Czym jest dobro, a czym zło moralne?
Dobry jest ten człowiek, który ma wyczulenie na dobro i zło. Zarówno względem swojej osoby, jak i tych, którzy obok niego żyją, jak i wobec całego swojego narodu i państwa.
Czym jest dobro moralne? Czym jest zło moralne? Nie ma definicji. Bo to tak zwane pojęcia proste. Tak samo jak nie ma definicji unum, verum, pulchrum, podobnie i bonum.
Oczywiście, możemy sobie pomagać rozmaitymi zdaniami opisowymi czy posiłkującymi, które nas przybliżają do tej rzeczywistości. A więc dobre jest to, co ciągnie w górę twoje człowieczeństwo. Złe jest to, co cię spycha w dół. Dobre jest to, co buduje ciebie jako człowieka. Złe jest to, co szkodzi twojemu człowieczeństwu.
„Dobro” w wymiarze człowieczym to znaczy również: być szczęśliwym. I sprawiać, by wszyscy w twoim obszarze społecznym byli szczęśliwi. A człowiek może być wtedy szczęśliwy, kiedy realizuje siebie jako człowiek. I to we wszystkich wymiarach. Zło jest zawsze jakąś krzywdą, którą człowiek wyrządza albo sobie, albo komuś. Fizyczną czy psychiczną.
Ale o dobru decyduje motywacja: odpowiedź na pytanie „dlaczego?” „Dlaczego to robię, mówię, tak postępuję, działam? Co mną kieruje?”
Czyn dobry jest wtedy, gdy jego motywem jest miłość. Nie musi być ona w pełni uświadomiona. Czasem tylko przeczuwana. Ale przecież przy dopytywaniu się o ostateczny motyw działania objawi się to ponad wszelką wątpliwość. Czasem ta odpowiedź będzie brzmiała: „Bo tak trzeba. Bo tak powinienem. Bo inaczej się nie godzi. W przeciwnym razie bym się wstydził samego siebie i ludzi. Bo nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym, co się dzieje. Nie wolno mi nie reagować, przejść obojętnie”.
A więc motyw. Żaden czyn, na pozór najlepszy, nie może być zakwalifikowany jako dobry, jeżeli nie będzie sprawdzony od tej właśnie strony – od strony motywu: czy źródło swoje ma w miłości. Każdy. Nawet kwiaty, nawet uśmiech, uprzejme „dzień dobry”, nawet pożyczka, podarunek, gościnność, pomoc.
Ze słowem „dobro” kojarzy się zawsze jasność. Ze słowem „zło” – ciemność. Ze słowem „dobro” łączy się ciepło. Ze słowem „zło” – łączy się zimno. Są ludzie, którzy mają w sobie wiele jasności, ciepła. Wokół nich gromadzą się wciąż inni. Ciągną do nich jak przysłowiowe pszczoły do miodu.
Dlaczego ludzie ciągną również do złych? Bo zło jest również atrakcyjne na swój sposób. Stwarza pozory wolności, pełni człowieczeństwa, odwagi. Na pozór gwarantuje powodzenie. Ale nie mówi, nie uprzedza, że to nie za darmo, że to sprzedawanie duszy diabłu. Że to może będzie sukces, ale do niego trzeba będzie iść per fas et nefas – z nożem w zębach, po trupach, niszcząc wszystkich, nawet najbliższych, nie uznając słowa „miłość”, „przyjaźń”, a tylko wynosząc ponad wszystko swój własny interes, osiągnięcie, sławę, swój pieniądz, nie znając słowa „krzywda”, „nieuczciwość” – nie zdając sobie sprawy, że na końcu tak czy owak wyląduje się w koszu na śmieci. Nawet dosłownie.
Czym jest zło moralne? To zawsze jakaś krzywda wyrządzona sobie albo drugiemu człowiekowi. Z tym, że ta krzywda nie zawsze jest widoczna od razu. Czasem się ujawni po dłuższym okresie, nawet po latach, ale zawsze w nas uderzy.
Był taki świetny film z Janem Nowickim w głównej roli, pod tytułem: Wielki Szu. Ukazywał gracza karcianego, który wygrywa zawsze dzięki swoim sztuczkom szulerskim. I tak ginie. Odnajdują go w stosach śmieci. Ale zanim zginie, ma zmarnowaną psychikę i przegrane człowieczeństwo. Tylko – na początku takiej drogi tego się nie widzi, z tym się nie liczy, z tego sobie człowiek nie zdaje sprawy, jaka jest cena tak zwanego sukcesu.