Biblioteka


Piękno człowieka



 

Piękno człowieka

 Czym jest piękno człowiecze? Czym jest brzydota człowiecza? My nie jesteśmy piękni pięknością lasów, rzek, brzegów morza, nieba, kamienia, drzewa. Piękność człowieka to inna piękność. To jest promieniowanie człowieczeństwa: jego prawdy, jego dobra, jego jedności czy jedyności, czy całości.
 Maja Komorowska kiedyś – to było w Dębkach, szliśmy lasem czy plażą – powiedziała: „Przychodzą do mnie ludzie i pytają, co robić, żeby być dobrym aktorem. Jak wychować wielkiego aktora? Od czego to zależy? Pytają: mimika? wygląd, włosy, twarz, ruchy? Umiejętność naśladowania? Wczuwanie się w rolę? Przeżywanie jej – czy też dystans? Co trzeba ćwiczyć, żeby być dobrym aktorem? A jak im zawsze mówię: To wszystko też jest potrzebne. Ale przede wszystkim trzeba budować swoje wnętrze”.
 Co to znaczy być dobrą pielęgniarką? Umieć robić zastrzyki? Sprawnie przewijać? Robić opatrunki? Znać się na lekach, na przyrządach, zgrabnie się nimi posługiwać? Rozumieć pacjentów, lekarzy? Być dobrym pedagogiem, psychologiem czy nawet psychiatrą? Owszem, to też. Ale również, ale koniecznie, ale bez czego wszystko tamto to dopiero wstęp: trzeba budowa swoje wnętrze.
 Tak więc to powiedzenie Mai trzeba rozszerzyć. Trzeba budować swoje wnętrze nie tylko, aby być aktorem, nie tylko, aby być pielęgniarką, ale ażeby być człowiekiem.
 Ale twoje wnętrze znajduje wyraz zewnętrzny. Bo przecież nie jesteśmy tylko duchem, ale i ciałem. A duch objawia się, znajduje swój wyraz w ciele.
 Jest jeszcze jedno powiedzenie w tej materii – Hemingwaya. Chyba w jego książce: Za rzekę w cień drzew. W którymś momencie jej bohater mówi: „Po czterdziestce ma się taką gębę, na jaką się zasłużyło”. Ja bym powiedział: „zawsze ma się taką gębę, na jaką się zasługuje”.
 Sam musisz przyznać, gdy jesteś choć trochę psychologiem, że czasem wystarczy ci tylko raz popatrzeć na człowieka i już wiesz o nim wszystko. Wystarczy ci raz tylko rzucić okiem na jego twarz. Owszem, są czasem ludzie w pierwszej chwili nieodgadnięci. Trzeba ci więcej czasu – przyglądania się, obserwowania. Ale tu sprawdza się łacińskie przysłowie: Si tacuisses, philosophum vidisses – „Gdybyś milczał, to byś uchodził za filozofa”. Innymi słowy: Trzeba poczekać. Niech ten człowiek – wciąż nieodgadniony dla ciebie – coś powie. Niech mówi jak najwięcej. I im więcej mówi, im więcej słyszysz, tym bardziej ci się ukazuje, kim jest.
 Piękno człowiecze to, po pierwsze, promieniowanie jego verum – jego prawdy. Również i jego mądrości. Nie chodzi o to, żeby był tylko bardzo oczytany, żeby był tylko erudytą. Po prostu, czy jest mądry – tą mądrością człowieczą, która bierze się stąd, że on myśli, namyśla się, rozmyśla, rozważa. Swoje sprawy, ludzkie sprawy, sprawy świata. Że umie się nachylić nad sobą, nad ludźmi, nad światem, zamyślić się, zadumać.
 I ta mądrość ujawnia się najwyraźniej w jego mowie. A więc – czekasz wciąż. Powiedz, powiedz coś. Będę mógł ocenić, coś jest wart, czyś jest mądry. Czy masz ten namysł człowieczy, to zamyślenie. Niezależnie od tego, ile masz lat. Na ile sięgasz po wyższe wartości człowiecze, w tobie wciąż drzemiace, a jeszcze nieodkryte, nierozbudzone, nieuświadomione – a na ile ci się tego nie chce i bierzesz to, co pod ręką, co łatwe, bez wysiłku, atrakcyjne atrakcyjnością plakatów reklamowych. Nie starasz się zastanawiać nad tym, co się dzieje w kraju, w świecie, w kulturze, w polityce, w sprawach społecznych, twoich zawodowych, nie szukasz odpowiedzi na własną rękę w sobie, u mądrych ludzi, w poważnych publikacjach, w literaturze fachowej czy naukowej, ale bierzesz to, co ci przygotowali, co spreparowali, przeżuli: papkę telewizyjną czy gazetową.
 Prawda człowiecza fascynuje, płonie, zachwyca, raduje, ciszy – pod samo niebo. Albo jej nie ma. I to jest brzydota człowiecza. Odezwał się i klapa. Kompromitacja. „Co za facet. A myślałem, a myślałam, że to ktoś. A to nic. Prymityw. Dureń. Nawet nie to, że zdania nie potrafi sklecić. Chodzi o to, że tylko powtarza to, co słyszał. Nic go nie interesuje. Tylko szmal, impreza, ile kto potrafi wypić, komu dał po mordzie, którą poderwał, może jeszcze o samochodach, kto jaki ma i za ile go kupił – koniec. Nic jej nie interesuje. Tylko ciuchy – o tym bez końca – i ploty: kto z kim chodzi, kto sobie co kupił i za ile, skąd ma pieniądze i kto z kim się przespał”.
 Drugie promieniowanie to promieniowanie dobroci człowieczej. Bonum. Słowo „dobroć” nie jest tu najlepszym słowem. Kojarzy się nam z dziadziem dobrotliwym – trochę prostodusznym, trochę naiwnym. A to nie to. Wobec tego zastąpmy słowo bonum słowem „miłość”. Tylko znowu, żeby nie być źle zrozumianym. Bo i to słowo jest nadużyte i trzeba się natychmiast wytłumaczyć, podeprzeć się, wyjaśnić, że cechą charakterystyczną miłości jest bezinteresowność, tak jak niemiłości – interesowność.
 Sam się o tym przekonałeś tysiąc razy. Przyjdzie ktoś taki – jeszcze nic nie mówi, jeszcze nie stawia ci żadnych propozycji, na pozór zwyczajny, nawet uprzejmy. A ty przecież wiesz, że znalazł cię po to, żeby zrobić na tobie interes. Jeszcze opowiada o pogodzie. A ty już sobie myślisz: Czego on ode mnie chce? Jak mnie chce wykiwać? Jak oszukać? Co chce ode mnie wycyganić?
 Aż spotykasz człowieka, który naprawdę od ciebie nic nie chce. Przyszedł z serdeczności. Chce być u ciebie, z tobą spędzić parę chwil. Chce się tobą nacieszyć. Jest gotów nawet coś dobrego zrobić dla ciebie z potrzeby serca. I ty go przyjmujesz z radością, jak brata. To jest to drugie promieniowanie. Promieniowanie dobroci.
 Trzecie piękno człowieka to piękno promieniujące z jego jedności – unum. Bo są ludzie, którzy zdają się być zlepkiem. Tacy łaciaci. To od tego łąta. To od tamtego łata. To z artykułu, to z radia, to z telewizji, to z tego źródła, to z owego. Wszystko poprzyczepiane, niezwarte, niespójne. To nie ludzie, ale wycinki z gazet, z książek, z ilustrowanych tygodników, z telewizora, na zasadzie zlepienia, przyszpilenia. Obecność ich przy tobie jest prawie bolesna. A na pewno nieznośna.
 A są tacy ludzie, którzy rosną ja drzewo. Z jednego pnia wszystkie gałęzie i najdrobniejsze listki. Stanowią zwartą całość – logiczną, konsekwentną. Ich poglądy są zwarte. Z ich jednego zdania można by zbudować całą ich osobowość. To jest piękno osobowości człowieczej. To nie znaczy, że są doskonali. To nie znaczy, że nie mógłbyś im czegoś wytknąć. Właśnie w ich konstrukcji psychicznej czy duchowej. Wskazać, że powinni poprawić to czy tamto, aby ta jedność była jeszcze bardziej doskonała. Niemniej są dla ciebie radością i kimś godnym naśladowania.
 Są tacy ludzie jak drzewa – a nie jak bluszcz. Ludzie nie żyjący na koszt innych, ale wolni. Nie powiązani ani zdominowani żądzą, aby więcej mieć – sławy, poważania, pieniędzy, aby kogoś wykorzystać, więcej zdobyć, zemścić się, odpłacić. Nazywamy ich czasem: autentyczni. Również dlatego, że nie ma w nich nic ze sztuczności, gry, udawania, pozerstwa, aktorstwa. Nie boją się odsłonić. Mówią to, co myślą. Nie zastawiają się autorytetami, nie cytują, nie powołują się na czyjeś zdania, opinie, stanowiska. I dlatego są tacy piękni.