9 stycznia 2005
CHRZEST PAŃSKI
„Mój Syn umiłowany”
Czas Magów, Króli, Mędrców – nie wiadomo, czy to było tylko trzech ludzi, czy nie było jedenastu, jak niektórzy przypuszczają. Szli za Gwiazdą, która zwiastowała prawdę dla nich ważną i radosną. Ale żeby aż tak jej zawierzyć Gwieździe? Żeby wybrać się w drogę, nawet gdyby trwała tylko miesiąc? A mogła trwać całe życie.
A potem przyszły zmęczenia – od upałów. Zagrożenia – od dzikich zwierząt, od rozbójników.
A potem przyszły wątpliwości – czy był sens udać się w taką daleką drogę. Inni ludzie zarabiają pieniądze, budują domy, organizują życie – a my? W drodze za Gwiazdą zwiastującą narodzenie jakiegoś nadzwyczajnego Człowieka.
A potem przyszły wahania – a może to nieprawda? A może to nam się tylko zdawało? A może to fałszywa informacja? A może nic nie znajdziemy? A może Gwiazda zniknie?
Ale szli wytrwale. Aż się Gwiazda zatrzymała nad miejscem, gdzie znaleźli Matkę, ojca i Dziecię. Tylko – to miał być król żydowski! Tymczasem znaleźli ich, jeżeli już nie w stajni, to chyba w jakimś bardzo ubożuchnym domu, na pewno niepodobnym do pałacu królewskiego. Zawierzyli Gwieździe.
Upadli na twarz i oddali Mu pokłon. A otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary – złoto, kadzidło i mirrę.
* * *
To nie oni wędrują do Boga. To każdy z nas wędruje. Prowadzi nas Gwiazda wiary. Idziemy tak poprzez czas naszego dzieciństwa, naszej młodości, naszego wieku dojrzałego, naszego trzeciego wieku.
Drgnęliśmy wtedy, kiedy dostrzegliśmy prawdę, którą zwiastowała nam Gwiazda. Ale z czasem przyszło zmęczenie – zmęczenie drogą, niebezpieczeństwami. Zgnębienie tym, że inni nie zajmują się Gwiazdą.
Ale idziemy. Przezwyciężając zmęczenie, niepewność, wątpliwości. Pilnując swojej radości – pilnując Gwiazdy, która nadaje sens naszemu życiu. Wierząc, że zajdziemy z pewnością do samego Ojca.
Byleśmy nie zwątpili, nie zrezygnowali, nie machnęli ręką, nie odwrócili się od Gwiazdy. Byleśmy wytrwali.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI