Żałuję, że reforma posoborowa nie zniosła Podniesienia. Odwróciła tylko ołtarz do ludzi – tak zwany ołtarz posoborowy. Wprowadziła również język narodowy zamiast łaciny, jako obowiązujący we Mszy świętej, jak i we wszystkich sakramentach. A nie usunęła podniesienia Hostii świętej i podniesienia Kielicha. A przecież tego przez pierwsze dwanaście wieków istnienia Kościoła nie było. Dopiero w XII wieku została wprowadzona zmiana we Mszy świętej – podniesienie Hostii świętej. Uczestnictwo we Mszy świętej zaczęto nawet nazywać „oglądaniem Ciała Chrystusa”. W XIV wieku wprowadzono podniesienie Kielicha.
Oczywiście, to nie znaczy, że miałyby być usunięte słowa: To jest Ciało moje, to jest Krew moja. To zostaje. Tylko bez Podniesienia.
Dlaczego żałuję, że nie została wprowadzona pierwotna forma odprawiania Mszy świętej? Bo w świadomości uczestników spotkania Eucharystycznego wytworzyło się przekonanie, że do Podniesienia nie ma Jezusa w obrzędzie Mszy świętej. A pojawia się dopiero od Podniesienia. I to na ołtarzu, pod postaciami Chleba i Wina.
A tymczasem Msza święta jest sakramentem. W kształcie swoim jest liturgicznym powtórzeniem Ostatniej Wieczerzy, w czasie której Jezus był obecny od samego jej początku, kiedy apostołom umywał nogi, aż do samego końca, kiedy odeszli wspólnie od stołu.
Podobnie, a nawet wręcz identycznie, kształtuje się przebieg Mszy świętej. Sakrament ten zaczyna się znakiem krzyża świętego, po którym następuje akt żalu za grzechy z Kyrie elejson, potem Chwała na wysokości Bogu. Z kolei Czytania ze Starego i Nowego Testamentu, których adresatem są obecni na Mszy świętej.
Ta obecność Jezusa uwidacznia się najbardziej w czytaniu Ewangelii, w której Jezus zwraca się bezpośrednio do poszczególnego uczestnika Mszy świętej.
Na wszystkich tych wymienionych etapach obcujemy z Bogiem poprzez Jezusa. Inaczej mówiąc: tu już jest obecny Jezus kontaktujący się z nami. Jeszcze inaczej mówiąc: tu jest Bóg w stałym kontakcie z nami poprzez Syna swojego Jezusa Chrystusa.
A Podniesienie stwarza wrażenie, jakoby dopiero od tej chwili Jezus Chrystus znalazł się wśród nas, i to na ołtarzu, pod postaciami Chleba i Wina.
Tymczasem w trakcie przebiegu Mszy świętej: Jezus Chrystus ma się znaleźć nie tylko na ołtarzu, ale w naszych duszach. To ma być przeżycie liturgiczne, które jest przeżyciem egzystencjalnym. Przeżycie, które nazywa się zjednoczeniem z Bogiem – poprzez Jezusa Chrystusa. A Jezus chce w nas trwać od pierwszego znaku krzyża świętego aż do ostatniego znaku krzyża, zamykającego Eucharystyczną Ofiarę.
* * *
Jeszcze jest jedna sprawa warta zauważenia. Jezus łamał Chleb na początku Ostatniej Wieczerzy, mówiąc: To jest Ciało moje. Po czym powiedział: To czyńcie na moją pamiątkę.
Na końcu Ostatniej Wieczerzy Jezus podał ostatni Kielich ze słowami: To jest Krew moja. I wtedy również powiedział: To czyńcie na moją pamiątkę. To był Kielich Eucharystyczny – zamykający Ostatnią Wieczerzę.
Inaczej mówiąc, Kielich powinien być podany na końcu Mszy świętej i wtedy powinno paść również zdanie: To czyńcie na moją pamiątkę – tak jak to było podczas Ostatniej Wieczerzy – które zamykałoby celebrację Eucharystii.
* * *
Nie wiem, czy kolejny sobór usunie Podniesienie ze Mszy świętej. Przyzwyczajenie nazywamy drugą naturą.
Tym bardziej wątpię, czy konsekrację wina oddzieli od konsekracji chleba i przesunie na koniec Mszy świętej. Ale uważam, że mimo to warto o tym wszystkim mówić, żeby nasze uczestnictwo w sakramencie Mszy świętej było jak najgłębsze.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI