Stosunek małżeński to jest pełnia wyrazu duchowych przeżyć małżonków, które znajdują swój kształt we fizycznym współżyciu.
Równocześnie stosunek małżeński to jest coś najbardziej intymnego, delikatnego, radosnego, coś najbardziej tajemniczego, świętego. Wszystkie najgłębsze uczucia, jakie łączą małżonków – zachwyt, przyjaźń i wierność wyraża się skupia i realizuje się w pełni, w stosunku małżeńskim. Czyli u jego podstawy tkwi miłość.
Wydarzenie określane zwrotem „stosunek małżeński” czy może „współżycie małżeńskie” należy traktować jako całościową jednostkę – od przygotowania się na spoczynek, poprzez całą noc aż do rannego wstania. Warto przeanalizować – jak postępuje mąż, jak postępuje żona w tym czasie. Dopiero wtedy można się przekonać o jej czy jego mądrości, kulturze i miłości.
Ważne są tutaj wszelkie zachowania, dotyki, obejmowania, przytulania, odezwania, spojrzenia, pocałunki, które powinny być nacechowane subtelnością, taktem, szacunkiem. A może dziać się wręcz przeciwnie – wszystkie te zachowania będą charakteryzować brutalność, prymitywizm i egoizm. Pierwsze pozostawią radość, wdzięczność, podziw. Drugie – obrzydzenie, upokorzenie, wstręt.
* * *
Stosunek małżeński powinien przynosić radość obu stronom. A na pewno powinien być spełniany z radością, ale i z szacunkiem dla siebie i dla swojego partnera czy partnerki. Jeżeli tak nie jest, to trzeba się zastanowić, jaki jest tego powód.
Najgorsze, co się może na tej płaszczyźnie zdarzyć, to traktowanie partnera czy partnerki przedmiotowe, instrumentalne – „Bylem ja się zaspokoiła. Bylem ja zaznała orgazmu. Mnie nie interesuje, co mój partner przeżywa”. „Bylem ja się zaspokoił, bylem ja przeżył orgazm. Mnie nie interesuje, co moja partnerka przeżywa”.
Z drugiej strony, o fatalnym podejściu do tego zagadnienia świadczy zwrot, który funkcjonował do niedawna w niektórych środowiskach: „wypełnianie obowiązku małżeńskiego”. Jeżeli mamy sprowadzić całą sprawę do tego poziomu, to należy stwierdzić, że doszło tu do nieporozumienia.
W tej sytuacji należy się zastanowić nad takimi szczegółami – czy lepiej, że małżonkowie śpią razem, czy osobno. A jeżeli to drugie wydaje się być stosowniejsze, to może i dlatego, że stosunek małżeński to ma być święto, wydarzenie, głębokie przeżycie – do którego się tęskni cały dzień, do którego się dąży, o którym się marzy.
Nie poruszamy tutaj nadużyć, jak na przykład w takim wypadku, kiedy przychodzi pijany mąż albo pijana żona i domaga się współżycia. Cuchnąc alkoholem, papierosami, nieumyta, nieprzygotowana zupełnie do tego najważniejszego aktu w ich życiu małżeńskim.
* * *
Sprawa współżycia małżeńskiego jest podstawową sprawą w życiu rodziny. Można stwierdzić, że większość rozwodów ma swoje źródło w wadliwym współżyciu małżeńskim.
Kiedyś pewna rozwiedziona kobieta powiedziała mi: „Gdybym miała córkę, to bym skłaniała ją do tego, żeby współżyła ze swoim chłopcem zanim pójdzie do ślubu. Bo się dopiero w łóżku może okazać, kto jest kto. Wtedy nie dojdzie do tragedii, którą ja osobiście przeżyłam w moim małżeństwie – że po czterech latach odeszłam od męża. A właściwie powinnam odejść po nocy poślubnej. Kościół powinien tę metodę zalecać, żeby młodzi ludzie współżyli ze sobą, zanim zdecydują się na małżeństwo”.
Ale to nie jest metoda na szczęśliwe małżeństwo. Stosunek małżeński jest to również środek komunikacji międzyludzkiej. Jeżeli wszystkie inne środki komunikacji pomiędzy chłopcem i dziewczyną są bez zarzutu, wtedy można z całą pewnością wnioskować, że współżycie małżeńskie będzie się pozytywnie realizowało. A jeżeli te kontakty źle się rozwijają i napotykają na ustawiczne trudności, to już można z góry przesądzić, że również współżycie małżeńskie będzie się fatalnie układało.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI
PS. W „Wydawnictwie M” ukazało się 12 albumików mojego autorstwa na temat „Sztuki życia”. Książeczki starannie wydane, potrzebne na każdy czas i na każdy wiek.