CZEKAJĄC NA DZIECKO
CZEKAJĄC NA DZIECKO
– Ja już tego nie wytrzymuję. Gdy widzę małe dzieci na rękach matek, to bym najchętniej je im wyrwała i z nimi uciekła.
– Pan Bóg da, to spotkasz kogoś, kogo pokochasz i kto cię pokocha, wyjdziesz za mąż i doczekasz się własnego dziecka.
– Kiedy. Ja już mam 35 lat. I nic. Nikt się nie pojawia na horyzoncie.
– A z swojej strony podejmowałaś jakieś starania w tym względzie?
– Zdaje mi się, że wyczerpałam wszystkie możliwości. Nawet byłam w biurze matrymonialnym.
– No i co?
– Podają rozmaite propozycje, wzrost, wiek, stan wolny czy rozwiedziony, wykształcenie, wierzący czy niewierzący, czy pali, czy pije, zainteresowania. Nawet się zdecydowałam zaryzykować. Doszło do spotkania w kawiarni raz czy drugi. Ale zrezygnowałam.
– A koledzy szkolni czy z czasów studiów?
– Już się zdążyli urządzić. Pożenili się.
– Czemuś nie pomyślała o tym wcześniej?
– Zmieniałam szkoły, bo przeprowadzaliśmy się. Na studiach chorowałam. A teraz trudno złapać kontakty.
– A w miejscu pracy?
– To taki ten mój zawód sfeminizowany.
– Nie rezygnuj z żadnej okazji.
– Ależ podejmuję próby. Chodzę na jakieś prywatki urządzane przez koleżanki.
– Bardzo dobrze, że nie rezygnujesz.
– Ale dokąd mam czekać, lata mi lecą, a ja chcę mieć
dziecko.
* * *
Małżeństwo to nie jest wspólnota dwojga fizycznie i duchowo bliskich sobie ludzi. To nie jest związek ku wzajemnemu wspieraniu się. Ani nie jest to przyjacielski związek. To nie jest nawet związek, który służy tzw. zaspokajaniu potrzeb seksualnych. Ale małżeństwo ma za cel dziecko, względnie dzieci. Czyli innymi słowy: trwanie gatunku. Tak jest uformowana nasza psychika czy podświadomość, czy instynkt. I po tej linii kształtuje się dobór partnera względnie partnerki. To ma być osobnik, który gwarantuje zrodzenie najlepszego pod każdym względem potomka. Tak fizycznym jak duchowym.
To jest niewątpliwie inny punkt widzenia na małżeństwo. Dotąd koncentrowaliśmy się na osobowej miłości, podziwie, zachwycie, zauroczeniu walorami zwłaszcza duchowymi partnera, traktowanymi jako ważne i istotne same w sobie. W tym zaś ujęciu nabierają walorów użytkowych: mają one służyć naczelnemu celowi, jakim jest prokreacja.
I stąd wynika wszystko inne. Choćby nierozerwalność małżeńska. Bo nie wystarczy dziecko wydać na świat, ale trzeba je wychować. A proces wychowawczy człowieka trwa długo i właściwie trzeba powiedzieć, że nie kończy się nigdy, bo nawet gdy dziecko dorośnie i założy własną rodzinę, to kontakt ze starszym pokoleniem nie ucina się i jego przykład promieniuje na wnuki.
* * *
Może ktoś poczuje się oszukany.
– To po co mówić o miłości bezinteresownej, po co o tej rozbudowanej do granic możliwości nadbudowie duchowej małżeństwa. Trzeba było powiedzieć: jest zasada doboru naturalnego, jaki obowiązuje u wszystkich zwierząt. Ta sama zasada, w imię której jelenie walczą ze sobą o łanie i nad stadem obejmuje władzę ten, kto pokona innych, najsilniejszy czy najbardziej sprytny, żeby takie geny przekazać samicom.
– Zgoda. Coś z tego jest, tylko poziom jest skokowo różny, bo ludzki. I żadna z człowieczych wartości nie jest wykreślona – ani wzajemna pomoc, ani przyjaźń, ani przede wszystkim miłość.
– Tak, ale to wszystko jest służebne.
– Co to znaczy służebne?
– Na usługach potomstwa, które zdominowało całe życie swoich rodziców.
– Nie jest to tak. Bo okazuje się, że rodząc i wychowując dziecko rodzice sami doskonalą się, rozwijają się, dojrzewają tak intelektualnie jak i moralnie. I na tej zasadzie możemy odwrócić tamto stwierdzenie i powiedzieć: dziecko ma funkcję służebną wobec rodziców.
A na dobrą sprawę dzieje się to tak, że jedni drugim służą poprzez miłość.