1.
ZAKOCHANI
1.
ZAKOCHANI
A jeżeli nic? A jeżeli nie?
Trułem ja się myślą złudną,
Tobą jasną, tobą cudną,
I zatruty śnię:
A jeżeli nie?
No to… trudno.
A jeżeli coś? A jeżeli tak?
Rozgołębią mi się zorze,
Ogniem cały świat zagorze
Jak czerwony mak,
Bo jeżeli tak,
No to… – Boże!!
J. Tuwim: Jeżeli
Ten ślub zapadł mi głęboko w pamięć. Miał miejsce w Tokio. Byłem na plebanii przy obiedzie, z tamtejszymi kanadyjskimi duszpasterzami. W którymś momencie dosłyszałem, że jutro – czyli w sobotę – po południu będzie w naszym kościele ślub szintoistów.
Uznałem, że nie zrozumiałem tego tekstu po angielsku i po posiłku pytam kolegę, czy dobrze zrozumiałem.
– Tak.
– Jak to, niekatolicy w naszym kościele ślub biorą?
– Tak – słyszę po raz drugi.
– A co im do głowy przyszło, żeby przyjść do naszego kościoła i prosić naszych księży o błogosławienie ich małżeństwa? – pytałem się, ciągle zaszokowany.
– A, bo w ich religii, rozwody są bardzo proste: mąż poleca, żeby się żona wyniosła z domu. A ci, którzy do naszego kościoła przychodzą, proszą o ślub katolicki. To znaczy na całe życie.
– No i my im taki ślub dajemy bez chrztu?
– Tak. Z tym, że oni zobowiązują się do życia w małżeństwie zgodnie z Ewangelią, to znaczy w miłości.
* * *
Sakrament małżeństwa jest to złączenie się z drugim człowiekiem w sposób nierozerwalny. Ale ponieważ to jest wydarzenie poważne, Kościół chce uczestniczyć w tym procesie, towarzyszyć tym ludziom.
Bo co to jest ślub? Najpierw jest to szczególne nawiedzenie człowieka przez Boga: człowiek zobaczy drugiego w całym jego pięknie. Inni ludzie idą ulicą i go nie widzą, tylko on go widzi. Dla niego nie istnieje reszta, jest tylko ten człowiek. Najpiękniejszy, najmądrzejszy, najwspanialszy, jedyny, niepowtarzalny.
Niejednokrotnie mówi się: zauroczenie, oczarowanie. To słowo może mylić, bo sugeruje, że to jest złuda, chwilowe wrażenie czy uczucie. A tymczasem jest to widzenie drugiego człowieka w prawdzie. Owszem, zauroczenie, tak być może. Ale to jeszcze nie jest miłość. To może być wstęp, początek – albo coś, co wkrótce przejdzie, rozpłynie się. Ale gdy jest pierwszym krokiem, to przeradza się w sympatię. I bywa, że pozostanie na tym etapie. A bywa, że rozwinie się w prawdziwą miłość opartą o zachwyt.
I wszystko zależy od tego, czy w kontakcie bezpośrednim potwierdzi się to objawienie, olśnienie. Dopiero gdy dzień powszedni potwierdzi, że to nie złudzenie, że to nie jest pomyłka, tylko że tak to jest, że to naprawdę mądry człowiek, dobry, wrażliwy, odważny, wolny, wspaniały – dopiero wtedy rośnie prawdziwa miłość.
Oczywiście, to nie znaczy, że ten człowiek jest bez skazy. Z pewnością ma cechy i ujemne, ale są one tak nieważne wobec tej wielkości, którą prezentuje, że łatwo się z nimi pogodzić.
Do pełni szczęścia potrzeba, żeby ten proces zaistniał również w pokochanym człowieku: żeby doszło do wzajemności.
Wbrew pozorom, to nie takie łatwe ani proste. A nawet można powiedzieć, że to jest proces nadzwyczajny. Nie bez powodu mówi się często o dwóch połówkach pomarańczy albo dwóch igłach, które spotkały się w stogu siana.
A na pewno należy postępować tutaj z nadzwyczajną delikatnością i wyczuciem. Najważniejsze, żeby się nie narzucać ze swoją miłością. To zawsze wywołuje fatalne skutki.
Bo po pierwsze, może zdarzyć się, że druga strona zareaguje negatywnie. Odrzuci objawy sympatii czy też wyznanie miłości. Jest po prostu zaskoczona albo w ogóle nieprzygotowana na przyjęcie czegoś takiego.
Po drugie, co jest jeszcze niebezpieczniejsze, może być reakcja pozytywna, ale nie na zasadzie miłości, tylko satysfakcji: że wreszcie mnie ktoś pokochał| albo litości: żeby mu nie zrobić przykrości. Jedno i drugie jest niewybaczalnym błędem.
A więc nie należy się spieszyć z wyznaniem miłości. Optymalnie by było, żeby nastąpiło ono z obu stron w tej samej chwili.