Jezus jest obecny od samego początku Mszy świętej. W znaku krzyża świętego, w modlitwach, w Kyrie elejson, w Gloria, w Czytaniach Starego Testamentu, Nowego Testamentu, zwłaszcza Ewangelii, w kazaniu, w Wyznaniu wiary.
I pytanie: Jak się ma ta obecność do obecności w momencie Przeistoczenia? Inaczej mówiąc: Jeżeli Jezus jest obecny od samego początku, to na czym polega Przeistoczenie?
Czy i jak się zmienia obecność Jezusa? W jaki sposób się zmienia? A może nie zmienia się wcale? To wobec tego, po co akcentować Przeistoczenie – ten akt szczególny we Mszy świętej?
Trzeba zacząć od tego, że dla ludzi Bliskiego Wschodu chleb i wino jest pożywieniem codziennym. A dla nas, ludzi północnej i północno-wschodniej Europy – wino było obce!
I również na skutek tego Msza święta przestała mieć charakter Posiłku. Przestała mieć charakter Wieczerzy, tylko została potraktowana jako obecność Jezusa od chwili Przeistoczenia. My patrzymy na to, co się dzieje na stole ołtarzowym. Ale to jest ceremonia, a nie wspólna wieczerza.
Wczesne średniowiecze i średniowiecze podeszło do tego tematu z pomocą filozofii arystotelesowskiej. Na początku jeszcze niezgrabnie, potem już bardziej precyzyjnie. Bo na początku jeszcze nie było tłumaczeń z Arystotelesa w Europie. Dopiero przyszły przez Arabów. I wypracowano słowo, które miało zadowolić i dać odpowiedź na tę tajemnicę obecności Jezusa we Mszy świętej: transsubstancjacja. Na skutek powtórzenia słów Jezusa nad chlebem: To jest Ciało moje i nad winem: To jest kielich Krwi mojej dochodzi do przeistoczenia.
Substancja chleba przemienia się w substancję Ciała Jezusa, a przypadłości pozostają i stwarzają pozór, że się nic nie stało. „Przypadłości” – takie jak wygląd chleba, zapach i smak, jego szorstkość, twardość i giętkość – pozostają i stwarzają wrażenie, że się nic nie zmieniło. Substancja wina zmienia się w substancję Krwi, a przypadłości – co znaczy „przypadłości”: kolor, zapach, smak, płynność – pozostają.
Byli teologowie, którzy brali dosłownie transsubstancjację. I twierdzili, że to jest Ciało i to jest Krew Jezusa. I kapłan, łamiąc opłatek, łamie kości Jezusa. Rozrywa Ciało Jezusa. A drugi kierunek w teologii Eucharystii stwierdzał, że to jest tylko obraz. Chleb pozostaje chlebem, a jest tylko obrazem Ciała Jezusa, Wino pozostaje winem, obrazem Krwi Jezusa.
Na tej drodze nie zbliżymy się do tajemnicy Eucharystii. Tym bardziej, że słowo „Ciało moje” nie jest trafnym tłumaczeniem. Zdradza go kontekst: „które za was będzie wydane”. Przecież to nie „ciało moje” będzie wydane, ale „ja Jezus”, „moja osoba” będzie wydana.
Trzeba spróbować inaczej.
Należy zacząć od tego, że Msza święta jest Posiłkiem, jest Wieczerzą. I obowiązują wszystkie zasady, które dotyczą wieczerzy. Tylko jest Wieczerzą nie z naszej kultury. To jest inny świat!
Po pierwsze: Dla tamtych ludzi każdy posiłek był świętem. Każdy posiłek rozpoczynał się modlitwą i kończył się modlitwą. To nie było to nasze byle jakie znaczenie się krzyżem świętym przed posiłkiem, tylko to była modlitwa. Bo posiłek jest Boży! Tak jak my jesteśmy Boży. I Bóg nam dał posiłek i Bóg powinien od nas otrzymać podziękowanie za posiłek.
Po drugie: Każdy posiłek to jest akt rodzinny, gdzie gospodarz podaje chleb członkom swojej rodziny. Gdzie gospodarz podaje wino. Jego chleb, jego wino. Wyprodukowane prawie jego rękami. Jest gospodarzem, jest głową rodziny. Odpowiada za gospodarstwo. Identyfikuje się z chlebem i winem. Dając chleb i wino – symboliczne ale i podstawowe produkty spożywcze – daje siebie.
Człowiek zaproszony do stołu, do wspólnego posiłku staje się prawie członkiem rodziny. Z tego zdaje sobie sprawę zarówno rodzina jak i zaproszony. Jeżeli faryzeusze gorszyli się tym, że Jezus jada z celnikami i grzesznikami, to dla nas jest nieprzekonujące – „czym się tu gorszyć, no to jadał”. Dla ludzi tamtej kultury On się stawał jednym z nich. Jednym z grzeszników, jednym z celników. Uczciwy człowiek nie siada do stołu z grzesznikiem ani z celnikiem. Bo to stwarza identyfikację z osobami, które są przy stole i wspólnie spożywają posiłek. Jednoczą się ze sobą.
Gdyby Jezus tylko siedział przy stole z apostołami, a nie byłoby wspólnego posiłku – to by im nie wystarczyło. W tamtej kulturze to by było za mało. Więź zjednoczenia dokonuje się przez wspólny posiłek.
To jest kolejny aspekt Eucharystii. Ale nie ostatni.
KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI