s. 9.
W kolegium zastał ogólne pakowanie. Nie bardzo mógł w pierwszej chwili zrozumieć, o co chodzi, co się dzieje. Przeprowadzka? Dokąd? Próbował nawiązać jakiś kontakt, ale nikt nie miał czasu na to, żeby z nim zamienić parę słów, a tym bardziej, żeby mu coś tłumaczyć. Wobec tego, jak zwykle, wymył się, wyszorował, zmienił bieliznę, którą na szczęście zastał w szafie swojej celi, i poszedł do kaplicy, żeby się pomodlić i doczekać kolacji. Spodziewał się spotkać z superiorem. Ale i w kaplicy nie było spokoju. Wyjmowano obrazy: tak z głównego ołtarza, jak i z bocznych, zdejmowano stacje drogi krzyżowej, pakowano solidnie, przygotowywano do transportu. Na tyle był domyślny, by tę wyprowadzkę łączyć ze Szwedami. Ale zdawało mu się to wszystko nieprawdopodobne. Szwedzi do Pińska, a po co? Jeżeli ktoś tu zagraża, to najwyżej Moskwa i Kozacy. Wreszcie spotkał superiora przy wieczornym posiłku, który odbywał się jak w domu przed potopem. Nie było wspólnego zgromadzenia ani wspólnej modlitwy, ani czytania duchownego. Zaczęli tylko we dwójkę. Co chwilę któryś z ojców czy braci wpadał, to wypadał, jadł pospiesznie albo załatwiał jakieś sprawy naprędce.
– Trzeba być na wszystko przygotowanym. Nie wiadomo, co będzie dalej. Kolegium może być w każdej chwili zrabowane, splądrowane albo spalone. Umieszczamy co cenniejsze rzeczy w spokojnych miejscach.
– To ze względu na Szwedów?
– Również i Szwedów.
– Ależ gdzież są Szwedzi?
– Wszędzie. Już zajęli całą Koronę.
– Całą Koronę? – spytał, nie dowierzając.
– Tak.
– Ale jak mogło do tego dojść?
– Po pierwsze, Szwedzi umieją rozmawiać z naszymi magnatami, hetmanami, szlachtą. Obiecują złote góry i zyskują zwolenników, którzy przechodzą na ich stronę. Po drugie, to żołnierz wyćwiczony. Zahartowany w wojnie trzydziestoletniej i nie ma dla niego przeciwnika w całej Europie. Mają nowe metody walki, wobec których my jesteśmy zupełnie bezradni. Myślę o naszym wojsku zaciężnym, bo gdy chodzi o pospolite ruszenie, to szkoda o nim wspominać. Wojska nasze zostały albo rozbite, albo poddały się.
– Ale nasze miasta, nasze twierdze.
– Wszystko zdobyte. Najdłużej bronił się Kraków, po trzytygodniowym oblężeniu, ale też musiał skapitulować, 29 listopada. Jedynie tylko Czarniecki uzyskał to, że wyszedł ze swoim wojskiem z bronią w ręku.
– I co teraz.
– Tego nie wiemy, ale wygląda na to, że Jan Kazimierz lada dzień zostanie schwytany i zmuszony do abdykacji, a królem Polski ogłosi się Karol X Gustaw.
Wciąż wierzyć mu się nie chciało, że to mogłoby być możliwe.
– I co dalej?
– Dalej są plany podziału Rzeczypospolitej.
– Podziału? – zdumiał się.
– A tak, podziału. Już są tacy, którzy wiedzą, co brać. Szwecja – Prusy Królewskie, Kujawy, Mazowsze, Żmudź, Inflanty, Kurlandię. Prusy Książęce – Warmię i Wielkopolskę. Brandenburgia – Wielkopolskę. Nowogrodzkie – Bogusławowi Radziwiłłowi. Chmielnickiemu – Ukraina. A resztę Rzeczypospolitej – Rakoczemu, księciu Siedmiogrodu. Aha. Byłbym zapomniał, że broni się jeszcze klasztor jasnogórski. Ale to kwestia dni. Generał Müller oświadczył, że nie przystępuje do żadnych poważnych szturmów, bo nie chce uszkodzić tego sanktuarium ani słynącego cudami obrazu, czczonego przez naród polski. Ale jeżeli zakonnicy nie otworzą bram, będzie musiał rozpocząć regularne oblężenie z użyciem ciężkich, oblężniczych dział. Chociaż…
– Co chociaż?
– Chociaż to się jedno generalnie nie zgadza. Szwedzi łupią kraj w sposób niebywały. Wywożą wszystko do siebie, co tylko ma jakąkolwiek wartość. No, gdy chodzi o dobra świeckie, ludzie mogą tylko być oburzeni. Bo przecież Szwedzi występują pod hasłem naszego dobra, dobra Rzeczypospolitej, która wreszcie będzie miała swego prawowitego króla: Karola X Gustawa, który zaprowadzi porządek. Ale Szwedzi rabują kościoły. Nie tylko kradną wszystko, co wartościowe, lecz bezczeszczą, zamieniają albo na zbory protestanckie, albo na stajnie, magazyny, szopy. Wszystko, co katolickie, jest przez nich znienawidzone. Stąd dziwne jest tłumaczenie Müllera. I ludzie opamiętują się, nawet najzagorzalsi zwolennicy szwedzcy.