Kiedy przed wyborami do sejmu i senatu dochodził do mnie ten jazgot przedwyborczy, gdy przysłuchiwałem się tym naleganiom do głosowania, to myślałem sobie: Albo ja zwariowałem, albo ktoś tu zwariował. Biskupi nawołują w imię Jezusa Chrystusa, żeby ludzie szli do głosowania! Błagają, proszą, grożą! Prezydent i kompetentne władze wzywają obywateli państwa polskiego, aby głosowali! Odwołują się do obywatelskiej odpowiedzialności!
60 procent nie poszło do urn wyborczych.
Nie rozumiem. Po prostu nie rozumiem. Przecież to nie jest tylko obowiązek obywatelski. To nie jest tylko prawo obywatela do głosowania. To jest osobisty interes każdego człowieka. Każdy powinien iść do urny wyborczej, żeby wskazać na człowieka, który powinien być przy władzy! Który nadaje się do tego! Bo on będzie nami rządził!!.
A był czas, że do urn wyborczych szło 99 i 9/10 procenta polskich obywateli uprawnionych do głosowania. Że głosowaliśmy, grzecznie, na człowieka wyznaczonego przez reżim komunistyczny. Mógłby ktoś nie pójść do głosowania. To by sobie go poszukali.
I wtedy narzekaliśmy! Że gwałt się dokonuje na naszym narodzie! Bo chcemy wolnych wyborów. A już teraz nie ma gwałtu.
40 procent poszło do głosowania.
Tyleśmy zrozumieli z tego, co się nazywa demokracją? Tyle zrozumieliśmy z tego, co się nazywa wolną, niepodległą, niezawisłą Polską? Że wreszcie nie musimy iść głosować? – Paranoja! Przecież nie iść do głosowania, to znaczy oddać władzę nade mną bądź komu.
Ja rozumiem. Najchętniej każdy by głosował na siebie samego. Nie z przekory, tylko po prostu – wie, na kogo. A gdy pytałem: „A nikt ci się nie podoba?” usłyszałem odpowiedź: „Nikt mi się nie podoba”. No to trzeba było postąpić jeszcze inaczej: Należało głosować na tego, kto ci był najbliższy z wszystkich tych, którzy się pokazują w telewizorze, w prasie, w radiu.
W przeciwnym razie uważaj, aby nie było tak, że potem będziesz narzekał, że ci, którzy nami rządzą, nie dorośli do tej funkcji i głupio postępują, a może nawet – co gorsza – są nieuczciwi, kradną, dokonują rozmaitych malwersacji, oszustw, łapówek. Nie masz prawa narzekać, gdyś nie poszedł do głosowania! Tyś sobie ich wybrał – nie idąc.
* * *
A może by zastosować inną metodę. Zapewniam, że będzie skuteczna: Kto nie pójdzie do głosowania, zapłaci sto złotych. Zobaczymy, jaki będzie skutek. W najgorszym wypadku państwo polskie wzbogaci się o około 20 milionów złotych.
* * *
A my teraz – przed wyborami prezydenckimi – patrzymy, słuchamy, czytamy, rozmawiamy, przyglądamy się pilnie temu, co się dzieje na scenie politycznej. Przypatrujemy się szczegółowo, aby nas nie oszukano. Byśmy się nie dali okłamać, zwieść fałszywym uśmiechom, nieprawdziwym słowom. Byśmy mieli rozeznanie. Z pomocą telewizji, radia, prasy codziennej, tygodniowej, rozmów doszukujemy się prawdy. Chcemy wybrać na prezydenta człowieka godnego.
Na naszych oczach dzieje się. Toczą się rozmowy, gry, zachowania. Uśmiechy – fałszywe czy prawdziwe? Uściski rąk – na pokaz dla fotoreporterów czy jak człowieka z człowiekiem? Obietnice, przyrzeczenia – gruszki na wierzbie czy uczciwie? Populizm, pod publiczkę, dla zamydlenia oczu, dla przyciągnięcia uwagi, dla pozyskania sobie wyborców? I te złośliwości, te dowcipy, te żarciki o swoich przeciwnikach. Te ukąszenia zjadliwe jak żmija. Niby przypadkiem, tak od niechcenia, niby tak nie naprawdę.
A nam ciężki wstyd. Wstydzimy się za nich, że się kompromitują – ludzie na stanowisku tak wysokim! Sama góra, najwyższa półka! A zachowują się jak szczeniaki, ośmieszają się na oczach całego narodu.
A nam wstyd, nam ciężko z tym na sercu, że mamy takich ludzi.
Bo szukamy kogoś spokojnego, wyważonego, szlachetnego, dobrego, mądrego, prawdziwego, autentycznego – kto się sprawdza! Kto nie robi nic na pokaz, kto uczciwie mówi to, co czuje, na kim można budować, na kogo można liczyć. Że co obiecuje, tego dotrzyma. Szukamy takiego, kto chce dla Polski poświęcić swoje życie.
I znowu powtórzyć trzeba: Jeżeli nie znajdziesz ideału, głosuj na tego, który mu jest najbliższy.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI