Na początku roku jesteśmy jak skoczek narciarski na szczycie skoczni, który czeka na znak startu. Jest napięty do granic możliwości, zdenerwowany, przerażony, jest spokojny, wyrównany, jest szczęśliwy. Chce skoczyć jak najlepiej. Przelatują mu przez głowę rozmaite myśli. Nie wie, jaką uzyska szybkość na rozbiegu. Nie wie, jakie będzie miał wybicie. Nie wie, jaki będzie wiał wiatr – czy w plecy, czy w piersi, czy z boku lewego, czy z boku prawego. Nie wie, czy starczy mu sił. Czy starczy mu odwagi na to, żeby wykonać jak najdłuższy skok.
Na początku roku jesteśmy jak gracz piłki nożnej siedzący na ławie rezerwowej. Przed jego oczami rozgrywa się mecz – grają jego koledzy. Dzieje się wszystko, dobro i zło – błyskotliwe zagrania, znakomite zwody, świetne dryblingi, precyzyjne podania od nogi do nogi, fair play, świetne przerzucanie piłki na skrzydła. Uczciwa gra, ale i nieuczciwa. Faule i nie faule, zwłaszcza na polu karnym, przepychanka, szarpanie, brutalność, podkładanie nogi, nieczysta gra. Dzieje się wszystko.
A on siedzi na ławce i czeka w napięciu, czy będzie kogoś zmieniał. Wreszcie trener daje mu znak – ty startujesz jako zmiennik. I naraz zalewa go fala pytań. Czy podoła. Czy zmieni bieg meczu, czy potrafi nadać mu inny, nowy ton, spełnić oczekiwania swojej drużyny, czy może nawet potrafi strzelić gola.
* * *
Niektórzy skoczkowie narciarscy mają taki zwyczaj, że zanim ruszą, wykonują znak krzyża.
Niektórzy piłkarze mają taki zwyczaj, że zanim wbiegną na płytę boiska, dotykają murawy dłonią, robią krótki znak krzyża.
I w tym krzyżu skoczka narciarskiego czy piłkarza jest wszystko. Jest całe zaufanie do Boga, cała wiara, siła, którą czerpie z Niego. I prośba – żebym się zachował jak człowiek. Jest w nim chęć oddania jak najpiękniejszego skoku. Chęć zagrania jak najlepszej piłki. Uczciwie. Bez fauli, bez udawania, bez szarpaniny, bez tłoczenia się, bez bitki.
* * *
Wreszcie chorągiewka dała nam znak. Już ruszyliśmy. I nabieramy szybkości.
Wreszcie jesteśmy już na boisku. Już biegniemy do piłki. Skończyła się niepewność, ustał natłok wyobrażeń i myśli, obaw i wątpliwości. Zaczęła się gra.
Chcemy zachować się w tym roku jak najbardziej godnie, mądrze, twórczo, z wykorzystaniem każdej możliwości jaka nam się nadarzy, jaką wypracujemy, jaka nam się pojawi na horyzoncie naszego działania. Żeby niczego nie zaniedbać, żeby nic nie przeoczyć. Żeby nie dać się prześcignąć, ale w uczciwej grze, w uczciwej walce.
Zróbmy wszystko, żebyśmy dorośli do naszej wielkości. Żebyśmy dali ze siebie, na co nas stać. To, co najpiękniejsze w nas, najmądrzejsze, to co najlepsze w nas, najbardziej uczciwe, szlachetne.
* * *
Jeszcze jednego nie wiemy – nie wiemy, czy to nie jest skok ostatniej szansy, czy to nie jest mecz ostatniej szansy, Czy będzie nam udostępniony następny skok, jeszcze jeden mecz do rozegrania. Czy to jest ten ostatni skok, ostatni mecz. Jeszcze tego nie wiemy. W każdym razie trzeba zrobić wszystko, żebyśmy potrafili oddać najlepszy skok, rozegrać swój życiowy mecz – najlepszy ze wszystkich dotychczasowych.
* * *
Był kiedyś taki zwyczaj, że dzieci i młodzież na początku roku szkolnego w nowym zeszycie, który otwierali – jeszcze czystym, niezapisanym, niespracowanym – na pierwszej stronie pisali wyraźnie dużymi literami: „W Imię Boże”.
Tak my chcemy wpisać na początku tego roku 2005 to samo: „W Imię Boże”. I w tym Imieniu Bożym niech się mieści wszystko – jak w tym znaku krzyża skoczka narciarskiego czy piłkarza.
* * *
Życzmy sobie, abyśmy mieli dobrą szybkość na rozbiegu, dobry wiatr w locie. Odwagę i intuicję, żebyśmy umieli wyczuć warunki, jakie panują. Siłę, żebyśmy wytrzymali. Żebyśmy mieli celne podania, precyzyjne dryblingi. Czyste wślizgi. Dużą szybkość, zwinność, przystosowanie się do warunków, jakie przeciwnik stwarza. Dobre życie, mądre życie w tym nowym roku.
Życzmy tego nie tylko sobie, ale i swoim najbliższym, najbardziej ukochanym. Wszystkim z rodziny. Wszystkim przyjaciołom. Życzmy tego Polsce. Żeby ten rok był dobry dla naszego narodu i państwa – tak politycznie jak gospodarczo, jak społecznie, jak kulturalnie.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI