Biblioteka


Po co szkoła



 

Po co szkoła

 Jakimś przekleństwem naszej kultury jest szkoła. Ktoś spyta: „Jak to? Szkoła jest niepotrzebna?” Mówię tutaj o takiej szkole, która jest karykaturą prawdziwej szkoły, która funkcjonuje jako maszynka do dostarczania informacji, ładuje w dziecko wiadomości jak w komputer – zamiast uczyć myślenia. Albo niewiele uczy myślenia. Albo na pewno za mało.
 I tak dziecko zna coraz więcej szczegółów o świecie, one nakładają się, gromadzą się w wielkie stosy informacji. W tych szkołach bywają i tacy nauczyciele, którzy odpytują, sprawdzają – czy uczeń potrafi powtórzyć dokładnie zdanie w zdanie, słowo w słowo, jak echo. Ale jeszcze częściej dzieje się tak nie tylko z winy nauczyciela. Również z winy dziecka. Jemu łatwiej nauczyć się, wpruć na pamięć. Bezpieczniej powtórzyć tak jak w podręczniku, jak w zeszycie, niż zdobywać się na trud zrozumienia tego, co zostało powiedziane czy jest napisane, i formułować własną odpowiedź o istocie rzeczy. Ale prawdziwy nauczyciel powinien być czujny na tego typu odpowiedzi i zażądać: Powiedz to samo, ale swoimi słowami.
 Bo bywa, że dziecko tak przejdzie przez szkołę podstawową, że niestety tak przejdzie przez szkołę średnią i – z przerażeniem to mówię – również bywa, że takim pozostanie na wyższych studiach. Otrzymuje tytuł magistra człowiek nietknięty – jaki wszedł, taki wychodzi. Wykuł na blachę, na trzy dni przed egzaminem. Siadł nad skryptem – dzień, noc, dzień, noc – wpruł, odpowiedział, zapomniał i z głowy.
 Badacze opinii publicznej, którzy takimi sprawami się zajmują, stwierdzili, że 70 procent ludzi w Polsce nie rozumie, co się do nich mówi. To wprost przerażające. Prawie nie do przyjęcia. A jednak tak to jest. Chociaż się do nich mówi po polsku i oni poszczególne słowa niby rozumieją i całe zdania też, a nie wiedzą, o co chodzi. I to 70 procent.
 Jak to możliwe? Tajemnica tkwi w słowie. Można je rozumieć bardzo płyciutko. Ot, cienka powierzchowna skórka. I ślizgać się po słowach, nie szukając ich istoty. A przecież każde słowo to tajemnica. Kryje przepastne głębie. I wciąż trzeba po nie coraz głębiej sięgać. Domyślając się, dokopując się, doszukując się. Pogłębiając w sobie jego rozumienie.