec.
„Daj tylko, Boże dusz, obecność Twoją czuć,
myśl naszą pośród burz na siebie zwróć”.
Modlić się. Duchem. W milczeniu. Stawać przed Nim. Uświadamiać sobie Jego obecność. Tak trwać. Codziennie. Na początku dnia – niczym pójdziemy w bieg. Na końcu dnia – gdy ten bieg skończony, gdyśmy ledwo trzymający się na nogach ze zmęczenia. Tak trwać. W milczeniu. Przed Nim. Przy Nim. W Nim. Z Nim.