DZIECKO W DRODZE
DZIECKO W DRODZE
Naskoczył na mnie młody małżonek, tryskający energią, z okrzykiem:
– Dziecko mamy!
– Chłopiec czy dziewczynka? – zapytałem, aby go wyhamować i by samemu okrzepnąć po tym uderzeniu huraganu. I przynajmniej trochę wyhamowałem.
– Nie wiem czy chłopiec, czy dziewczynka – odpowiedział spokojniej.
– Jak to „nie wiem”? – teraz ja nie rozumiałem.
– Bo ono się jeszcze nie urodziło. Ma dopiero dwa albo trzy tygodnie.
– Od chwili poczęcia? – upewniałem się.
– No właśnie! – wykrzyknął pod napływem nowej fali energii. – Ale to nieważne dla nas czy chłopiec, czy dziewczyna, najważniejsze że jest! Tyle na nie czekaliśmy. Nie mogliśmy się doczekać.
* * *
Tajemnica dziecka. Tajemnica człowieka. Tajemnica życia. Tajemnica przekazu życia. Bo skąd ta radość? Bo dlaczego takie oczekiwanie? Czy ci młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, co ładują sobie na grzbiet? Nie mówiąc o wydatkach na bieżące zakupy – śpioszków, pampersów, butków, czapeczek, smoczków, środków higienicznych, szamponów, kremów, pudrów, mydeł, flaszek, soczków. Ale nade wszystko, że trzeba już w tym – przeważnie nie za wielkim – mieszkaniu znaleźć miejsce dla łóżeczka. Również dla wózka. Że trzeba rozwiązać niesłychanie bogaty zestaw problemów i pytań. Chociażby – jak pokonywać z tym wózkiem schody, gdy mąż pracuje, a nie ma kto pomóc.
Ale nawet nie to jest najważniejsze. To jest do przeskoczenia. Jeszcze w granicach wyobraźni. Najważniejsze to czas. Gdy już jest dzień wypełniony po brzegi ludźmi i zajęciami, obowiązkami, funkcjami, czynnościami, sprawami, do których należą zakupy, sprzątanie, pranie, gotowanie, nie mówiąc o pracy zawodowej, nie mówiąc o odwiedzinach, spotkaniach, kontaktach, rozmowach. Przecież dzień już jest utkany szczelnie od rana do wieczora. Wciąż nie ma czasu na zajęcia konieczne, takie jak na przykład książka, filharmonia i teatr przynajmniej od czasu do czasu. Jak w tej układance zmieścić dziecko? Tym bardziej, że na początek sięgnie po godziny przeznaczone na wypoczynek nocny, który i tak jest krótki. A potem będzie systematycznie zawłaszczało kolejne metry kwadratowe podłogi, kolejne sprzęty, szuflady, obrusy, krzesła, kanapę, kosz na śmieci. A w końcu nie będzie miejsca ani rzeczy przez nie nie dotkniętej, przejrzanej, sprawdzonej, najchętniej rozsypanej, rozbitej, rozbebeszonej, połamanej – jakby przeszedł tajfun, burza gradowa z piorunami, trzęsienie ziemi czy wybuch wulkanu. I choćby dlatego trzeba być wciąż przy dziecku, żeby na przykład nie wysadziło mieszkania w powietrze albo przez pomyłkę nie wyszło z mieszkania oknem.
* * *
– A może młodzi małżonkowie decydujący się na dziecko nie zdają sobie z tego sprawy, na co się decydują? Może należałoby ich uprzedzić, przygotować, ostrzec, żeby nie było rozczarowań, zawodów a przynajmniej niespodzianek?
– To jest zbyteczne. Oni znakomicie są uświadomieni. Obserwują w dziesiątkach przypadków to, co się dzieje w domu, gdy pojawi się nowy lokator pod nazwiskiem „dziecko”.
– Wobec tego po co im taki pasztet?
– Bo zdają sobie z tego sprawę, że to należy do ich miłości małżeńskiej. Do kategorii ich człowieczeństwa, która się nazywa od pewnego czasu „mąż” i „żona”. A to trzeba rozumieć jako wolę pozostawienia po sobie kolejnego ogniwa: dziecka. Nie tylko w sensie biologii, ale również w wymiarze ducha.
– Jak to rozumieć?
– Bo dokonałeś tyle wynalazków. Bo odkryłeś tyle prawd, przeżyłeś tyle olśnień, bo miałeś tyle przygód i doświadczeń duchowych. Trzeba tę mądrość życiową komuś przekazać, żeby nie przepadła.
* * *
Pewnie, można by było wybrać zawód nauczycielski. Ale przecież nie każdy ma takie powołanie. A nawet gdy się jest nauczycielem, wtedy i tak to nie jest to samo, co być matką albo ojcem. Nie tylko dlatego, że oddajesz dziecku swoje geny, że ono stanowi dosłownie cząstkę ciebie, ale również dlatego, że jesteś z nim związany całym swoim życiem, że przenikacie się nawzajem duchowo, że naprawdę wszystko co twoje, jest jego. I to na zasadzie naczyń połączonych. Dziecko przecież bierze udział w twoim życiu, czuje cię każdym swoim nerwem, odgaduje twoje myśli czasem szybciej niż ty sam. To najwierniejszy przyjaciel, najbardziej oddany ci człowiek. I dlatego nie szkoda czasu i pieniędzy, nie szkoda twoich sił i energii. Bo nie ma wspanialszego daru, który mógłby otrzymać człowiek w swym życiu, niż dziecko.