15. KATOLICY A INNE RELIGIE I WYZNANIA
1. Gdy już wiemy, czego brakuje szintoistom, konfucjanistom, hinduistom, buddystom, Żydom, ewangelikom, prawosławnym, najwyższy czas, żebyśmy sobie powiedzieli, czego brakuje nam: katolikom. Tylko nie bądź zarozumiały, a właściwie arogancki i nie powiedz mi: „Jak to, czyż nasza wiara katolicka nie jest najlepsza na świecie?” Mówiąc całkiem po prostu: trzeba się uczyć, wciąż uczyć Ewangelii. Również poprzez inne religie pogłębiać swoje chrześcijaństwo. Bez lęków, strachów, bez zahamowań i uprzedzeń należy przyglądać się temu zwłaszcza, co jest istotą innych religii: ich widzeniu Boga i próbom, usiłowaniom, sposobom, aby się z Nim zjednoczyć – a więc ich modlitwom. Może spytasz, czego się możesz nauczyć. Odpowiem niewyczerpująco, nie o tym, co jest może najważniejsze, ale to, co mnie osobiście przejmuje.
Od religii Wschodu stojących na gruncie Boga immanentnego – a więc zwłaszcza od hinduizmu, który jest ich kolebką – uczyć się powinniśmy szacunku dla wszystkiego, co istnieje. Bo we wszystkim, co istnieje, jest obecny Bóg. Mamy tutaj my, ludzie kultury Zachodu – a więc i my, Polacy – dużo do nadrobienia. W głupocie swojej i w pysze swojej poczuliśmy się panami stworzenia. My – jako animal rationale uznaliśmy, że nie należymy do świata, który nie posiada rozumu, że wyrastamy ponad niego. Odcięliśmy się od niego, potraktowaliśmy przyrodę jako przedmiot i zaczęliśmy ją „porządkować”. Dokonaliśmy zniszczeń zupełnie niewyobrażalnych i, niestety, częściowo już nieodwracalnych. To się modnie nazywa katastrofami ekologicznymi.
A prawda jest taka, że jesteśmy cząstką wszechświata i nie wolno go niszczyć, bo niszcząc go, niszczymy siebie. Trzeba żyć zgodnie z jego prawami. Nie demolować, nie zanieczyszczać tego świata, który jest – jak się zwykło mówić – na zewnątrz ciebie, choć to złe wyrażenie. A po drugie, nie zanieczyszczać i nie niszczyć tego świata, którym jesteś ty sam, a więc twojego ciała i twojej psychiki. Wystarczy, że powiem: nadwaga – wśród Japończyków i Koreańczyków nie widziałem grubasów ani grubasek. I jeszcze jedno słowo powiem: papierosy. Nie wymieniłem ani słowa „alkoholizm”, ani „narkotyki”, bo się zawstydziłem. A po drugie, twoja psychika. Błagam, nie rób z niej kosza na śmieci.
I wreszcie: jeżeli nie masz swojego domku ani ogrodu, tylko ci przyszło mieszkać w bloku, kamienicy czynszówce czy czymś podobnym, to miej kawałek ogrodu w doniczkach, żebyś nie był pozbawiony na co dzień Boga, który jest obecny w roślinach.
2. Od konfucjanizmu bierzmy tę tajemnicę obecności Boga, który jest także w naszych relacjach, jakie funkcjonują pomiędzy każdym z nas a naszymi bliźnimi – to, co się określa w skrócie sprawiedliwością i miłością. Zwłaszcza, gdy chodzi o relacje żona – mąż, rodzice – dzieci, rodzeństwo, przyjaciele, władca i poddany. Piszę drewnianą ręką, nie wierząc w to, żeby to było możliwe.
Spytasz:
– Zdaniem księdza, już jest z nami aż tak źle?
– Jest gorzej niż ktokolwiek by przypuszczał. I nic nie wskazuje, że może być lepiej. Raczej jest to lawina, która dopiero zaczyna się rozpędzać i co będzie dalej, nie bardzo jesteśmy w stanie nawet sobie wyobrazić. Wygląda na to, że będzie jeszcze gorzej i oto już wkrótce, i coraz gorzej, bez żadnej perspektywy na wyjście z kryzysu.
Gdy patrzę na zachowanie wyrostków na ulicy, na ich sposób rozmawiania (jeżeli to jest w ogóle adekwatne słowo), na ich ostentacyjne zachowywanie się wobec starszych, na ich pogardę wobec starych ludzi – to jest próbka tego procesu destrukcyjnego, który niszczy nasze społeczeństwo. Zresztą, to już nie tylko ulica jest widownią takich zachowań, takiego języka, nie tylko dyskoteka, ale i szkoła, i dom.
Gdy kiedyś spróbowałem kogoś osłonić i opanować kipiące bezczelnością chamstwo, napotkałem odpowiedź: „A stało się co?” – i bezgranicznie zdumiony wzrok. No faktycznie, nic się nie stało, bo nikt nie zginął i nawet krew się nie polała. Ale jeżeli taki ma być próg wrażliwości, no to o czym my mówimy. Nie wiem, ale mogę przypuszczać, że ten chłopiec był i ochrzczony. Może nawet, jak to się mówi: chodzi do kościoła.
Tylko nie możemy obciążać winą wyłącznie młodego pokolenia. Winę ponosi również starsze pokolenie, które nie troszczy się albo źle troszczy się o dzieci. Zdarzenie autentyczne: Dziecko w tramwaju macha nóżką i kopie w ten sposób stojącą przed nim kobietę. Mama siedząca obok, do której zwrócono się, aby upomniała dziecko, nie zareagowała, a tylko odpowiedziała: „Ja wychowuję dziecko bezstresowo”. Temu wszystkiemu przysłuchiwał się tak zwany wyrostek, żujący gumę. Gdy na przystanku tramwaj się zatrzymał, wyciągnął z ust gumę, przylepił ją do czoła matki dziecka, mówiąc: „Moja mamusia też wychowywała mnie bezstresowo”. I wyszedł.
A Konfucjusz wszystkim nam kłania się i kłania.
3. Od Żydów uczmy się świętowania uroczystości religijnych na terenie domu, w gronie rodzinnym. Zwłaszcza patrzmy, jak oni świętują swój szabat, abyśmy nauczyli się lepiej świętować naszą niedzielę. Niech niedziela będzie dla ciebie i twoich domowników dniem szczególnym. Niech ma swoisty rytm. Zadbaj nawet o detale. Zacznij ją już w sobotę. Mnie się kojarzy niedziela czasów dzieciństwa ze świeżą bielizną, którą wieczorem w sobotę zastawałem na łóżku, z zapachem placka czy ciasta, które było przygotowywane na niedzielny obiad. Sama niedziela z odświętnym ubraniem, ze wspólnym śniadaniem przy uroczystym stole. Ze Mszą świętą. Ze szczególnie dobrym obiadem, z meczem, wycieczką za miasto, popołudniem spędzonym u przyjaciół. Gdzieś w Dziejach duszy jest zamieszczone zdanie, wypowiedziane przez starszą siostrę do młodszej, gdy ta tłumaczyła, czym jest niebo i pragnąc je jakoś przybliżyć, powiedziała: „W niebie jest zawsze niedziela”. I tak sobie myślę: Jakiż to musiał być dobry dom, jacy mądrzy rodzice, że córka potrafiła tak powiedzieć.
4. Od prawosławnych uczmy się chociażby czci obrazów. Już nie wysilając się na cała teologię ikony, życzę ci, radzę, proszę cię, aby w twoim domu wisiał obraz religijny z prawdziwego zdarzenia. Jeżeli nie wiesz, co wybrać, kup obraz miejsca pielgrzymkowego, do którego chętnie wędrujesz, które obdarzasz szczególną czcią. A jeżeli nie masz takiego, to kup kopię Częstochowskiej, ale naprawdę dobrą kopię. Bo obraz to nie sama dekoracja: to Obecność. Jak to mówią prawosławni: prawie sakrament. Niech ta twoja ikona wisi w twoim domu również i w tym celu, aby go uświęcić. Przecież w nim mieszka Bóg w sposób szczególny przez miłość małżeńską, przez miłość rodzicielską, miłość dzieci do rodziców i miłość rodzeństwa – niech ten obraz pomaga, by miłość rosła. I choć nie ma w twoim mieszkaniu świętego tatami: świętej japońskiej maty i choć nie boso chodzisz w tym wnętrzu, nie w skarpetkach, ale w pantoflach czy nawet w butach, to niech ono będzie dla ciebie miejscem szczególnie świętym.
5. Od ewangelików uczmy się umiłowania Pisma Świętego, które jest słowem Boga do ciebie osobiście skierowanym. A więc czytaj tę świętą twoją księgę. Może tak jak oni to czynią – zamiast modlitwy przed jedzeniem, jakiś werset, jakieś zdanie. Może przed zaśnięciem ostatni tekst, który zostanie ci w oczach, niech będzie tym właśnie tekstem. Czytaj książki religijne, które ci pomogą zrozumieć Pismo Święte – to słowo Boże skierowane do ciebie. To mogą być rozważania, to mogą być książki o charakterze bardziej naukowym czy popularnonaukowym. Czytaj prasę katolicką, która tę tematykę porusza. Znajdź gazetę, która ci odpowiada.
6. Od buddystów – i w ogóle od religii Wschodu – uczmy się modlitwy kontemplacyjnej i w ogóle modlitwy. Czasem ich pokazują – polskich buddystów – w telewizji, przeważnie z ogolonymi głowami, ubranych we wschodnie szaty, jak ptaki egzotyczne z dalekich światów. Redaktorka usiłuje przeprowadzać z nimi jakiś mini-wywiad, a oni odpowiadają dorosłym głosem, że już od dawna, bo już aż od dwu lat albo od pięciu, że chodzi o to, by odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jestem, czym jest świat, kim jest Bóg. Patrzę, słucham i jestem autentycznie wzruszony. To są pytania najbardziej podstawowe każdej religii. Również religii chrześcijańskiej. Ale oni najwyraźniej nie usłyszeli ich w swoim chrześcijaństwie, w którym się urodzili. Nikt ich nie nauczył stawiać sobie takich pytań i sposobu, jak otrzymywać na nie odpowiedzi – nikt ich Ewangelii nie nauczył, nikt ich nie nauczył medytacji i kontemplacji, aż wreszcie nauczył ich Budda.
– Ksiądz jest zgorszony, oburzony, obrażony?
– Wprost przeciwnie. Ja wolę, żeby on teraz był ubrany w te obce szaty i mówił to, co mówi, niż ryczał na ulicy i potrącał ludzi. Wolę, żeby był dobrym buddystą niż złym, niż żadnym katolikiem.
– A to nie herezja? – spytasz.
– Bóg jest jeden. Dróg do Niego wiele. Chrystus proponuje drogę Ewangelii. Wierzymy, że jest najprostsza i najlepsza. Ale jeżeli ktoś wybiera inną – niech nią idzie. Byle szedł. Zresztą ufam, że każdy, kto szuka prawdy, wcześniej czy później odkryje, że Jezus jest rzeczywiście światłem świata i najprostszą prawdą, i najkrótszą drogą, i najpełniejszym życiem.