Twórca i odbiorca
To, co dotąd powiedzieliśmy, oznacza inne myślenie o sztuce. Sztuka jest po to, aby wyzwolić w nas, uruchomić pokłady przeżyć, które spowodują tęsknotę za pięknem człowieczym. A więc za naszą prawdą, za naszym dobrem, za naszą jedynością. Każda z gałęzi sztuki dokonuje tego na swój sposób. Inaczej muzyka, inaczej malarstwo i rzeźba, jeszcze inaczej poezja czy proza, a zupełnie w inny sposób teatr. Ten w sposób szczególny sięga po archetypy przeżyć i zachowań ludzkich, aby nas zachwycić i ostrzec, a dokonuje tego na konkretnych ludziach i zdarzeniach.
I jeszcze krok, a ci ludzie schodzą ze sceny i mieszają się z przechodniami ulicznymi. I w ten sposób mamy codzienny teatr ludzki. Obserwujemy bezustannie to, co się dzieje na scenie naszego życia. I znowu – tak jak w teatrze – przed naszymi oczami przesuwają się ludzie, ich dramaty, komedie i tragedie. Tych wątków mamy przed sobą nieskończenie dużo. Dochodzą do nas również za pośrednictwem radia, telewizji, gazet. W jednym z tych wątków jesteśmy my.
Ale to nie tylko ty jeden patrzysz na ludzki codzienny teatr, ale każdy człowiek tak patrzy. I dla tego drugiego człowieka ty jesteś jednym z aktorów, który zachwyca albo wywołuje obrzydzenie lub jest nijaki. A więc jesteś nie tylko odbiorcą teatru świata, ale jego aktorem. I w ten sposób wpływasz na innych ludzi, kształtujesz ich osobowość – pociągasz ku dobremu albo gorszysz, wywołujesz oczarowanie albo obrzydzenie.
I może stać się, że wielka artystka profesjonalna, twoja koleżanka jeszcze z lat szkolnych, wykrzyknie: „Jak ty pięknie wyglądasz”. A więc w ten sposób zamieniacie się rolami. Tym razem ona jest widzem, a ty twórcą. Jak to Norwid nazywa – „prymem”:
„Więc stąd to – stąd i słuchacz, i widz jest artystą,
Lecz p r y m e m ten, a owy niezbędnym chórzystą;
Więc stąd chórzysta w innej p r y m e m jest operze,
A p r y m – chórzystą-widzem w nie swej atmosferze”.
(Norwid, Promethidion, 137 – 140)
Do tego mogą się dołączyć elementy drobne, w których ty jesteś twórcą, a profesjonalny artysta jest odbiorcą. Nawet w niewielkich sprawach. Choćby w ubiorze, makijażu, w urządzeniu mieszkania.
Przyjdzie do twego mieszkania znajomy artysta i powie ci: „Ale pan pięknie sobie urządził mieszkanie. Jak pan wymyślił taki kolor ścian? Znakomicie komponuje się z całością”.
To dbanie o piękno, ta twoja twórczość może się odnosić do twojego mieszkania czy twojego ubioru, ale również na przykład do twojej mowy. Jak wymawiasz poszczególne wyrazy? Mówisz wyraźnie czy połykasz? Można cię w ogóle zrozumieć? Starasz się o to? Jak budujesz poszczególne zdania? Orzeczenie, podmiot? Jak akcentujesz? Jak budujesz kolejne frazy? Czy jest w tym wszystkim logika? A może się bez końca niepotrzebnie powtarzasz? Czy liczysz się ze słuchaczem, do którego mówisz? Jak on odbiera twoją mowę?
A poza tym czy dbasz o siebie, to znaczy również o twoje zachowanie się: sposób siedzenia na krześle, w fotelu, przy stole, sposób spożywania pokarmów: gdzie łokcie? Przecież nie na stole. Rozstawione? A powinny być przy korpusie. A korpus wyprostowany.. Przyglądnij się swojemu sposobowi trzymania widelca i noża. Jak pijesz kawę czy herbatę, wino czy sok. A sposób rozmawiania – czy nie za hałaśliwy? A higiena osobista. A wycieranie nosa. A kaszlenie. Twój sposób chodzenia, twój krok, twoja postawa. Wyprostowany jesteś czy pochylony? Z obwisłymi ramionami? A wyraz twarzy? Wciąż ponury? A pozdrawianie, ukłon?
Może poczujesz się dotknięty, że przepytuję cię jak sztubaka, a ty już przecież całkiem dorosły. A naprawdę to tak jest, że potrafimy się do siebie przyzwyczaić w tym złym sensie i już nie dostrzegamy rażących błędów, wołających o pomstę do nieba, które – bywa – otoczenie twoje doprowadzają do szału. Stara zasada brzmi: Pytaj, proś twoich najbliższych o zwracanie ci uwagi. I nie obrażaj się, gdy to czynią.
Może wciąż jesteś nieprzekonany i mówisz: Czy jest sens poruszać takie zewnętrzne sprawy? A jednak tak. Bo te sprawy zewnętrzne pomagają organizować, porządkować, kształtować nasze wnętrze. Budują twój styl.