CHCĘ MIEĆ DZIECKO
CHCĘ MIEĆ DZIECKO
Widzę, ulicą idzie młoda kobieta w ciąży i pali papierosa. Zatrzymuję ją i mówię:
– Bardzo panią przepraszam, jestem księdzem, może pani tego nikt nie powiedział, że pani nie powinna palić, będąc w ciąży. Bo dziecko może się urodzić, jeżeli nie okaleczałe, to przynajmniej nie tak w pełni zdrowe fizycznie i psychicznie jak by być mogło.
Ona patrzy na mnie niechętnie i mówi:
– Jak bym nie wiedziała, że ksiądz jest księdzem, to bym odpowiedziała inaczej. Wobec tego powiem księdzu tylko tyle, że nie potrafię się odzwyczaić od palenia papierosów nawet w czasie ciąży.
* * *
Ale przecież na tym sprawa się nie kończy. Gdy widzę dziewczęta palące papierosy, a jest to dość często, trzeba by się zatrzymywać i mówić: Ty nie jesteś jeszcze w ciąży, ale nie myśl, że ten papieros nie pozostawi w twoim organizmie żadnych skutków. A przecież może za parę lat spotkasz człowieka, którego pokochasz, weźmiecie ślub i będziesz mu chciała dać jak najpiękniejsze, najzdrowsze, najbardziej normalne dziecko, które będzie dla niego i dla ciebie, dla ciebie i dla niego źródłem nieustannej radości. A że teraz palisz papierosy, to będzie miało negatywne oddziaływanie również na twoje dziecko. Zdaj sobie z tego sprawę.
Na ogół nie rozumieją, gdy tak mówię. Przeważnie patrzą pogardliwie. Któraś mi nawet powiedziała:
– Dla swojego przyszłego bachora nie mam zamiaru rezygnować dzisiaj z przyjemności.
– A przecież powinnaś – powiedziałem – bo jesteś odpowiedzialna za swoje przyszłe dziecko.
– Może mi ksiądz jeszcze powie, że nie powinnam również pić alkoholu?
– Na pewno nie wolno ci pić tak, aby być pijaną. Bo alkohol też ma trwałe oddziaływanie na twój organizm i konsekwentnie wpływa negatywnie na twoje przyszłe dziecko.
– To odnosi się tylko do dziewcząt czy również do chłopców? – spytała prowokacyjnie.
– Przede wszystkim do dziewcząt, ale również i do chłopców – odpowiedziałem.
– To czemu ksiądz nie powie tego chłopcom, żeby nie pili ani nie palili? – zaatakowała.
– Owszem, mówię. Z przejęciem, z troską, ze strachem. Bo napotykam coraz częściej na dzieci z wadami najrozmaitszymi, ale również z wszelakimi kompleksami, odchyleniami psychicznymi, nie mówiąc o wielorakich dysfunkcjach tych dzieci.
* * *
Bo tu jest sedno problemu: żyjemy na własny rachunek. Nie bierzemy tego pod uwagę, nie liczymy się z tym, nie zdajemy sobie z tego sprawy, że nasze życie – choćby w tych wskazanych wymiarach – miało jakikolwiek związek z naszym ewentualnym dzieckiem.
W mentalności przeciętnego człowieka macierzyństwo czy ojcostwo jest totalnie oderwane od osobistego życia.
I za ten stan rzeczy trzeba oskarżyć nasze wychowanie młodzieży, ale i również wychowanie dzieci. Innymi słowy, trzeba od samego początku uświadamiać o tym, że istnieje ciągłość, jedność pomiędzy moim aktualnym życiem a przyszłym potomstwem. I istnieje odpowiedzialność za moje potomstwo obejmująca sposób prowadzenia mojego bieżącego życia. Po prostu należy zerwać z beztroskim traktowaniem mojego aktualnego postępowania w stosunku do mojego przyszłego dziecka.