11. Jezus – Słowo Boże i ludzkie
Aż pojawił się Jezus- punkt szczytowy. Jest dopowiedzeniem tego wszystkiego, co drzemało w stworzeniu, a przede wszystkim w najwyższej jego formie – w człowieku. Tego, ku czemu szedł i w dalszym ciągu idzie cały wszechświat od początku swojego istnienia w przebogatych formach duchowych tak przyrody nieożywionej, jak ożywionej. Jezus Chrystus stał się wyrazem, słowem, ucieleśnieniem pełnej prawdy o Bogu. Oświadczył w swoim nauczaniu i zaświadczył swoim postępowaniem, że Bóg jest Miłością. Nakazał nam: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”, „Abyście stali się podobni do Ojca waszego, który jest w niebie”. Cała Jego Ewangelia jest rozgłaszaniem tej prawdy o Bogu-Miłości i tego nakazu miłowania.
I na tej zasadzie doszło do jakiejś pełni nie tylko w życiu ludzkości, ale i naszego wszechświata. Ale podkreślamy: ta pełnia jest w istocie osiągnięta na długiej drodze dorastania do prawdy o Bogu-Miłości. To, co było spowodowane stresami wywołanymi przez trudne warunki, strachem przed drugim człowiekiem czy przed wszechświatem, w wypadku Jezusa zostaje przełożone na język miłości.
W Jego świecie nie ma nic z tego dawnego prymitywnego koła napędowego, które nazywało się walką o byt. Teraz koło napędowe ludzkiego bytu – tak naszego indywidualnego życia jak i społecznego – nazywa się: miłość. Naszego ludzkiego, ale i zwierzęcego, roślinnego i świata przyrody nieożywionej. I to miłość bezinteresowna, płynąca z fascynacji światem, a przede wszystkim Bogiem.
Ten nowy świat, który Jezus nazywa królestwem Bożym, królestwem niebieskim albo samym Bogiem, oparty jest na zasadzie, że tym bardziej jesteśmy słowem Bożym, im bardziej kochamy. Tym bardziej jesteśmy słowem Bożym, im bardziej spadają z nas wszystkie zawiści i zazdrości, cała interesowność. I zamiast tego pojawia się zachwyt i z nim związana twórczość, która wyrasta z głębi naszej osobowości, jak również jest wynikiem dostrzeżenia potrzeb społecznych.
Symbolem tego nowego świata jest wyciągnięta w przyjaznym geście ręka: „Bratem mi jesteś! Nie tym, na którym chcę zarobić, którego zmuszę, żeby na mnie pracował. Nie konkurentem! Nie rywalem, którego chcę zniszczyć. Nie tym, który chce mnie zabić! Bratem mi jesteś”.
To jest początek nowej epoki w dziejach nie tylko ludzkości, ale w dziejach całego świata. Etap ten można nazwać erą miłości. Dopiero wtedy stajemy się prawdziwie synami Bożymi, gdy upodabniamy się do naszego Boga.
Niezależnie od tego, jak długo będzie istniał ten świat, będziemy ciągle wpatrzeni w Jezusa – jako Tego, który zrezygnował z walki, z niszczenia przeciwnika, z zabijania, który przestał się bać! Rywali i konkurentów. Nie tylko ludzi, ale i całego świata. Przecież On powiedział: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”, „Módlcie się za nieprzyjaciół waszych”.