14
KSZTAŁCENIE CHARAKTERU
Nauka jazdy
Może lubisz, jadąc autobusem, siedzieć blisko kierowcy i patrzeć na jego dobrą jazdę. Może sam wiesz, jaką satysfakcję daje prowadzenie motocykla lub samochodu. Ale zanim do tego dojdzie… ile się trzeba namęczyć, aby zsynchronizować ruchy rąk i nóg. A przecież to dopiero początek. Radość jazdy przeżyjesz wówczas, gdy nie masz trudności nie tylko ze zmienianiem biegów, ale z obliczeniem łuku skrętu na trudnych górskich drogach czy z jazdą w ciasnocie ruchu ulicznego.
Zanim będziesz mógł się cieszyć brawurową jazdą na nartach, musisz przejść przez mękę nieudolności w zrobieniu kilku metrów naprzód, bezsensownych upadków, gramolenia się do pozycji stojącej.
Zanim przeżyjesz radość zespołowej gry w koszykówkę czy piłkę nożną, zanim nauczysz się jeździć na łyżwach, pływać, skakać, wiosłować, tańczyć, zanim zaczniesz wypowiadać swe uczucia na gitarze czy innym instrumencie… zanim odczujesz piękno sztuki ludowej, prerafaelitów, Gauguina, Cézanne’a, Klee, Utrilla, zanim zachwycisz się pięknem architektury Wrighta, Niemeyera, zanim oczaruje cię głębia poezji Eliota…
„Wobec perspektywy takich trudności może lepiej dać w ogóle spokój?” Zrezygnować? Nie, bo to oznacza zubożenie. Musiałbyś wówczas zrezygnować z każdego kroku naprzód, bo trud nauki obowiązuje w każdej dziedzinie. Zanim zdobędziesz wiedzę, musisz przełamywać nieporadność swojego umysłu. Zanim nauczysz się postępować we współżyciu z ludźmi bezwzględnie uczciwie, musisz przejść cierpienie przełamywania nieśmiałości, opanowania lęku przed przyznaniem się do prawdy, dręczącego zastanawiania się nad wyborem ostatecznego kroku.
Niejednokrotnie spotyka się na ulicach samochody z napisem: „nauka jazdy”. Ty też jesteś podobny do takiego pojazdu, z tą różnicą, że nie masz niestety na sobie wyżej wspomnianego napisu. Męczysz się, jak ów człowiek za kierownicą. Trudno ci wstawać, spełniać obietnice, dotrzymywać przyrzeczeń, podporządkowywać się cudzej woli, decydować, słuchać. Często „nie wychodzi”, mieszasz jedno z drugim, nie wytrzymujesz, oburzasz się, robisz awantury. Potem stwierdzasz, że postąpiłeś bez sensu. Żałujesz.
Nie rób jednak z tego powodu tragedii. Nie mów, że nie potrafisz. Nie rezygnuj. Próbuj wciąż na nowo. To jest jedynie słuszna droga rozwoju osobowości.
My jesteśmy trochę podobni do maszyn, w których czasem coś się popsuje. Ot, tak jak w tym mieście robotów z książki K. Makuszyńskiego Przyjaciel wesołego diabła: Żelazne miasto, żelazne kamienice z żelaznymi drzwiami, żelaznymi oknami; żelazne ulice z żelaznymi chodnikami, ludzie z żelaznymi głowami, z żelaznymi rękami. Ludzie-roboty. Idą ulicami, tylko czasem któryś upadnie. Zauważy to jeden czy też drugi robot. Pochylą się nad nim, otworzą klapę, przejrzą mechanizm, naradzą się, dokręcą, przesuną, przełożą, zamkną klapę, tamten wstaje i idzie dalej. Tylko czasem któryś zacznie chodzić w kółko. Przechodnie podejdą do niego i znowu te same próby usunięcia awarii. Tylko czasem któryś z nich siądzie nad śmietnikiem i będzie tam grzebał, twierdząc, że to jest kopalnia złota. I znowu przyjdą, nachylą się, naradzą, spróbują naprawić. Tylko czasem któryś z nich zacznie bełkotać niezrozumiałe słowa – reakcja otoczenia znowu taka sama.
Jeżeli jednak coś się popsuje, a potem zostanie zreperowane, to fakt ten nie może dyskwalifikować tego człowieka na całą przyszłość. I dalej: jeśliś ty „reperował” kogoś, to nie myśl, że w tobie nie ma niebezpieczeństwa zepsucia. Może się zdarzyć, że ten, nad którym pracowałeś, będzie się biedził nad tobą. I jeszcze jedno: nowa maszyna ma okres docierania. Trzeba wtedy specjalnie na nią uważać. Nie wolno jej przeciążać, nie może iść na pełnych obrotach, musi mieć okresy wypoczynku, musi być specjalnie konserwowana, dokręcana, bo w przeciwnym razie – gdy okres docierania nie zostanie rozumnie przeprowadzony – maszyna długo nie pochodzi, będzie ciągły z nią kłopot, ciągłe awarie, nie będzie dobrze ludziom służyła.
Okresem „docierania” w życiu człowieka są lata dzieciństwa i młodości, które trzeba z wielką troskliwością, z ogromnym rozumem nadzorować. Trzeba ciągle ustawiać, regulować, czasem dokręcać, a czasem nawet mądrze młotkiem stuknąć, na to, żeby później nie było kłopotów.