21 listopada 2004
34. NIEDZIELA ZWYKŁA
UROCZYSTOŚĆ CHRYSTUSA KRÓLA
„Wybaw nas”
Z rozczapierzonymi dłońmi idziemy naprzód w zawierusze, w ciemności. Pod nogami trzęsie się ziemia. Nad głowami pędzą burzowe chmury. Błyskawice rozdzierają widnokrąg, coraz bliżej słychać grzmoty.
Podganiani przez naszych-nienaszych przywódców. Wyciągając z trudnością nogi z błota, brniemy przez jakieś bagna. Gdy zdają się kończyć i natrafiamy na grunt twardy, zaraz okazuje się, że zaczyna się nowe bagno, jeszcze głębsze. W blasku błyskawic widzimy, że dochodzimy do przepaści. Słyszymy głosy kierujące nas w inną stronę. Uciekamy w popłochu stamtąd. I natrafiamy na jeszcze gorsze przepaście.
Dochodzą do nas szepty: „Koniec niepodległości Polski – politycznej, gospodarczej, kulturowej”.
Jakby zbudzeni z koszmarnego snu, usiłujemy otrząsnąć się z marazmu, zobaczyć w prawdzie – siebie, nasz kraj, naszych ludzi. Usiłujemy otworzyć szeroko oczy, ostro nastawić uszy. Żeby zobaczyć, usłyszeć – to, co się w Polsce dzieje. I dopiero wtedy to, co odkrywamy, wzbudza w nas lęk i przerażenie.
Stwierdzamy ze zdumieniem, że ci, którzy mianowali się zbawcami Ojczyzny, okazali się zdrajcami. Ci, którzy mówili, że bezinteresownie pracują dla Polski, okazali się złodziejami. Ci, którzy zapewniali, że znają sposób na pokonanie wszystkich problemów, okazali się pyszałkowatymi durniami.
* * *
Tylko nie wolno wpadać w panikę ani w rozpacz. Trzeba uporczywie szukać wyjścia. Trzeba szukać ratunku. Sposobu na wyjście z tego beznadziejnego stanu, z sytuacji, w której znaleźliśmy się.
I ufać, że w końcu umilkną pioruny, uspokoi się wiatr, skończy się noc, wyjdzie słońce, zakwitną drzewa. Że rozlegną się śpiewy ptaków. Nastanie wiosna. Dla naszego narodu i państwa, dla całego świata.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI