Źródło ludzkiego piękna
Miej w sobie tęsknotę za pięknością człowieczą. I wierz, że jest w tobie możliwa do zrealizowania. Za cenę trudu, ale przecież możliwa.
„Bo nie jest ś w i a t ł o, by pod korcem stało,
Ani s ó l z i e m i do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało”.
(Norwid, Promethidion, 183 – 187)
Jak sobie pomóc? Trzymaj się ziemi. Gdyś ze wsi, toś szczęśliwy. Bo przynajmniej na wakacje, ferie, święta jedziesz do swojego ukochanego miejsca. Gdy tam wracasz, masz swoje wschody i zachody, wiosny, lata, jesienie i zimy. Masz cisze łąkowe i gwar ptasich głosów. Na wiosnę białe kule ukwieconych czereśni, wiśni, jabłoni. Bzyczenie pszczół i trzmieli, zapach bzów, jaśminów, maciejki, bratków. Tam możesz się buchnąć w pachnącą trawę. W nocy wyjść przed chałupę i patrzeć w czaszę nieba. Masz prawdziwe wschody i prawdziwe zachody, prawdziwą burzę i prawdziwy wiatr, prawdziwy deszcz i prawdziwy śnieg, zapach ziemi i trawy, kwiatów i siana, rosy i mrozu. Wiesz również z własnego doświadczenia, co to znaczy rąbanie drzewa, kopanie ziemi, koszenie trawy, wymiatanie pieca. A gdy cię świat pozbawił prawdziwej wsi, to może masz szczęście i uciekłeś z miasta, żeby zamieszkać w domku pod miastem. To nie to samo co wieś, ale już dużo.
Gdyś ze wsi, toś szczęśliwy. My, mieszczuchy, jesteśmy „pokarani miastem” – jak to ksiądz Twardowski w jednym ze swoich pierwszych wierszy powiedział.
A gdyś mieszczuch, to uciekaj z miasta w czasie wakacji, urlopów, wczasów. Jak ci się uda, również na weekendy czy świąteczne przerwy. Żeby nałapać, nachwytać powietrza, zapachów, widoków, szumów. Żeby ci ich wystarczyło do następnego razu. I przekuwaj to piękno twojego kraju w twoje piękno człowiecze.
Gdyś ze wsi i na wsi, to przyjedź od czasu do czasu do miasta, żeby pójść do teatru, do filharmonii, na wystawę obrazów, rzeźby czy na wielki film do kina. Żebyś zobaczył piękno to samo – a inne, nie twoje – a twoje.
I miej jako zasadę, niezależnie od tego, czyś ze wsi, czy z miasta, proszę cię: Trzymaj się pięknych ludzi. Miej takich i bądź z nimi w kontakcie. I chyba już nie muszę wyjaśniać, co mam na myśli, gdy mówię „piękny człowiek”. To ten, który ci imponuje, pociąga, porywa, dopinguje, stanowi przykład. A może masz kolegę, przyjaciela, z którym nigdy za dużo czasu, za długo rozmów. Odprowadzacie się do domu bez końca, stoicie w bramie niezależnie od pogody, tematów nigdy niedogadanych dużo. Zgadzacie się, a przecież różnicie się. I dobrze wam razem. I na wycieczki, i na wakacje, i po południu. To nie musi być jeden człowiek. Może masz paru kolegów, z których każdy pod innym względem, z innego powodu jest dla ciebie autorytetem, człowiekiem godnym podziwu, o którym możesz powiedzieć: To piękny człowiek. Może jest człowiekiem z twojej specjalności, może to naukowiec ze wspaniałymi koncepcjami, szerokością horyzontów, odwagą, znakomitymi rozwiązaniami, któremu na początku trochę zazdrościłeś, ale wreszcie przekonałeś się do niego i zaakceptowałeś do końca.
Może nie znasz tych ludzi osobiście, ale znasz ich przez ich dzieła. Przez filmy, scenę teatralną czy estradową, obrazy, książki – może to jest poeta, prozaik. Podziwiasz jego sposób patrzenia na świat, i nie tylko jego, ale postacie, które stworzył: nawet takie jak Mały Książę, Kubuś Puchatek, Muminek, zwłaszcza Włóczykij – świat, w którym się dobrze czujesz.
Może jeszcze lubisz swój kąt w domu, plakat, który ci się udało zdobyć, który wisi na ścianie, w doniczce kwiat, zdjęcie, które nad morzem zrobiłeś. Otaczaj się i takim pięknem. A to wszystko po to, żebyś ty sam był pięknym człowiekiem. I żebyś siebie w końcu choć trochę polubił – żebyś nie chciał być inny, tylko ten sam, chociaż coraz mądrzejszy, coraz lepszy, coraz piękniejszy.