Przykazania Dekalogu zakazują czynów moralnie złych, ale równocześnie potępiają tych, którzy prowokują do takich postępowań.
Każde przykazanie nie tylko żąda od nas, byśmy nie popełniali zła, ale równocześnie zwraca się do tego, który jest uczestnikiem tego zła, z ostrzeżeniem: Ale ty nie prowokuj.
Dla przykładu: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Dla katolika jest grzechem, gdy nie uczestniczy we Mszy świętej. Ale grzeszy również ksiądz, jeżeli byle jak odprawia Mszę świętą, jeżeli głosi byle jakie kazanie, jeżeli ludzie mówią: „Po co chodzić na taką Mszę świętą, która nic mi nie daje”.
Nie zabijaj. Ale nie narażaj się niepotrzebnie na śmierć! Nie podejmuj się walki z bandziorem, który jest z pewnością uzbrojony w nóż, a może nawet w rewolwer. Ty, który zostałeś zabity, odpowiedz na pytanie: Po co się było narażać?!
Nie cudzołóż. Ale dlaczegoś prowokowała? Dlaczegoś prowokował? Ubraniem wyzywającym, zachowaniem dwuznacznym, tekstami wygłaszanymi. Ty jesteś winna, że scudzołożył. Ty jesteś winien, że scudzołożyła.
Nie kradnij. Nie wolno brać łapówki, to jest grzechem, ale jest również grzechem proponowanie czy wręczenie łapówki. Nie wolno oszukiwać państwa, należy płacić podatki, ale też nie wolno żądać od podatnika, by płacił zbyt wysokie podatki, które go zrujnują. A inne pytanie na temat siódmego przykazania: Dlaczego zostawiłeś w samochodzie teczkę i szyby nie zasunąłeś? Po coś prowokował złodzieja?
* * *
Analogicznie rzecz się ma, gdy chodzi o czwarte przykazanie: Czcij ojca swego i matkę swoją odnosi się nie tylko do dziecka, ale również jest zwrot do rodziców: „Wy sobie musicie zasłużyć na cześć, którą chcecie, ażeby wam oddawały dzieci”. Wskazuje na to drobne zdanie w Nowym Testamencie: Ojcowie, nie rozdrażniajcie swoich dzieci.
I dlatego, mówiąc o czwartym przykazaniu, bierzmy pod uwagę to, że gdy cię nie będą czciły twoje dzieci, twoi synowie albo twoje córki, to postaw sobie pytanie, czy nie jesteś ty sam temu winien? Czy nie jesteś temu sama winna? Czy twoje postępowanie było naprawdę sprawiedliwe? Czyś nie karała za surowo? Czyś nie wrzeszczał niepotrzebnie? Czyś nie denerwował dzieci? Czyś nie upominał za bądź co? Czyś była wzorem dla tego dziecka? W czystości, w schludności, w myciu, w uczesaniu, w ubraniu? Czy się dziecko tobą nie brzydziło? Czy się ciebie nie wstydziło? Przed kolegami i koleżankami.
I to, co najbardziej gorszy dzieci – awantury, do jakich dochodzi pomiędzy rodzicami w obecności dzieci, awantury przy użyciu przekleństw i przezwisk, nie mówiąc o tym, gdy dochodzi do rękoczynów.
I stwierdzenie tragiczne:
„Nie było wypadku, żeby rodzice po wściekłej awanturze na terenie domu w obecności dzieci przeprosili nas za ten zły przykład, który dali. I co wprost poraża: że to nie jest wyjątek, ale taka jest reguła. Tak się dzieje nie tylko w naszym domu, tylko w każdym domu. Nie znam wypadku, żeby rodzice przeprosili dzieci za taki zły przykład”.
I jeszcze – co najgorsze – gdy następują „ciche dni”: rodzice przestają ze sobą rozmawiać, a nawet, co jest już nieludzkie, posługują się dziećmi w celu porozumiewania się ze sobą albo usiłują zjednać sobie dzieci, nastawiając je wrogo do współmałżonka.
I jak tu domagać się czci dla rodziców?
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI
PS. Na Targach Książki będę podpisywał „Elementarz” na stoisku A-54 w sobotę i w niedzielę od godz. 14 do 15 i „Mój alfabet” na stoisku C-26 w sobotę od godz. 15 do 16.