„WYCHOWANIE KONSERWATYWNE”
Tata młody, kończy wyższe studia, nie pije, nie pali, zdolny, inteligentny, z szerokimi zainteresowaniami. Zresztą wyszedł z domu, gdzie rodzice – pracownicy naukowi, prawdziwi humaniści – wychowywali swoje dzieci bardzo mądrze, w dużej tolerancji. Ma dziecko w wieku przedszkolnym. Ale do przedszkola nie posłał, oświadczył, że wychowa je sam. Bardzo je kocha.
I po tym wstępie, gdy trzeba przejść do jego metod wychowawczych, można by się spodziewać, że dziecko jest wychowywane na pełnym luzie, w ogromnej swobodzie. A jest wprost przeciwnie. Dziewczynka jest trzymana bardzo krótko, króciutko. Tak króciutko, że aż strach. Strach, bo ona autentycznie się ojca boi.
Musi być wszystko, jak tatuś powie, a nawet jak nie powie, tylko jak sobie życzy. I jest posłuszna. Bo wie, że gdy podskoczy, to może oberwać. Dostanie takiego klapsa, że ani się spodziewa. Jest pilnie obserwowana, skrupulatnie kontrolowana, na każdym kroku. Nic nie umknie oczu ojca, który tak swoje życie urządził, aby praktycznie biorąc mógł być stale przy dziecku.
Ten klaps, to nie jest częsty wypadek, to nie jest maltretowanie. Ale bywa. Bo Krysia jest z natury apodyktyczna, uparta, nieustępliwa. Zawsze chce mieć rację. Zawsze chce, aby było tak, jak ona sobie wymyśli. Chce stawiać na swoim.
I trafiła kosa na kamień. Zderzyły się dwie osobowości o podobnym charakterze. Tata wygrał, dziewczynka musiała się podporządkować. Ale czy tylko wobec taty? Nie cierpi jeść ryby – przy tacie je rybę bez słowa. Nie cierpi jeździć samochodem, bo wymiotuje – przy tacie jeździ samochodem, nie narzeka. Przy tacie jest porządniutka, obowiązkowa, siedzi tak jak siedzieć powinna, je tak jak tata sobie życzy, zachowuje się tak jak tata tego wymaga.
Tylko trzeba tutaj dodać, że kontakty z tatą nie ograniczają się do tresury, którą tu przedstawiamy. Tata tłumaczy, wyjaśnia. Ale również tata pochwali, nagrodzi, przytuli, pogłaska, pocałuje. I dziecko wie, że tatuś ją kocha bezgranicznie.
Ale to jest małżeństwo rozbite. Gdy dziecko przechodzi pod władzę matki, to widzę drugi obraz. Dziewczynka jest nie do poznania. Grymasi, płacze, złości się. Jest uparta, krnąbrna. Awanturnica. Wymaga, co jej się tylko zachce, żąda spełniania jej życzeń.
Pytanie: Czy cały trud taty idzie na marne?
Babcia, która Krysię bardzo kocha, jest przeciwnego zdania:
– Gdyby tata do niej się nie zabrał, gdyby jej nie potrafił okiełznać, byłoby piekło w domu. Ona by rządziła, i to rządziła w sposób bezwzględny. Wszystko i wszyscy musieliby się podporządkować jej woli.
– A jak jest?
– A tak już widać poprawę. Już czasem potrafi ustąpić, już czasem jest w stanie dostosować się. W przeciwnym razie wyrosłaby na jednostkę zupełnie aspołeczną.
Tak sobie myślę, co będzie, gdy już Krysia dorośnie? Gdy wyrośnie na dziewczynę? Co się stanie, gdy będzie człowiekiem dorosłym? Czy ten pancerz nałożony jej przez ojca sprawdzi się? Czy da jej do myślenia? Bo trzeba powiedzieć – jest inteligentna.
Na pewno to jedno, co przetrwa, to miłość ojca do niej. I w imię tej miłości może potrafi zrozumieć to surowe wychowywanie. Może potrafi docenić ten trud w nią włożony. Może potrafi uznać zasady, które jej tata wpajał.